sobota, 20 lutego 2016

Chapter Thirty - Sixth


▼ Rose ▼
Po telefonie od Sue byłam pewna, któż poszedł jej wszystko wyśpiewać. Co Adrianowi strzeliło do tego łba, żeby iść do niej i żądać, aby w pewnym sensie rozdzieliła mnie i Luka? Cholera, zachował się jak dzieciak! Może warto by najpierw ze mną porozmawiać, a potem włączać do życia swoje irracjonalne plany? Takim oto sposobem usiadłam na kanapie przed telewizorem i czekałam, aż ten pacan raczy wrócić do domu. W pewnym momencie poczułam, że ktoś zasłania mi oczy. Uśmiechnęłam się i ujęłam w dłoń małe rączki Jack'a.
- Zgadnij kto to! - zapiszczał mi do ucha.
Roześmiałam się i uwolniłam swoje oczy od ciemności, odwracając się twarzą do malucha.
- Zważywszy na to, że w domu jesteśmy sami.. Mam do wyboru dwie opcje: pierwsza, Odi przemówił do mnie ludzkim głosem. Drugą zaś jesteś Ty.
Jack westchnął i opadł na kanapie obok mnie.
- No tak, nie pomyślałem. - spojrzał na mnie i prawie położył się na moich kolanach, aby uzyskać pewność, że widzę jego zbolałą twarz. - Nudzę się. Mogę iść do kolegi?
Ehh.. Byłam świadoma tego, że młody nie będzie miał tutaj zajęcia. No bo co mógł tutaj robić 7-latek? Nie mam żadnych zabawek, czy dzieci w sąsiedztwie, co by mogło umilić jemu pobyt w moim domu. Uśmiechnęłam się lekko i poczochrałam jego czuprynę.
- Ja nie mogę podjąć takiej decyzji, młody. - westchnęłam. - Poczekaj na powrót mamy albo Adriana. Jestem prawie pewna, że się zgodzą.
Jack usiadł prosto i skrzyżował ręce na piersi. Teraz to już całkowicie przypominał mi Adiego, który zwykł przyjmować taką pozę wtedy, kiedy coś się jemu nie podobało.
- To nie fair. - burknął pod nosem. - Mama jest w pracy i pewnie wróci późnym wieczorem. A jeśli mój brat poszedł do tej swojej koleżanki, to pewnie też nieszybko wróci.
Musiałam przetworzyć to zdanie dwa razy, aby zrozumieć jego przekaz.
- Często zostajesz sam w domu?
Jack spojrzał na mnie i pokręcił głową.
- A gdzie tam. - prychnął. - Adrian wychodzi wtedy, kiedy mama jest w domu. Starają się nie zostawiać mnie samego w otoczeniu taty. No chyba, że oboje są w pracy.. Wtedy zawsze zawożą mnie do ciotki Van.
Uśmiechnęłam się i zagarnęłam młodego ramieniem, łaskocząc przy tym drugą ręką. Z drugiej strony zainteresowało mnie kim jest ta znajoma mojego przyjaciela.
- A tak z czystej ciekawości.. - rzuciłam poprzez śmiech. - Tą koleżanką Adriana jest Nicol, z którą pracuje?
Młody się roześmiał i wykrzywił w taką pozycję, że wyglądał na połamanego. Rany, jakie te dzieci są elastyczne! Uśmiechnęłam się szeroko i sięgnęłam po pilot.
- Eee, nie.. - odpowiedział, kiedy wystarczająco opanował śmiech. - Nie lubię jej. Adrian o tym wie i często opowiada mi jakieś historie. Wiesz o tym, że kilka dni temu potknęła się o własną nogę i oblała kawą jakiegoś pana? - zaczął się rechotać. - Pobiegła po jakąś szmatkę i zaczęła go wycierać! Adi wspomniał coś o jakimś śrubokręcie płytowym..
Zastanawiałam się przez chwilę, próbując zrozumieć czym może być „śrubokręt płytowy”. No i nagle mnie olśniło.. Roześmiałam się tak bardzo, że aż poleciały mi łzy z oczu. Kocham dzieci i ich określenia.
- Masz na myśli narząd płciowy?
Młody uderzył się z otwartej dłoni w czoło i zaczął kiwać głową.
- Dokładnie! - spojrzał ukradkiem na pilota w mojej ręce i uśmiechnął się szeroko. - Włączysz mi bajki?
- Jasne. - włączyłam pierwszy lepszy program z filmami animowanymi, podający przy tym pilota młodego. - Trzymaj, młody.
Po tym jak berło spoczęło w ręce małego brzdąca, wstałam i poszłam do kuchni zrobić młodemu śniadanie. Spodziewałam się, że pośpi trochę dłużej, ale to żaden problem. Sięgnęłam do lodówki po jakieś produkty i zaczęłam bawić się w artystkę, tworząc na kanapkach swoje arcydzieła.

▼ Luke ▼
Po powrocie z terapii Sue miałem dziwny mętlik w głowie. Jasne, bawiłem się tam przednio, integrowałem się zresztą i byłem po prostu sobą. Jednak jedynie niewidomy nie zauważyłby napięcia, które tam powstało. Nie mówię o 5sos, bo oni udawali idiotów jak zawsze.. Szczególnie miałem na myśli Sue i Harry'ego. Nie wiem co między nimi zaszło, ale na twarzy Styles'a była wymalowana troska o swoją.. hmm.. ukochaną? Dziewczynę? W sumie nie wiem.. Ale coś pomiędzy. Zmęczony tym wszystkim udałem się do pobliskiego kina na jakiś seans. Dzwoniłem wcześniej do Rose z propozycją wspólnego wypadku. Niestety dziewczyna wytłumaczyła mi, że podczas terapii nie powinniśmy rzucać się w oczy otoczeniu. Poza tym, czekała na Adriana, aby odbyć z nim jakąś poważną rozmowę.. Takim oto sposobem siedziałem z Calumem na sali, oglądając komedię romantyczną. Co mnie pokusiło, żeby wierzyć na słowo opinii Hood'a o tym filmie? To miał być film akcji, a okazał się cholernym melodramatem!
- Luke, patrz teraz. - szepnął mi do ucha. - W tym momencie ta laska znajdzie swojego faceta w..
- Czekaj, czekaj.. - przerwałem jemu, przysuwając się do jego ryjca. - Chcesz mi powiedzieć, że już to wcześniej oglądałeś? - chłopak skinął głową, na co miałem ochotę go pacnąć. - Mogłeś mi o tym powiedzieć zanim tutaj wylądowaliśmy! Stary, dzisiaj była premiera Deadpool! - syknąłem.
Calum wzruszył ramionami i wtopił się w fotel, oglądając akcję jak laska nakryła swojego faceta na dogadzaniu samemu sobie. Zakryłem twarz kapturem i zanurkowałem w swoje siedzenie. Może Hood nie będzie na mnie zły, jeśli prześpię cały seans?
*
Po dobrych dwóch godzinach udałem się do hotelu, żeby jak najszybciej pozbyć się jęczącego Caluma u mego boku. Non stop opowiadał mi o akcji filmu na którym byłem! No dobra.. Powinienem powiedzieć „który przespałem”, ale Hood nawet się nie zorientował. Więc po kiego grzyba wiercił mi dziurę w brzuchu?! Kiedy tylko dotarliśmy pod hotel, dostałem takiego kopa, że praktycznie wbiegłem do swojego pokoju. Wytłumaczyłem się Calumowi tym, że zostawiłem telefon w pokoju, a musiałem gdzieś pilnie zadzwonić. Wszedłem więc do swojego zacisza i rozłożyłem się na łóżku. Spojrzałem w sufit i zacząłem się zastanawiać, czy Rose skończyła rozmowę z Adrianem. Sięgnąłem po komórkę i szybko wystukałem do niej sms'a.
Przetrwałaś bitwę ze swoim przyjacielem?”
Długo czekałem na odpowiedź, więc zgadywałem, że albo z nim rozmawia, albo śpi. Ciekawego co było takiego ważnego, że Rose przesiedziała w domu cały dzień, aby tylko z nim pogadać?
Dostałem odpowiedź w momencie, w którym już praktycznie zasypiałem.
„Nie, wciąż oczekuję pojawienia się mojego oprawcy. Chciałam tylko przypomnieć, że jutro mamy wspólną terapię. Postarajcie się nie spóźnić.”
Jasny gwint! Kompletnie o tym zapomniałem! Opadłem na poduszkę zastanawiając się, czy iść powiadomić o tym chłopaków osobiście, czy wystarczy, że do nich zadzwonię.. To się nazywa lenistwo.


▼ Rose ▼
Była późna godzina wieczorna, a Adrian jeszcze nie wrócił do domu. Pani Walker oraz jej młodszy syn już dawno chrapali w sypialni. Może coś się stało Adiemu? Albo wrócił do swojego domu? Westchnęłam i wtuliłam się w Odiego, który leżał na kanapie, kopiąc mnie łapą co jakiś czas. Kto by pomyślał, że zwierzaki w ten sposób zwracają na siebie uwagę.. Przytuliłam się do tej kupy sierści i włączyłam po cichu telewizję, co by umilić sobie czas. Leżałam już tam na wpół przytomna, nasłuchując hałasów z podjazdu. Zainteresowana wstałam i podeszłam do okna, żeby zobaczyć, co się dzieje. Otóż, ku mojej radości, na podjeździe zobaczyłam Adriana, kierującego się do mieszkania. Przystanęłam więc przy drzwiach wejściowych i czekałam, aż osobnik przejdzie przez próg. Tup, tup, tup.. Słyszę jak wchodzi po schodach. Nagle drzwi się otwierają, a do moich nozdrzy dociera mieszanka damskich i męskich perfum. Zapowiada się ciekawie. Adrian wchodzi do mieszkania i zamyka po cichu drzwi.
- Miło, że raczyłeś zaszczycić mnie swoją obecnością. - szepczę po cichu, na co Adi zrywa się jak poparzony.
Przez jakiś czas mierzy mnie wzrokiem. W końcu przełamuje się i ściąga swoją odzież wierzchnią.
- Porozmawiamy? - pytam z cichą nadzieją w głosie.
Adrian wzdycha pod nosem i kiwa głową na potwierdzenie swoich słów. Gestem zaprosiłam go na górne piętro, ponieważ wolałabym, aby nasza rozmowa nie obudziła pani Walker, bądź małego Jack'a. Młody wyszalał się u swojego kolegi, zaś jego mama była padnięta po pracy. Dzisiaj to ja zaopiekowałam się tą dwójką, a nie na odwrót. Adrian poczłapał leniwymi krokami na górę, a ja zamknęłam drzwi wejściowe i ruszyłam w ślad zanim. Poszliśmy do mojego pokoju znajdującego się w samym rogu całego mieszkania. Lubiłam to miejsce, ponieważ miałam widok na ogród oraz panoramę naturalnych krajobrazów z drugiej strony pomieszczenia. Na początku nastała między nami głucha cisza, przerywająca przez hałas domówki u sąsiada. Westchnęłam i usiadłam obok przyjaciela.
- Słuchaj, Adrian.. - zaczęłam niepewnie. - Sądzę, że musimy sobie wyjaśnić pewne rzeczy. Ale wolałabym, aby ta rozmowa została pomiędzy nami.
Chłopak prychnął i spojrzał prosto w moje oblicze.
- Wspaniały pomysł, Rose. W takim razie liczę na szczere odpowiedzi. - odwrócił się do mnie przodem, przechylając swoją głowę na bok. - Może ja zacznę. Co łączy Ciebie i Luka?
Spojrzałam na swoje ręce, nie wiedząc co odpowiedzieć. To było dość skomplikowane..
- Ja.. Sama nie wiem. - spojrzałam jemu w oczy. - Z pewnością coś więcej, niż sprawy biznesowe..
Adrian zaśmiał się gorzko i oparł swoje ręce o kolana.
- Oo, tak. To już zdążyłem zauważyć. - między nami zapadła cisza. Widziałam ja mój przyjaciel prowadzi wewnętrzną walkę, aby wypowiedzieć następne pytanie. - Kochasz go? - spytał szeptem.
Przełknęłam ślinę i opuściłam głowę na dół. Jak ja mam rozmawiać na ten temat z Adrianem, skoro sama nie jestem pewna swoich uczuć?
- Ja naprawdę nie wiem, Adrian.. - w głowie przeleciały mi wizje każdego spotkania z Lukiem, każdej rozmowy, każdego małego gestu. Przypomniałam sobie jak wielką radość odczuwam w jego obecności, oraz jaka niesamowita pustka panuje w moim życiu, kiedy nie ma go obok mnie. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na swojego przyjaciela. - Chyba tak..
Mężczyzna jęknął i zakrył twarz swoimi dłońmi. Przysunęłam się do niego i objęłam go ramieniem.
- Co się dzieje? - spytałam z troską w głosie.
Mężczyzna nabrał powietrza do płuc. Mogłam poczuć jak jego serce przyśpiesza.
- Rozmawiałaś z Sue? - spytał łamiącym się głosem. Skinęłam głową, na co mój przyjaciel kontynuował. - Czyli wiesz co od niej chciałem. - zwrócił się do mnie twarzą, na której mogłam dostrzec wymalowany ból. Na ten widok poczułam, jak coś w środku mnie rozrywa. - Pewnie zastanawiasz się dlaczego to zrobiłem, huh?
- Właściwie to tak. - wyszeptałam. - Co on takiego zrobił?
Adrian opuścił głowę na dół i zaczął bawić się swoimi palcami.
- Nic. On po prostu.. Odebrał mi Ciebie, Rose. - wyszeptał.
Mogłam zauważyć jak pojedyncza łza spływa po jego policzku. W tym momencie moje serce rozsypało się na tysiące kawałków. Mocniej przytuliłam się do jego klatki piersiowej, na co Adrian objął mnie swoimi silnymi ramionami.
- Nikt nikogo nie odebrał. - wyszeptałam w jego bluzkę. - Nie gadaj głupot.
Adi uścisnął mnie nieco mocniej, wtulając się w moje zgięcie w szyi.
- Nie zrozumiałaś mnie. Naprawdę przez te wszystkie lata nie zauważyłaś, że jestem w Tobie zakochany? Łudziłem się, że kiedyś może coś z tego będzie.. Ale teraz pojawił się Luke. - pociągnął nosem, po czym kontynuował. - Wiesz co w tym wszystkim jest najgorsze? To, że nigdy nie patrzyłaś na mnie w ten sposób, w który patrzysz na Hemmings'a. Nigdy Twoje myśli nie były skupione na czymś tak bardzo, jak na tym dzieciaku. Twoje życie i cała Twoja uwaga skupiła się właśnie na nim, Rosemarie.
Byłam tak oszołomiona, że nie mogłam niczego z siebie wydusić. Z moich oczu lały się strumienie łez, które wsiąkały w koszulkę przyjaciela. Jak ja mogłam tego nie zauważyć? Sue kilka razy coś napomknęła na ten temat, ale sądziłam, że ona tylko się zgrywa, a Adrian po prostu zachowuje się wobec mnie jak przyjaciel. Nic więcej. Nie chciałam go ranić.. Może gdybym wcześniej wiedziała, to wszystko potoczyłoby się całkiem inaczej.
- Powiedz coś, proszę. - wyszeptał do mojego ucha. - Cokolwiek.
Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego oczy.
- Przepraszam. - wychlipałam.
Nic więcej nie zdołałam z siebie wydusić. Siedziałam tam i wpatrywałam się w twarz zrozpaczonego mężczyzny. Chłopak zbliżył się do mnie i nerwowo przełknął ślinę.
- Nie, Rose. To ja przepraszam.
- Za co? - spytałam zaskoczona.
- Za to, co zamierzam teraz zrobić.
Nie zdążyłam nawet przetrawić jego słów, a jego usta wylądowały na moich. Pocałował mnie tak delikatnie, że sama zwątpiłam, czy nie mam jakiś zwid. Oszołomiona odsunęłam się od niego i dotknęłam dłonią moich warg.
- Adrian.. Co Ty..?
Chłopak uśmiechnął się niepewnie, po czym wstał i skierował się do drzwi.
- Plułbym sobie w twarz, gdybym chociaż raz w życiu tego nie zrobił. - posłał mi ostatnie zbolałe spojrzenie, wychodząc z mojego pokoju. - Jutro z rana wyjeżdżam. Wziąłem urlop na kilka dni. Mam nadzieję, że przyjdziesz się pożegnać?
Będąc wciąż w ciężkim szoku zdołałam tylko skinąć głową. Po tym najbliższy mojemu sercu przyjaciel wyszedł.. Poczułam się tak, jakbyśmy właśnie zamknęli pewien rozdział w naszym życiu.

Luke ▼
Z samego rana obudził mnie telefon. Miałem ochotę rzucić nim o ścianę kiedy zauważyłem, że na wyświetlaczu pojawiło się nazwisko mojego menadżera. Westchnąłem i usiadłem na łóżku.
- Luke Hemmings. - rzuciłem zaspany. - O co chodzi?
- Witaj, Lucas. - powiedział radosny Wilkinson. - Mam dla Ciebie dobrą nowinę!
- Aż nie mogę się doczekać.. - powiedział poprzez ziew. - Co tak raduje Twoją poczciwą duszyczkę?
- Zostałeś zaproszony przez pobliskie schronisko o mały akt wolontariatu. - zaśmiał się. - Twoje zadanie polegałoby na tym, że przez cały dzień będziesz zajmować się psami, jednocześnie reklamując je w małym stopniu. Wiesz jak jest.. Schronisko jest przepełnione, napływają do niego nowi podopieczni, ale z drugiej strony nikt nie chce adoptować tych psów.
Jęknąłem i opadłem na poduszkę.
- Nie ma mowy, Adam. Mam już plany na jutrzejszy dzień.
Mężczyzna roześmiał się i zaczął przeciągać każdy wyraz.
- Too nie była propozycja, Luke. Jutro o dwunastej rano podjedzie po Ciebie samochód. Możesz zabrać ze sobą jedną osobę. Życzę udanego dnia!
Nie zdążyłem nic powiedzieć, ponieważ połączenie zostało zerwane. Czyż ten dzień nie zapowiada się cudownie?
*
Dzisiejszego dnia również stała masa fanek pod budynkiem Sue oraz Rose. Kto im do licha przekazał informację, kiedy mamy terapie?! To już się robiło męczące! Razem z chłopakami naciągnęliśmy kaptury na głowy i skierowaliśmy się na tylne wejście. Ku mojej uldze Sue posłuchała mnie i dzisiaj owe schody były już naprawione. Jak to było możliwe? Mają aż tak szybką obsługę? Z resztą.. Nieważne. Wdrapaliśmy się na odpowiednie piętro, po czym niczym żółwie ninja wdarliśmy się do gabinetu Rose. Zapukaliśmy, a drzwi otworzył nam pan Niall Horan. Uśmiechnąłem się do niego i podałem rękę na powitanie.
- Cześć, Niaaaaaaall. - rozbrzmiał za mną głos roześmianego Michaela. - Uwierzysz mi, jeśli Tobie powiem, że stęskniłem się za Tobą?
Farbowany blondyn popatrzył na niego jak na pajaca.
- Przecież wczoraj się widzieliśmy, Mikey.
Clifford nie przejął się za bardzo jego uwagą. Przepchał się między mną i Calumem, tarasując sobie wejście do środka. Horan posłał mi błagalne o pomoc spojrzenie, a ja jedynie wzruszyłem ramionami i wszedłem do pomieszczenia. Ku mojej zgrozie panowała tutaj grobowa cisza. Harry siedział skulony w fotelu, zaraz obok niego siedział rozmawiający z nim Louis. Problem polegał na tym, że Styles kompletnie odciął się od otoczenia i nie zwracał na nikogo uwagi. Śmiem przypuszczać, że jego sprawa nie poprawiła się od wczorajszego dnia. Tuż obok nich zasiedli moi przyjaciele wraz z Liamem i Niallem. Tutaj już odczułem pewną ulgę, ponieważ z tego grona mogłem usłyszeć śmiechy i jakieś mało dowcipne żarty. Nie zastanawiając się długo zająłem miejsce tuż obok Caluma. Wszystko się zgadzało oprócz pewnej drobnej rzeczy.. Nigdzie nie było pani psycholog. Spojrzałem na farbowanego blondyna i posłałem jemu lekki uśmiech.
- Gdzie jest Rose? - spytałem.
Horan wzruszył ramionami i spojrzał na drzwi.
- Poszła zrobić sobie kawę. - zmarszczył czoło i zwrócił swój wzrok na moją osobę. - Chyba się nie wyspała.
Skinąłem głową i wyczekiwałem momentu, w którym rozpocznie się nasza terapia. Nie miałem bladego pojęcia, czego dzisiaj ma ona dotyczyć. Moje rozmyślanie przerwało trzaśnięcie drzwiami. Odwróciłem się w tamtą stronę i zauważyłem Rose. Kiedy Niall powiedział, że „chyba się nie wyspała”, nie spodziewałem się takiego widoku. Jej oczy były podkrążone. Wyglądało to jakby miała limo pod okiem.
- Miło, że reszta już dotarła. - powiedziała bez żadnego przejawu emocji. - Myślę, że nie ma co owijać w bawełnę, bo pewnie większość z was ma jakieś plany.
Poczułem, że ktoś siada po mojej lewej stronie. Spojrzałem na tego osobnika i zauważyłem zastanawiającego się nad czymś Irwina.
- Co jej jest? - wyszeptał na ucho.
Wzruszyłem ramionami i zacząłem wpatrywać się w panią psycholog.
- Ponoć się nie wyspała..
Jakoś nie byłem przekonany co do tego. Tutaj musiało być coś innego na rzeczy. Moje przekonanie potwierdził przyjaciel.
- Obawiam się, że wydarzyło się coś złego. - mruknął, po czym klepnął mnie w ramię. - Masz pole do popisu, Romeo.
Odepchnąłem go od siebie, skupiając się na pani psycholog, która właśnie przedstawiała nam plan zajęć.
- Na dzisiaj przygotowałam wam coś innego. - powiedziała, siląc się na uśmiech. - Chcę sprawdzić wasze stosunki oraz to, jak spostrzegacie swoich znajomych. A dokładniej mam na myśli to, że każdy z was będzie udawał kogoś innego.
W gabinecie rozległy się szepty oraz śmiechy. Zapewne wizja odgrywania siebie nawzajem była dla nich przednią zabawą.
- Zacznie Calum. - zarządziła Rose. - Będziesz udawał jednego z członków One Direction. Zadaniem pozostałych jest odgadnięcie postaci.
Hood wyszedł na środek gabinetu i rozejrzał się po chłopakach. Zaśmiał się pod nosem, po czym podwinął swoje nogawki tak wysoko, że odkrył całe swoje kostki. W pomieszczeniu rozległ się śmiech Louisa, który wskazał gestem na swoje nogi.
- Ja ich nie noszę w ten sposób! - obruszył się Tomlinson.
Calum zignorował uwagę Lou i zaczął parodiować jego zachowanie na koncertach. Spodziewałem się, że mężczyzna obrazi się przez to, co Hood tutaj odstawia. Ku mojemu zdziwieniu Louis śmiał się w najlepsze, wcinając w międzyczasie jakieś dopowiedzenia. Ja przez ten czas wpatrywałem się w Rose, która siedziała na biurku bez żadnego przejawu emocji na twarzy. Niby tutaj była ciałem, ale duchem równie dobrze mogła być pod drugiej stronie globu. W pewnym momencie spojrzała w moją stronę i momentalnie zastygnąłem. W jej oczach widniała czysta rozpacz, która wręcz krzyczała. Tylko dlaczego pojawiła się wtedy, kiedy spojrzała na mnie? Co ja znowu takiego narobiłem?
- Teraz kolej na Harry'ego. - powiedziała, odwracając się tyłem do zebranych. Pewnie nie chciała, by ktokolwiek jeszcze to dostrzegł.
Styles spojrzał na nią spod byka i wzruszył ramionami.
- Nie mam zamiaru brać w tym udziału. - odburknął.
Rose uśmiechnęła się i spiorunowała go wzrokiem.
- Zapraszam na środek, Haroldzie.
Harry warknął, niechętnie podniósł się z miejsca i poczłapał na środek. Chyba wolałem nie słyszeć, cóż takiego mruczał wtedy pod nosem. Obrzucił wszystkich wzrokiem, po czym jego spojrzenie zostało na mnie. Uśmiechnął się chytrze i podszedł do Rose. Ukucnął przed nią i wziął jej dłoń w swoją rękę.
- Pięknie dzisiaj wyglądasz. - powiedział, całując jej dłoń. - Nie chciałabyś się ze mną umówić?
Po tych słowach spojrzał się na mnie wymownie. Posłał mi ten swój szelmowski uśmieszek i pocałował ją w policzek. Rose stała tam oszołomiona, zaś ja byłem tak wzburzony, że wstałem i z prędkością światła podszedłem do Styles'a.
- Co Ty odwalasz? - warknąłem.
Harry odwrócił się do mnie i wskazał ręką na panią psycholog.
- Wykonuję jej polecenia.
Zacisnąłem pięści i zbliżyłem się do niego na odległość kilku centymetrów.
- Chyba nie do końca zrozumiałeś polecenie, tumanie. - syknąłem. - To, że nie masz humoru, to nie oznacza, że masz go psuć pozostałym.
Harry wbił swój palec w moją klatkę piersiową i parsknął mi prosto w twarz.
- Doskonale je zrozumiałem, Luke. Chyba nie powiesz mi, że się za nią nie uganiasz, co?
Nie wytrzymałem i popchnąłem go do tyłu.
- Co Ci odwala, Styles?! - wydarłem się.
Między nami stanęła wkurzona Rose. Rozdzieliła nas od siebie, po czym spojrzała to w moje, to w jego oczy.
- Ogarnijcie się, do cholery! - wrzasnęła.
Harry obrzucił mnie swoim wściekłym wzrokiem, który potem spoczął na pani psycholog. Ewidentnie coś leżało na sercu temu panu. Coś, z czym nie był w stanie sobie poradzić. Mimo wszystko nie chciałem wracać z nim na ścieżkę wojenną. Podszedłem do niego, będąc nieudolnie odpychanym przez Rose, i podałem jemu rękę.
- Wybacz, że na Ciebie naskoczyłem. - burknąłem.
Właściwie nie wiem dlaczego ja wypowiedziałem te słowa, skoro to on powinien przeprosić Rose za swoje zachowanie. Styles od niechcenia podał mi swoją dłoń i skierował się do wyjścia. Po drodze musiał przepchać się przez One Direction, które rzuciło się wcześniej, aby nas rozdzielić. Harry bez żadnego słowa opuścił gabinet.
- Idźcie za nim. - rzuciła zrezygnowana Rose w kierunku jego kumpli. - Dopilnujecie, zeby nie zrobił czegoś głupiego.
1D skinęło głowami i pognało za przyjacielem. Odwróciłem się w kierunku Rose, zaś ta zwróciła się do mnie plecami.
- To by było na tyle. - westchnęła i zaczęła pakować swoje rzeczy do torebki. - Nie tak to miało się potoczyć.
Położyłem swoją rękę na jej ramieniu, zaś ta dość szybką ją strąciła i podeszła do drzwi.
- Nie pogniewajcie się, ale.. Idźcie już. - mówiąc te słowa, próbowała za wszelką cenę uciec gdzieś wzrokiem.
- Rose.. - zacząłem.
- Wyjdźcie stąd. - podniosła na mnie swoje spojrzenie, a w jej oczach dostrzegłem łzy. - Proszę.
Nagle poczułem szarpnięcie za moje prawe ramię. Odwróciłem się i spojrzałem zatroskaną minę Ashtona.
- Chodź, Luke. - wyszeptał. - Nic tutaj po nas.
Westchnąłem i z ciężkim sercem skierowałem się do wyjścia. Spojrzałem ostatni raz na Rose, lecz ta znów odpłynęła gdzieś do swojego świata. Wyszedłem z gabinetu i usłyszałem, jak za nami drzwi się zamykają, a następnie przekręcany zamek.

Rose ▼
Po wyjściu chłopaków przystawiłam sobie krzesło do okna i oglądałam panoramę miasta oraz bandę rozwrzeszczanych nastolatek u dołu naszego budynku. Po dzisiejszym pożegnaniu się z Adrianem miałam wrażenie, że cały mój świat się zawalił. Nie odwzajemniałam jego uczucia, ale mimo to był on ogromną częścią mojego życia od.. właściwie zawsze. Całą noc rozmyślałam nad tym, co się wydarzyło nie tak w naszych relacjach. Kiedy to wszystko zaczęło się psuć? Odwróciłam się w kierunku gabinetu.. I już wiedziałam. Wszystko poszło w diabły wtedy, kiedy dałam ponieść się urokowi Luka.. Oparłam się rękoma o parapet i dałam upust swoim łzom po raz kolejny.. Tutaj przynajmniej nikt mi nie przeszkadza i mogę w spokoju pomyśleć nad pewnymi sprawami..
__________________________________________________________________________________
Kochani! Mam dla Was trzy ogłoszenia!
1. Dzisiejszego dnia zgłosiła się do nas pewna osoba z prośbą o rozgłaśnienie jej akcji charytatywnej. Polega ona na przekazywaniu osobom potrzebującym gadżetów tj. naklejki, notatniki, zeszyty czy też inne bajery. Osoby zainteresowane zapraszam tutaj na dokładniejsze zapoznanie się ze sprawą. Odnośnik również możecie znaleźć u góry po prawej stronie bloga. Serdecznie zachęcamy do zajrzenia!
2. Drugą sprawą jest nasza prośba skierowana do czytelników. Otóż zgłosiłyśmy nasz blog do wzięcia udziału w konkursie na Blog Roku 2015 w kategorii "Pasje i twórczość". Liczymy na Wasze wsparcie poprzez wysłanie sms'a z głosem na nasze Love Therapy. Odnośnik również możecie znaleźć w prawym górym rogu strony. Akcja rozpoczyna się 23.02.2016r. Za wszystkie głosy z góry dziękujemy!
3. Ostatnia sprawa jest odrobinę mniej przyjemna. Razem z Yaśminą postanowiłyśmy, że zrobimy tydzień przerwy od wstawiania rozdziałów. Chcemy nadrobić trochę z materiałem i wrócić do Was w pełnej gotowości! Tak więc następny wpis ukaże się 2.03.16r. (środa).

Serdecznie pozdrawiamy i życzymy udanego weekendu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz