Od wczorajszego dnia nie mogłem
skontaktować się z Rose. Próbowałem, dzwoniłem, wieczorem nawet
pojechałem ponownie do domu mojej ukochanej. Niestety to nie
poskutkowało, bo kobieta unikała mnie jak żywego ognia. Wiem, że
schrzaniłem sprawę, ale ona powinna dać mi wytłumaczyć całą
sytuację! Ostatnią nadzieją jest Sue, bądź też nasze ostatnie
spotkanie na zakończenie terapii. Wziąłem głębszy wdech i
wkroczyłem do pokoju, w którym przesiadywali moi przyjaciele. Nie
miałem na to najmniejszej ochoty.. No ale te pacany zagroziły mi,
że jeśli stąd nie wyjdę to będę to odpokutowywać przez całą
trasę.
- Na stole masz śniadanie. - rzucił
Ashton, nie wyglądając spoza gazety. - Zjedz je i zbieraj tyłek.
- Nie jestem głodny. - mruknąłem,
siadając na kanapie.
- Zamierzasz się głodzić? - spytał,
odkładając makulaturę na stolik. - Człowieku, od wczoraj nic nie
miałeś w ustach.
Uśmiechnąłem się do niego i
poklepałem delikatnie po plecach.
- Nie do końca.. Wypiłem butelkę
wody mineralnej.
- Lucasie Hemmings.. - rozbrzmiał za
mną głos Michaela. - Mógłbyś chociaż raz nie denerwować ludzi
i zrobić to, o co ciebie proszą. Jesteś wrakiem człowieka, do
cholery!
Spojrzałem na swoje palce u prawej
ręki, lewą bawiąc się kolczykiem.
- Rose dowiedziała się o trasie
koncertowej.. - burknąłem.
- Wow, w końcu odważyłeś się jej
powiedzieć? - spytał Clifford, siadając na podłodze u moich stóp.
- Jak zareagowała?
Oparłem się plecami o oparcie,
spoglądając na mojego przyjaciela spod byka.
- Źle.. - wyszeptałem. - Dowiedziała
się w nieodpowiednim momencie..
- Czyli? - spytał Calum, dołączający
się do grupy wsparcia Luka Hemmingsa.
- Chwilę przed tym wyszedł na jaw
pewien układ między mną, a Stylesem..
- Hee? - jęknął Hood. - Ty wszedłeś
z Harrym w jakiś układ?
Skinąłem głową i schowałem swoją
twarz w dłonie. Nie chciałem, aby widzieli jak ich kumpel się
rozkleja.
- Mieliśmy udawać pokłóconych, byle
tylko dłużej zostać u boku Rose i Sue. Zakochałem się w Caisage,
a Hazz z kolei wpadł po uszy przy tej drugiej. Na nasze nieszczęście
Sue usłyszała naszą rozmowę i powiadomiła o tym swoją
przyjaciółkę.
W pokoju nastała głucha cisza, którą
przerwał śmiech Mike'a.
- Nie wierzę, że byliście tacy
głupi. - parsknął. - Zachowaliście się jak dzieciaki. Przecież
nawet po zakończeniu terapii mogliście pójść do nich i
porozmawiać, zamiast urządzać taką szopkę.
Clifford 1, Hemmings 0. Teraz już
wiem, że to był idiotyczny pomysł. Przekonałem się o tym na
własnej skórze. Przetarłem dłońmi twarz, po czym ponownie
skuliłem się na kanapie.
- Wiecie co? - zagadnąłem. - To nie
było najgorsze. Przedwczoraj zadzwonił do mnie Adrian, ten
przyjaciel Rose. Niechcący palnąłem jakiś głupi tekst, przez
który on się domyślił, że wyjeżdżam. Ten sprzedawczyk
powiedział o tym Rosemarie, a ta z kolei zagadnęła na ten temat
tuż po wyjściu naszego sekretu na wierzch.
- Chcesz mi powiedzieć, że
dowiedziała się o twoim wyjeździe od tego mężczyzny? - spytał
Ash.
Skinąłem głową i przełknąłem
gulę, która powstała w moim gardle. Mike wstał i poddenerwowany
skierował się do okna. Widocznie chłopaczynę wyprowadzałem
powoli z równowagi. Uderzył pięścią w parapet i odwrócił się
gwałtownie w naszą stronę.
- A nie mówiłem, że niepotrzebnie to
odwlekasz?! - wrzasnął. - Było mnie chociaż raz posłuchać,
idioto! Teraz masz za swoje!
Po raz kolejny nie powiedziałem nic po
tyradzie przyjaciela. Doskonale wiedziałem, że ma racje. Podparłem
się łokciami o kolana i spojrzałem na podłogę. Było mi wstyd
przed własnymi kumplami.
- Jak zareagowała? - spytał
troskliwie Calum.
- Wściekła się.. - burknąłem. -
Nie dość, że dowiedziała się o tym ostatnia, to jeszcze z ust
kogoś innego.
- Wcale się jej nie dziwie. - warknął
Michael, powoli się opanowujący. Wziął głęboki wdech i usiadł
tuż obok mnie. - Dobra, a teraz do sedna. Masz dwa dni, aby się z
nią pogodzić, Luke. Nie wiem jak to zrobisz, ale rozwiąż ten
problem.
- Co się tak przejmujesz? - spytał
podejrzliwie Hood.
Spojrzałem kątem oka na Michaela,
który z krzywym grymasem odpowiedział kumplowi.
- Naprawdę nie dostrzegłeś tego, że
Luke kocha tą kobietę? To nie jest głupie zauroczenie, za dużo
Hemmings wkłada w to swojego serca i całego siebie. Nie wiem jak
ty, Cal, ale ja nie zamierzam oglądać zdruzgotanego przyjaciela tylko
dlatego, że nie dogadał się ze swoją ukochaną.
Uśmiechnąłem się pod nosem i
szturchnąłem Mike'a w nogę.
- Dzięki za zrozumienie, stary. -
wyszeptałem.
- Na mnie zawsze możesz liczyć. -
odpowiedział Michael.
- Na mnie też. - wtrącił
uśmiechnięty Ashton.
Calum milczał, po czym wstał i rzucił
się mi na szyję, powodując że poleciałem na Clifforda.
- Na mnie też! - wrzasnął mi do
ucha. - Dawaj, Irwin. Robimy kanapkę!
Nie bardzo wiedziałem o co chodzi,
dopóki Ash nie wskoczył na Caluma. Uśmiechnąłem się i
pogilgotałem Hooda.
- Mike się udusi. - ostrzegłem.
- W takim razie będę miał podwójne
śniadanie. - zaśmiał się, po czym na złość podskoczył do góry
z perkusistą na plecach.
▼ Rose ▼
Sue napisała mi, że wypadło jej coś
ważnego i spytała czy Toni może zostać u mnie na noc. Nie miałam
nic do stracenia, dlatego zgodziłam się bez namysłu i pościeliłam
jej świeżą pościel w moim łóżku. Sama położyłam się na
kanapie, przez co niesamowicie bolały mnie plecy. Przeciągnęłam
się i ruszyłam do kuchni, żeby zrobić sobie mocną kawę. Nie
mogłam dzisiaj spać, nosiło mną przez całą noc. W głowie
miałam Luka i całą tą beznadziejną sytuację. Chciałam do niego
pojechać i powiedzieć, że właściwie jestem w stanie jemu
wybaczyć. Tylko po co? Jeszcze narobiłabym sobie nadziei, a to w tym wypadku było mało możliwe. Ja
zostanę w Bostonie, bo mam tutaj pracę, rodzinę i przyjaciół. Za
kilka dni zaczynam terapię z nowym klientem i wręcz nie mogę stąd
wyjechać. A Luke? Będzie koncertował po całym świecie, udzielał
wywiadów, brał udział w różnych wydarzeniach, przez co i tak nie miałby dla mnie czasu. Zamyślona ruszyłam z czarną cieczą
w kierunku salonu, nie zwracając uwagi na to, że ktoś wcześniej
dzwonił do drzwi. Dowiedziałam się o tym dopiero wtedy, gdy
podniosłam głowę do góry i zobaczyłam nade mną swoją
przyjaciółkę. Jej twarz nie wyrażała zbyt dużego szczęścia.
Westchnęła głęboko i podniosła mój podbródek do góry.
- Wyglądasz okropnie. - powiedziała z
lekkim uśmiechem.
Lewą dłonią dotknęłam jej ręki
znajdującej się przy mojej twarzy. Ostatnio strasznie brakowało mi
Sue, a wszystko przez to, że obie miałyśmy dużo rzeczy na głowie.
Westchnęłam i spojrzałam jej w oczy.
- Dzięki, ciebie też miło widzieć.
- wyszeptałam, po czym przyjaciółka lekko się zaśmiała.
Wzięła do ręki mój kubek i upiła
łyka czarnego wywaru.
- O rany.. - jęknęła, kiedy upiła
odrobinę płynu. - Jaka mocna. Co ty, spać po nocach nie możesz,
że takie trunki pijasz?
Skinęłam głową i usiadłam w
salonie na fotelu. Przyjaciółka usiadła naprzeciwko mnie,
wpatrując się wprost w moją twarz.
- Co się stało?
Wzięłam głębszy wdech i wymusiłam
na sobie, żeby opowiedzieć o całej sytuacji Sue. Nie miałam
ochoty o tym rozmawiać, ale wiem, że moja przyjaciółka będzie
dla mnie wsparciem w tej ciężkiej sytuacji.
- Pokłóciłam się z Lukiem.. -
zaczęłam.
- Poszło wam o ten układ z Harrym? -
spytała, opierając się o oparcie.
- Też. - westchnęłam. - 5SoS
wyjeżdża w trasę koncertową za kilka dni, Sue. I nic nie pisnął
słówkiem na ten temat, nic! - pociągnęłam nosem, czując że po
policzkach płyną mi łzy. - Musiałam dowiedzieć się od Adriana,
że Hemmings w ogóle się gdzieś wybiera. Wiesz jakie to jest
uczucie? - teraz moim ciałem wstrząsały spazmy, a sama ledwo
opanowywałam płacz, żeby móc kontynuować,
- Och, kochanie.. - powiedziała,
podchodząc do mnie i przytulając mocno do siebie. - Tylko nie rycz
mi tutaj, bo serce mi łamiesz. - pogłaskała mnie po włosach i
pocałowała w czubek głowy. - Opowiedz mi wszystko od początku.
Zrobiłam tak, jak Sue o to poprosiła.
Powiedziałam jej o telefonie Adriana, całej naszej rozmowie. Potem
przeszłam do tematu Luka, kłótni i „pożegnaniu”, a właściwie
moim olewaniu Hemmingsa przez cały czas. Przyjaciółka siedziała
obok w ciszy i słuchała każdego wypowiedzianego przeze mnie słowa.
Byłam jej za to wdzięczna, potrzebowałam tego. Po zakończeniu
opowieści leżałam na kolanach Sue, siedzącej na kanapie. Nie wiem
dlaczego, ale tak czułam się o wiele bezpieczniej, mając przy
sobie jedną z najważniejszych osób w moim życiu.
- Dzisiaj macie zakończenie terapii? -
spytała z troską w głosie. Skinęłam głową. - Chcesz, żebym
poszła na to spotkanie za ciebie?
- Nie.. - wyszeptałam, podnosząc się
z jej nóg. - Dam radę..
- Jesteś pewna?
- Tak. - próbowałam się uśmiechnąć,
ale nijak mi to nie wychodziło.
Sue wstała na nogi i podeszła do
mnie, aby ucałować mnie w czubek głowy.
- Jakby coś się działo, to dzwoń. -
uśmiechnęła się delikatnie i skierowała na górne piętro. - A
teraz jeśli pozwolisz, to obudzę Toni i zabiorę ją do siebie.
Swoją drogą, dziękuję tobie za opiekę nad młodą. Życie mi
uratowałaś.
Machnęłam ręką i również
podniosłam się z pozycji siedzącej. W końcu muszę powoli zacząć
przygotowywać się do spotkania z Lukiem i zakończenia naszej
terapii raz na zawsze.
- To ja tobie dziękuję. -
powiedziałam na odchodnym. - Za wsparcie.
Przyjaciółka posłała mi jeden z jej
pięknych, szczerych uśmiechów.
- Nie musisz mi za o dziękować, Rose.
Przecież wiesz, że dla ciebie zrobiłabym wszystko.
Skinęłam głową i poczułam jak na
moją twarz wpełza mały uśmieszek.
- Ja dla ciebie również, piękna.
▼ Luke ▼
Stałem u progu gabinetu Rose,
zastanawiając się, czy w ogóle powinienem tam wchodzić. Przecież
ona nie chciała ze mną rozmawiać, prawda? Nie wiem, czy cokolwiek
się w tej sprawie zmieniło. Z drugiej strony zakończenie terapii
było jej obowiązkiem, a z tego kobieta zawsze solidnie się
wywiązywała. Drżącą ręką zapukałem do drzwi i wszedłem do
środka.
- Cześć. - powiedziałem cicho na
widok siedzącej przy biurku Rose.
Podniosła na mnie wzrok, a widok jej
zmarniałej twarzy mnie zdruzgotał. Wyglądała okropnie! Oczy miała
zapadnięte i podkrążone, twarz wyraźnie wskazywała na to, że
źle spała, o ile w ogóle.
- Witaj. - odpowiedziała, uciekając
wzrokiem do okna. - Siadaj, to nie zajmie nam dużo czasu.
Skinąłem głową i zająłem miejsce
po drugiej stronie biurka. Postanowiłem, że zrobię wszystko, aby
to przedłużyć.
- Jak się czujesz? - spytałem
półszeptem.
Dziewczyna westchnęła i podsunęła
mi pod nos jakieś papiery.
- Podpisz mi to. - odpowiedziała,
totalnie mnie ignorując.
- Rose, proszę. - wyszeptałem, kładąc
rękę na jej dłoni. - Odłóżmy na chwilę formalności.
Milczała przez jakiś czas. Widziałem,
jak toczy w środku walkę ze sobą. I teraz pytanie, co wygra? Jej
duma i honor, czy uczucie, które nas łączy? Cieszył mnie fakt, że
nie zabierała swojej ręki spod mojej dłoni. Miejsce dotknięcia
naszych ciał paliło gorącym ciepłem. Pogłaskałem jej skórę
kciukiem i spojrzałem prosto w oczy. Czaiły się w nich łzy,
które lada moment mogły spłynąć po policzkach.
- Masz minutę. - wyszeptała.
Uśmiechnąłem się pod nosem i
wziąłem głębszy wdech, co by dodać sobie otuchy.
- Przepraszam ciebie za wszystko.. Nie
chciałem ciebie oszukiwać, a tym bardziej okłamywać. Sprawa ze
Stylesem była tylko pomysłem, aby móc trwać u twego boku.
Chciałem ciebie bliżej poznać, bo od samego początku wpadłem po
uszy w tym, co do ciebie czuję.
- Zrobiliście z nas idiotki. -
odpowiedziała pociągając nosem.
Pokręciłem głową i drugą dłonią
złapałem jej rękę. Potrzebowałem jej bliskości, moje ciało
tego wręcz pragnęło.
- Nie chcieliśmy. - odparłem
poważnie. - Wiem, że to był głupi pomysł, ale wtedy był jedynym
na jaki wpadliśmy.
- Głupi? Raczej dziecinny. -
parsknęła.
Świadomość rozmawiającej ze mną
Rose sprawił, że na moją twarz wpełzł mały uśmieszek.
- Masz rację. - westchnąłem i
przymknąłem na chwilę oczy, wyobrażając sobie nasze pogodzenie
się. - Jest też sprawa naszej trasy koncertowej.. Wybacz mi, że
tak długo zwlekałem z powiedzeniem tobie o całej sprawie. Chciałem
to zrobić dawno temu, ale nie potrafiłem.
Rose milczała, przyglądając się
mojej twarzy w powadze. W końcu westchnęła i zabrała swoją rękę
z mojego uścisku. Podała mi długopis i wskazała miejsce na
kawałku papieru.
- Podpisz mi tutaj. - wyszeptała
drżącym głosem.
Niechętnie złożyłem tam swoją
parafkę, próbując nie zawyć z powodu tego, co się między nami
dzieje. Odłożyłem długopis na bok i spojrzałem w górę.
- A więc to koniec? - spytałem.
Rose spojrzała w moje oczy, próbując
ukryć łzy w jej pięknych, zielonych licach. Pociągnęła nosem i
skinęła głową.
- Koniec.. - wyszeptała. - A teraz
jeśli nie masz nic przeciwko, to prosiłabym abyś wypełnił
jeszcze kilka formalności, które podam tobie przez menadżera.
Wstała z miejsca i skierowała się w
kierunku drzwi. Poszedłem za nią, stając tuż przed jej twarzą.
- Rose.. - powiedziałem łamiącym się
głosem. - Powiedz mi, że to się nie dzieje.
Kobieta położyła dłoń na mojej
klatce piersiowej, wpatrując się uparcie w moje oczy.
- Luke, idź już. - wyszeptała.
Pokręciłem głową i zbliżyłem się
do niej jeszcze bardziej.
- Nie wyjdę stąd dopóki nie zrobię
jednej rzeczy.
Nie czekając na to, co powie,
zbliżyłem swoje wargi do jej ust. Pocałowałem ją tak delikatnie,
próbując ukazać jej wszystkie moje uczucia do niej. Pocieszył
mnie fakt, że nie odepchnęła mnie i nie spoliczkowała, tylko
oddała mi pocałunek. To była moja Rose, moja ukochana! Myślałem,
że wszystko wróci do normy, dopóki nie rozłączyłem naszych ust
i nie usłyszałem słów wypowiedzianych przez kobietę.
- Nie powinieneś tego robić. -
wyszeptała. - To nie ma sensu. Z resztą, nigdy nie miało. Mimo
wszystko, dziękuję że pojawiłeś się w moim życiu. Dzięki
tobie odżyłam po upadku, który zaliczyłam jakiś czas temu.
Poczułem jak po moim policzku
poleciała łza. Złapałem za jej dłonie, próbując upewnić się,
że ona jest prawdziwa, a ja nie utknąłem w jakimś koszmarze.
- Nie mów w taki sposób, jakby to
było pożegnanie. - jęknąłem, opanowując się przed kompletnym
rozpłakaniem.
Kobieta starła dłonią łzy
spływające po moim policzku, po czym odsunęła się ode mnie na
spory kawałek.
- Cieszę się, że miałam okazję móc
ciebie bliżej poznać. - teraz przetarła swoją twarz, wycierając
mokre potoki wyżłobione przez strumienie wypływające z jej oczu.
- A teraz żegnaj. Powodzenia podczas trasy koncertowej.
- Rose.. - wypłakałem jak dziecko. -
Nie rób mi tego..
Kobieta odwróciła się do mnie
plecami i zauważyłem, jak wzięła głęboki wdech.
- Do widzenia, Luke.
Czyli to był definitywny koniec.
Mogłem tam zostać i nalegać, żeby dała nam szansę.. Tylko po
co? Pewna mądra osoba powiedziała kiedyś, że jeśli kogoś
kochamy to powinniśmy dać jemu odejść.. Problem polegał na tym,
że akurat ta historia mogła zakończyć się happy endem. Ruszyłem
w kierunku drzwi i przystanąłem w progu, aby powiedzieć do niej
ostatnie słowa.
- Dziękuję za wszystko. Zwłaszcza za
to, że byłaś, jesteś i już zawsze będziesz kobietą mojego
życia. Dzięki tobie wiem, czym jest prawdziwa miłość. Mam
nadzieję, że będziesz szczęśliwa.
Po tych słowach zamknąłem drzwi, rozumiejąc, że
moja historia z Rose właśnie zakończyła się raz na zawsze.
________________________________________________________________
Witajcie! Wybaczcie mi mały poślizg w czasie. Wiem, że zawaliłam i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Bardzo Was przepraszam!
nie to nie możliwe(płaczę) Luke i Rose muszą być razem.
OdpowiedzUsuńBd dobrze 😍
Usuń