▼
Luke
▼
Po
wizycie u Sue byłem rozbawiony, a zarazem zażenowany. Co Nikol
miała we łbie, żeby odwalić taką szopkę? To, że odczuwa jakąś
niechęć do Sue i Rose nie oznacza, że może robić im bagno z
życia. Rozmawiałem o tym z moją panią psycholog i powiedziała
mi, że nie jest jakoś specjalnie zadowolona z tego artykułu.
Dlaczego? Otóż cieszyła się całym sercem, że ja i Harry
zostaliśmy pokazani w dobrym świetle, ale z drugiej strony.. Prasa
pokazała tam ich wizerunek, przez co teraz mogą zostać wciągnięte
w masę teorii spiskowych, a co najgorsze mogą nad nimi zawisnąć
paparazzi, którzy nie dają spokoju mi i Styles'owi. Jeśli znajdą
jakieś powiązanie między nimi, a nami, to wtedy nie zostawią na
nich suchej nitki. Wziąłem głęboki wdech i wybrałem numer do
mojego menadżera. Po kilku sygnałach usłyszałem głos mężczyzny.
-
Dzień dobry, panie Hemmings. - powiedział wesoły. - Czytałem
artykuł o Tobie oraz Harrym. Jestem szczerze zadowolony z obrotu
sytuacji.
O,
gościu. No to teraz się przejedziesz..
-
Ja właśnie w tej sprawie.. - rzuciłem niepewnie. - Rozchodzi się
o to, że mam do Ciebie interes.
-
Mam się bać?
Zaśmiałem
się pod nosem i zebrałem się na odwagę, żeby wyrzucić to z
siebie..
-
Możesz zadzwonić do tej gazety? Panna Hearson oraz Caisage nie są
zadowolone z faktu, iż ich wizerunek został tam zamieszczony.
Słyszałem
przez słuchawkę jak coś upadło z hukiem na podłogę. Mężczyzna
jęknął i rzucił zrezygnowany.
-
Luke, w pełni rozumiem ich reakcję, ale czego Ty ode mnie
oczekujesz? Te kobiety powinny być świadome, że przyjmując waszą
sprawę, mogą zostać narażone na takie ryzyko.
Usiadłem
na łóżku i zacząłem bawić się kolczykiem.
-
Jestem tego świadomy. Ale nie wiem czy zauważyłeś, że te zdjęcia
były zbyt prywatne, aby mogły ujrzeć światło dzienne. Poza tym,
żaden z nas nic o tym nie wiedział! Zadzwoń to tej redakcji i
zażądaj, aby napisali oficjalne przeprosiny Panny Hearson oraz
Panny Caisage.
-
Wiesz, że to może się nie udać?
-
Wierzę w Ciebie, Wilkinson.
Uśmiechnąłem
się i zerwałem połączenie. Myślę, że taki obrót sprawy mógłby
zadowolić nasze przeurocze panie psycholog. Obawiam się jednak, że
za późno jest na uratowanie sytuacji w oczach fanek i reporterów.
Jeśli oni podłapią temat i przypiszą sobie jakieś historie do
tego zdjęcia.. Wtedy trzymam kciuki za dziewczyny, aby nie
zwariowały przez całe piekło, które na nie czeka. Zebrałem swój
tyłek i spakowałem wszystkie swoje rzeczy do walizek. Nie chciałem
stąd wychodzić, ale co powiedzieliby chłopacy wiedząc, że
nocowałem u swojej pani psycholog? Nie to, że zataję przed nimi
ten fakt.. Powiem im, ale wszystko w swoim czasie.
▼
Rose
▼
Odbyłam
krótką rozmowę z Sue, w której poprosiła mnie, abym zajęła
czymś całą wesołą bandę. Nie miałam w zwyczaju odmawiać jej
czegokolwiek, toteż zgodziłam się bez żadnego zawahania.
Zadzwoniłam wcześniej do Melanie oraz Fabiana, aby poinformować
ich o moich planach. Fabi był średnio zadowolony, zaś Mel
przepełniała radość na samą myśl, że spędzi trochę czasu z
1D i 5SoS. Poważnie.. Dla mnie to nie było normalne. No chyba, że
mówimy o Luku.. Niestety ten przypadek dopadł mnie pierwszego dnia
i teraz nie jestem w stanie przestać o nim myśleć. Jednak jest
różnica między mną, a moją siostrą.. Ona ma na jego punkcie
świra z powodu jego kariery oraz przystojnego wyrazu twarzy, zaś ja
zakochałam się w jego osobowości.. Tak, zakochałam się i mogę
to otwarcie przyznać. Z drugiej strony nie jest to rozsądne
zważywszy na różnice między mną, a nim. Wsiadłam do auta i
skierowałam się po moich towarzyszy.
*
-
Daleko jeszcze? - jęczała Mel na tylnym siedzeniu.
To
pytanie padło dzisiaj po raz tysięczny. Gdybym mogła, to
wyrzuciłabym ją z tego samochodu już pod samym domem! Zacisnęłam
dłonie na kierownicy i spojrzałam na nią w lusterku.
-
Jeszcze jedno słowo, a zaraz wysiądziesz i wrócisz do rodziców na
pieszo.
Siostra
burknęła coś pod nosem i zatopiła się w siedzeniu samochodowym.
Westchnęłam pod nosem i spojrzałam na Fabiana.
-
Jak się bawisz? - spytałam.
Mężczyzna
popatrzył na mnie z dziwnym uśmieszkiem i wzruszył ramionami.
-
Pierwszorzędnie, panno Caisage. Doprawdy pokładam się z
entuzjazmu.
Czemu
on i Le musieli być do siebie podobni pod względem tego ich
przesadnego sarkazmu w głosie?! Dobrali się wręcz idealnie..
Przycisnęłam gazu, żeby szybciej dojechać na miejsce i przestać
słuchać marudzenia mojej siostry. W ciągu dziesięciu minut
zajechaliśmy pod wesołe miasteczko, gdzie mieli czekać pozostali.
To byłoby zbyt piękne, gdyby wszyscy chociaż raz byli punktualnie,
prawda? Nie było tam żadnego z nich! Czy ja wymagam aż tak dużo
od życia? Zaparkowałam samochód i wysiadłam mocno podirytowana
ich zachowaniem. Poczekałam aż moi pasażerowie wysiądą, po czym
zakluczyłam pojazd.
-
No i co teraz? - spytał Fabian.
Wzruszyłam
ramionami i oparłam o mojego kochanego mercedesa.
-
Czekamy na resztę. - burknęłam pod nosem.
Dokładnie
przyglądałam się ludziom, którzy przechodzili obok nas. Moją
uwagę zwróciła grupa dresów, wśród których wyróżniało się
paru wysokich mężczyzn. Odwrócili się do mnie twarzą, a ja
zbaraniałam na widok faceta z kolczykiem w wardze, patrzącym wprost
na moją osobę. Że też na to nie wpadłam! Odepchnęłam się od
karoserii i pociągnęłam Melanie oraz Fabiana za ręcę.
-
Co Ty robisz?- spytał rozbawiony mężczyzna.
Odwróciłam
się do niego z szerokim uśmiechem na twarzy.
-
Zapewniam wam rozrywkę.
Siostra
prychnęła i uścisnęła mocniej moją dłoń, żeby nie zgubić
się wśród tłumu ludzi.
-
Rose, znam lepsze metody na zapewnienie komuś zabawy! - próbowała
przekrzyczeć gwar. - I tutaj Ciebie zaskoczę, ale wśród nich nie
ma szarpania swoich znajomych za ręcę!
Po
kim ona ma taki irytujący charakter? Szarpnęłam ją mocniej i
odetchnęłam z ulgą, kiedy stanęliśmy przed moim celem.
-
Noo, ładnie. - powiedział z uśmiechem zamaskowany Ashton. - Nie
sądziłem, że pani psycholog okaże się tą, która będzie
spóźniona.
Na
jego słowa kilka osób cicho się zaśmiało, zaś pozostała część
podeszła do mnie i zaczęła się przedstawiać. Liam.. Niall..
Louis.. Harry z grzeczności przedstawił się również mojej
siostrze. Melanie widząc Stylesa rzuciła się jemu na szyję i
zaczęła piszcześć.
-
Harry! - wydarła się.
Odciągnęłam
ją od niego i lekko palnęłam w ten pusty łeb.
-
Cicho siedź. - syknęłam. - Jeśli ktoś go przez Ciebie rozpozna,
to przysięgam, że zamknę Cię w szopie dziadka.
Melanie
wystawiła mi język i wydęła usta. Te nastolatki.. Westchnęłam i
uśmiechnęłam się na widok podchodzącego do mnie Luka.
-
Witam panią terapeutkę. - pocałował mnie w dłoń. - Cieszę się,
że Ciebie widzę.
Calum
prychnął i zagarnął mnie ramieniem do siebie.
-
Nie podlizuj się, Pingwinie. - zaśmiał się. - To Tobie nie
pomoże.
Dźgnęłam
Hood'a w bok i posłałam jemu lekki uśmiech.
-
Jemu już nic nie pomoże.
*
Naszym
pierwszym celem okazała się kolejka górska. Szczerze powiedziawszy
miałam lekki lęk przed tym, co mnie czeka. Z drugiej strony byłam
okropnie podekscytowana! Podzieliliśmy się na pary, w których
zasiądziemy do kolejki. Mi wypadła ławeczka z Lukiem, Calum z
Niallem, Louis z Michaelem, Liam z Ashtonem, Melanie z Fabianem i
Harry pozostawiony sam sobie. Ten ostatni był dzisiaj totalnie
odłączony od reszty, zatopiony całkowicie w telefonie. Co chwila
dawał nura wprost w ekran tego swojego urządzenia, nie interesując
się otoczeniem. Wywróciłam oczyma na ten widok i złapałam się
mocniej barierki, która właśnie przypięła nas do siedzeń.
-
No to teraz zaczyna się zabawa. - wyszeptał mi do ucha Luke.
Spojrzałam
w górę na szyny i przełknęłam gulę stojącą w moim gardle.
-
Jasne. - burknęłam. - Aż nie mogę przez to usiedzieć.
I
stało się! Powoli zaczęliśmy podjeżdżać pod pierwszą pętlę..
Spojrzałam w dół i widziałam zmniejszających się ludzi do
rozmiaru mrówek. W sumie zaczęłam się powoli rozluźniać i
odnajdywać w tym frajdę. Niestety nie trwało to zbyt długo..
Zaraz po tym, jak zajechaliśmy na szczyt był gwałtowny zjazd z
ogromną prędkością. Chciałam piszczeć ale bałam się, że coś
wpadnie mi do buzi. Luke jednak nie miał z tym problemu i tuż obok
mnie darł się z ekscytacji.
-
Aaale jazda! - rozbrzmiał za nami głos Caluma. - Nie, nie, nie!
Niall nie rzygaj! Rany, ludzie, ratunku! - pisnął.
Farbowany
blondyn głośno się roześmiał i chyba jednak nie zwymiotował, bo
więcej nie słyszeliśmy pisku, czy też krzyku Hood'a. Odetchnęłam
z ulgą, kiedy w końcu zatrzymaliśmy się na dole. Wysiedliśmy z
kolejki i zebraliśmy się w grupce.
-
Rose, obstawiałem, że będziesz tam najgłośniej się drzeć. -
rzucił rozbawiony Fabian, obejmujący ramieniem moją siostrę. -
Ale zmieniłem zdanie po tym, jak Liam dał piękny koncert swoich
krzyków.
Zaśmiałam
się pod nosem i spojrzałam na wspomnianego mężczyznę. Zakrył
twarz dłonią, jakby chował się przed Louisem.
-
Nic nie słyszałeś. - burknął po nosem, na co Tomlinson głośno
się roześmiał.
-
Dobra! - rzucił podekscytowany Michael. - Ja to bym poszedł na
strzelnice!
Większość
panów potwierdziła jego zachcianki, zaś Ashton prychnął pod
nosem i przystanął z nogi na nogę.
-
Dla mnie spoko, ale najpierw zahaczyłbym o toaletę. - mruknął pod
nosem.
Takim
oto sposobem naszym następnym punktem docelowym stały się
łazienki. Panowie poszli do tej męskiej, zaś sama zaciągnęłam
się z Melanie do damskiej. Siostra poszła do kabiny, a ja
postanowiłam wyjść i poczekać przed toaletami, bo niesamowicie
tam śmierdziało. Wyczłapałam się na zewnątrz i oparłam się o
ścianę między budynkami męskiej i damskiej. Ku mojemu zdziwieniu
przechodził tamtędy Ashton, toteż pomachałam do niego radośnie.
Chłopak podszedł do mnie z uśmiechem i stanął tuż obok.
-
Też nie możesz znieść tego odoru? - wyszeptał przy uchu.
Roześmiałam
się i skinęłam głową.
-
Taa.. - powiedziałam przeciągle.
Ash
zaśmiał się pod nosem i spojrzał w moją drugą stronę. Na
początku zbaraniał, a potem popatrzył na mnie z wykrzywionym
wyrazem twarzy. Zmarszczyłam czoło i chciałam spojrzeć w tamtym
kierunku, ale Ashton złapał mnie za podbródek i skierował moją
twarz do siebie.
-
Nie chcesz tego widzieć.. - wyszeptał.
Wyrwałam
się z uścisku.
-
O czym Ty człowieku.. - odwróciłam się i zauważyłam Luka
całującego się z jakąś laską. - … mówisz..
Moje
serce jakby rozerwało od środka. Przez chwilę nie mogłam wziąć
chociażby najmniejszego oddechu. Moje oczy wypełniły łzy, a nogi
prawie że straciły władzę. Z resztą.. Co ja się łudziłam?
Przecież jestem tylko głupią, naiwną panią psycholog. Na moich
oczach ich twarze odsunęły się, a na ustach Hemmingsa mogłam
dostrzec uśmieszek. Podobało Ci się, co?
-
Rose, wszystko w porządku? - spytał Ash, łapiąc mnie za ramię.
To
wyrwało mnie z transu. Wzięłam szybki wdech, opanowałam swoje
ciało i odwróciłam się do niego z wymuszonym uśmiechem.
-
Jasne. - rzuciłam, odwracając się w stronę drzwi do łazienki. -
Jaa.. Idę sprawdzić, czy z Mel jest wszystko dobrze. Wiesz,
kobieta, ciąża i te sprawy..
Irwin
chciał coś do mnie powiedzieć, ale wręcz wybiegłam stamtąd.
Krzyknął coś za mną, a to zwróciło uwagę Luka. W biegu na
niego spojrzałam. Domyślił się, że to widziałam.. Wbiegłam do
łazienki i skierowałam się do kabin. Zamknęłam się w jednej i
oparłam o drzwi. Coś Ty sobie Caisage ubzdurała? Chciało Ci się
romansować z przystojnym muzykiem, to teraz masz za swoje.. Poczułam
jak do moich oczu znów napływają łzy, a na to nie mogłam sobie
teraz pozwolić.
▼ Luke
▼
Pobiegłem
za Rose do toalety. Musiałem jej wyjaśnić tą całą sytuację! Ta
dziewczyna rzuciła się na mnie zaraz po tym, jak rozpoznała mój
wizerunek. Ja naprawdę tego nie chciałem! Wbiegłem do łazienki
dla kobiet i zacząłem poszukiwania mojej ukochanej.
-
Halo, ale proszę stąd wyjść! - rozbrzmiewały wzburzone głosy.
Ignorowałem
je i dalej brnąłem w głąb toalety. Moim oczom ukazała się
młodsza wersja Rose. Podszedłem do niej i złapałem ją za rękę.
-
Widziałaś gdzieś swoją siostrę? - spytałem z nadzieją.
Dziewczyna
skinęła głową i wskazała na ostatnią z kabin.
-
Siedzi tam. - powiedziała podejrzliwie. - Stało się coś?
-
Dzięki. - rzuciłem, ignorując jej pytanie.
Momentalnie
podbiegłem do miejsca, które wskazała mi Melanie. Zapukałem do
drzwi i niepewnie czekałem na odpowiedź.
-
Zajęte. - odpowiedział mi cichy głos.
Westchnąłem
i oparłem czoło o drzwi.
-
Rose, możemy pogadać? - spytałem.
Zza
drzwi usłyszałem coś na przykład panicznego śmiechu. Czy to
faktycznie było to?
-
My nie mamy o czym rozmawiać, Luke. - westchnęła. - A teraz odsuń
się, bo chciałabym wyjść.
Zrobiłem
krok w tył i poczekałem, aż Rose wyłoni swoją główkę zza
drzwi. Odetchnąłem z ulgą widząc, że z kobietą jest wszystko w
porządku. Mogłem zauważyć, że powstrzymywała się przed
płaczem. Myślałem, że pogadamy, a ona tylko wyminęła mnie bez
żadnego słowa i skierowała się wprost do umywalek. Prychnąłem i
ruszyłem za nią.
-
Nic nie powiesz? - spytałem.
Kobieta
spojrzała na mnie w odbiciu lustra, a na jej twarzy mogłem dostrzec
furię, która o mało z niej nie wyszła.
-
A co ja mam Tobie powiedzieć? - syknęła. - Czego Ty ode mnie
oczekujesz?
-
Chwili rozmowy. - powiedziałem, opierając się o ścianę.
Dziewczyna
roześmiała się i obróciła do mnie twarzą.
-
Słuchaj, Luke.. - zaczęła. - Mówiłam już, że nie mam zamiaru
prowadzić z Tobą konwersacji. To wszystko to był jakiś obłęd,
dobra? - spojrzała prosto w moje lica, a w kącikach jej oczu mogłem
zobaczyć czające się łzy. - Daj mi spokój. Od dzisiaj nasze
relacje ograniczają się tylko do biznesowych. Ty rób sobie co
chcesz, całuj się z kim chcesz.. To nie jest mój interes.
Zabolały
mnie jej słowa.. Brzmiała tak bardzo obojętnie, a ja przecież
wiedziałem, że tak się nie czuje. Złapałem jej dłoń i
przysunąłem do niej bliżej.
-
Rose, to nie jest tak jak myślisz.. - zacząłem. - Daj mi to wyt..
Kobieta
gwałtownie zabrała swoją rękę z mojego uścisku i cofnęła o
kilka kroków.
-
Odpuść, Luke. Nie obchodzi mnie to, co masz mi do powiedzenia.
Nigdy nie powinno, oprócz rzeczy dotyczących naszej terapii. I od
teraz się tego trzymajmy..
Po
tych słowach zwyczajnie wyszła z toalety zostawiając mnie tak
samego. Cholera, dlaczego nie mogła dać mi wyjaśnić?! Przecież
to Rose ma w pełni moje serce, a tamta kobieta nic dla mnie nie
znaczyła! Mogła mnie wysłuchać, mogła dać mi na to szansę!
Uderzyłem pięścią w ścianę i wybiegłem za nią. Nie zostawię
tak tej sprawy.. U wyjścia czekali już na nas pozostali towarzysze.
No i to byłoby na tyle ze znalezieniem chwili na rozmowę z moją
ukochaną. Westchnąłem i schowałem ręce do kieszeni.
-
To co, idziemy? - spytała Rose swoim zwyczajnym głosem.
Auć..
Zachowywała się tak, jakby całkiem nie obchodziła jej cała ta
sytuacja. Może faktycznie tak było, a ja sobie to uroiłem?
Zagryzłem wargę i ruszyłem za moimi towarzyszami. Kiedy doszliśmy
do strzelnicy, panowie rzucili się na to jak na mięso! Oczywiście
na pierwszy ogień poszli Michael wraz z Calumem. Czerwonowłosemu
się nie powiodło, zaś Calum ustrzelił kilka butelek i wygrał
małego misia.
-
Lou, mam coś dla Ciebie! - krzyknął, rzucając w niego misiem.
Tomlinson
w ostatniej chwili złapał pluszaka i zaczął się śmiać jak
kretyn. Podszedł do Hood'a i mocno go przytulił.
-
Oo, dziękuję! - zaczął krzyczeć poprzez śmiech.
Michael
postanowił spróbować szczęścia po raz kolejny, zaś miejsce
Caluma zajął Liam.
-
Tak jest! - wydarł się Clifford, zestrzeliwując ostatnią
przeszkodę. - Wygrałem!
Oczywiście
nie zestrzelił wszystkich, przez co jego miś był mniej więcej
rozmiarów tego, którego dostał Louis. Michael z uśmiechem
podszedł do Rose i wręczył jej brązowego pluszaka.
-
To w podzięce za zorganizowanie tego wypadu. - uśmiechnął się
szeroko. - No i upilnowanie tego pacana, żeby nie skakał sobie do
gardeł z Harrym.
Styles
jak na zawołanie zaczął się śmiać, zaś ja wpatrywałem się
tępo w kobietę, która przyjęła niedźwiadka od Clifforda.
Uśmiechnęła się szeroko i przytuliła chłopaka do siebie.
-
To urocze. - powiedziała poprzez śmiech. - Dziękuję! Od dzisiaj
będzie ze mną spał.
I
znowu te uczucie zazdrości.. I to o kogo? O mojego przyjaciela!
Zmierzyłem go wzrokiem, a to nie uszło czujności Ashtona. Irwin
podszedł do mnie i uderzył mnie w ramię.
-
Opanuj się, kretynie. - syknął.
Prychnąłem
i spojrzałem w oczy Asha.
-
Wiesz jak wygląda sytuacja.. - westchnąłem. - Opowiadałem Tobie
przez telefon, co czuję do Rose.. To ja powinienem jej dawać teraz
misia..
Irwin
podszedł do mnie tak blisko, że nasze twarze dzieliło kilka
centymetrów.
-
Sam jesteś sobie winien, Luke. - burknął. - Ciesz się, że nie
widziałeś jej miny w chwili, w której zauważyła Ciebie z tamtą..
dziewczyną. Zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo ją zraniłeś?
Prychnąłem
i odsunąłem się od niego.
-
Jakoś nie wygląda na załamaną.. - rzuciłem niepewny.
Całą
rozmowę usłyszał Harry, który stał tuż obok mnie. Prychnął i
klepnął mnie w łeb.
-
Jesteś kretynem! - wydarł się. - Używasz czasami tego, co
znajduje się pod Twoją kopułą?!
Chciałem
coś jemu odpowiedzieć, ale zrezygnowałem. Widziałem, że Irwin
tym razem poparł Styles'a. Z drugiej strony o co biega Harry'emu?
Mówi tak, żeby podtrzymać naszą umowę, czy po prostu naprawdę
tak o mnie myśli? W końcu słyszał całą rozmowę z Ashem. Miałem
ich dość i podszedłem do lady, aby móc wyładować się na Bogu
ducha winnych butelkach. Ku mojemu zaskoczeniu zestrzeliłem
wszystkie, przez co mogłem wybrać sobie misia wielkości Melanie.
Skoro Cliffordowi się udało, to może i ja spróbuję? Wziąłem
pluszaka i podszedłem do Rose.
-
To na przeprosiny. - wyszeptałem z nadzieją, że przyjmie podarek.
Kobieta
mierzyła nie wzrokiem, po czym bez żadnego słowa wzięła misia i
podeszła do swojej siostry.
-
Trzymaj, młoda. - powiedziała z uśmiechem. - Przyda się Tobie,
bądź mojemu siostrzeńcowi.
Mel
podbiegła przytulić się do mnie i prawie, że wykrzyczała w moją
klatkę piersiową.
-
Dziękuję, Luke!
Spojrzałem
jeszcze raz na Rose, aby zobaczyć w jej oczach mieszaninę emocji.
Miałem ochotę usiąść i płakać z powodu tego, co się wydarzyło
dzisiejszego dnia. Wszystko popsułem.. Objąłem Mel ramieniem i
powiedziałem bez przekonania.
-
Nie ma za co..
▼ Rose
▼
Przez
cały dzień próbowałam ignorować Hemmingsa oraz jego zaczepki.
Wolałam udawać, że nic między nami nigdy nie zaszło, ponieważ
to byłoby dla mnie najlepsze. Odłączenie się od Luka,
ograniczenie naszych kontaktów do biznesowych. No ale.. Powiedzieć
i próbować coś zrobić to jedno, zaś myśleć i czuć to drugie..
Moje zranione serce wciąż ciągnęło mnie do Hemmingsa, a ja nie
potrafiłam nad tym zapanować. Pieprzona miłość! Po kolejnych
kilku spędzonych wspólnie godzinach nasze spotkanie dobiegło
końca. W końcu będę mogła odłączyć się od tego koszmaru..
Zaoferowałam Harry'emu, że podrzucę go do Sue, na co ten
entuzjastycznie zaczął kiwać głową. Fabian zaś stwierdził, że
musi coś załatwić po drodze, przez to przejdzie się na pieszo.
Westchnęłam i zabrałam jednego dużego dzieciaka wraz z Melanie do
auta. Za nami szedł nie kto inny, niż Luke. Podałam kluczyki
Harry'emu i skinęłam głową na pojazd.
-
Wsiądźcie, a ja zaraz dojdę.
Styles
przyglądał się mi przez moment, po czym jego wzrok padł na
Hemmings'ie, a następnie znów na mnie.
-
Mogę to załatwić. - zaoferował się. Spojrzałam na niego
zaskoczona, na co się roześmiał. - Daj spokój, Rose. Przecież
widzę, że coś jest nie tak.
Posłałam
jemu ciepły uśmiech i pokręciłam głową.
-
Wszystko jest tak, jak powinno, Harry. - mruknęłam. To była
szczera prawda! Od początku powinno być tak, że ja i Luke nie
zbliżamy się do siebie prywatnie. - Dam sobie radę. Dzięki.
Mężczyzna
odszedł mrucząc coś pod nosem. Jęknęłam i skierowałam się do
stojącego nieopodal Luka.
-
Rose, dzięki Bogu.. - zaczął, podchodząc do nie. - Przepraszam
Cię za wszystko. Przysięgam Ci, że to nie była moja wina. Too..
ta laska się na mnie rzuciła. Nawet nie wiesz jak mamy pokręcone
fanki! Ja tego nie chciałem, uwierz mi, proszę. Żadna inna kobieta
się dla mnie nie liczy, Rose.
W
jego oczach mogłam dostrzec skruchę.. Ale cholera! To nie była
jego wina? Gdyby chciał, to równie dobrze mógł nie dopuścić do
tego pocałunku! Hyh, i ten jego uśmieszek.. To się jemu podobało,
wtedy było to perfidnie wymalowane na jego twarzy. Zacisnęłam
pięści i zmusiłam się, aby mój głos nie był spięty.
-
Chciałam tylko przekazać, żebyś zabrał dzisiaj resztę swoich
rzeczy. - westchnęłam. - W domu będę nie szybciej niż za
godzinę, więc proszę Cię, zrób to przed moim powrotem. Klucz
zapasowy zostaw tam, gdzie zawsze.
Bez
żadnego słowa odwróciłam się i skierowałam wprost do samochodu.
Wsiadłam na miejsce kierowcy i ruszyłam zaraz po tym, jak Harry
oddał mi kluczyki. Po drodze Melanie usnęła pod wpływem tych
wszystkich wrażeń, przez co mogłam na spokojnie porozmawiać ze
Styles'em.
-
O co wam poszło pod ta strzelnicą? - spytałam, spoglądając na
niego kątem oka.
Chłopak
wzruszył ramionami i spojrzał przed siebie.
-
Ja tylko powiedziałem Lukowi prawdę.
Jego
ton dał mi do zrozumienia, że nie chce kontynuować tego tematu.
Wzięłam więc głębszy wdech i niepewnie zaczęłam.
-
Słuchaj, Harry.. - jak to powiedzieć? - Mam do Ciebie wielką
prośbę.
Mężczyzna
odwrócił się w moją stronę z lekkim uśmiechem.
-
Tak?
Skrzywiłam
się i powiedziałam ledwo słyszalnym głosem.
-
Nie mów Sue o tym, co się dzisiaj wydarzyło. - spojrzałam na
niego. - Ona nie musi wiedzieć o dzisiejszej sytuacji z Lukiem..
Mężczyzna
prowadził ze sobą wewnętrzna bitwę, po czym skinął głową.
-
Zgoda.. - chciałam coś powiedzieć, lecz mi przerwał. - Pod
warunkiem, że powiesz mi o co chodzi.
Westchnęłam
i zapadłam się w fotel. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę
musiała mówić o moich sprawach Styles'owi. Ale wiedziałam, że on
nie złamie danej mi obietnicy.
-
Widziałam jak Luke całował się z jakąś laską.. - mruknęłam.
Harry
wziął głęboki wdech i oparł się plecami o drzwi.
-
Kto by pomyślał.. - zaczął, po czym ponownie na mnie spojrzał. -
Zabolało Cię to, prawda? Czyli Hemmings nie jest Tobie obojętny,
co?
Posłałam
jemu lekki uśmieszek. Nie musiałam nic mówić, bo widziałam po
nim, że to było dla niego najlepszą odpowiedzią. Westchnął
ciężko i usiadł normalnie w fotelu, opierając się głową o
szybę.
-
Masz moje słowo, że nie powiem nic na ten temat Sue. - mruknął. -
Ale uważam, że sama powinnaś to zrobić.
Po
drodze nie wymieniliśmy więcej ze sobą żadnego słowa. Odstawiłam
go pod dom przyjaciółki, po czym odwiozłam Melanie do domu
rodziców. Miałam dość tego wszystkiego.. Najchętniej położyłabym
się i spała tak długo, jak tylko się da. Po piętnastu minutach
zajechałam na swój podjazd i zaparkowałam samochód. Wysiadłam z
niego i pospiesznie ruszyłam w kierunku drzwi. Sprawdziłam swój
schowek na klucz i z ulgą stwierdziłam, że był na miejscu.
Dobrze, to znaczy, że Hemmings zabrał już swoje manaty. Weszłam
do mieszkania i bez robienia czegokolwiek skierowałam się do
swojego łóżka, aby tam dać w końcu upust moim emocjom i łzom..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz