sobota, 16 stycznia 2016

Chapter Twenty - Six




Luke
Po wizycie u Sue byłem rozbawiony, a zarazem zażenowany. Co Nikol miała we łbie, żeby odwalić taką szopkę? To, że odczuwa jakąś niechęć do Sue i Rose nie oznacza, że może robić im bagno z życia. Rozmawiałem o tym z moją panią psycholog i powiedziała mi, że nie jest jakoś specjalnie zadowolona z tego artykułu. Dlaczego? Otóż cieszyła się całym sercem, że ja i Harry zostaliśmy pokazani w dobrym świetle, ale z drugiej strony.. Prasa pokazała tam ich wizerunek, przez co teraz mogą zostać wciągnięte w masę teorii spiskowych, a co najgorsze mogą nad nimi zawisnąć paparazzi, którzy nie dają spokoju mi i Styles'owi. Jeśli znajdą jakieś powiązanie między nimi, a nami, to wtedy nie zostawią na nich suchej nitki. Wziąłem głęboki wdech i wybrałem numer do mojego menadżera. Po kilku sygnałach usłyszałem głos mężczyzny.
- Dzień dobry, panie Hemmings. - powiedział wesoły. - Czytałem artykuł o Tobie oraz Harrym. Jestem szczerze zadowolony z obrotu sytuacji.
O, gościu. No to teraz się przejedziesz..
- Ja właśnie w tej sprawie.. - rzuciłem niepewnie. - Rozchodzi się o to, że mam do Ciebie interes.
- Mam się bać?
Zaśmiałem się pod nosem i zebrałem się na odwagę, żeby wyrzucić to z siebie..
- Możesz zadzwonić do tej gazety? Panna Hearson oraz Caisage nie są zadowolone z faktu, iż ich wizerunek został tam zamieszczony.
Słyszałem przez słuchawkę jak coś upadło z hukiem na podłogę. Mężczyzna jęknął i rzucił zrezygnowany.
- Luke, w pełni rozumiem ich reakcję, ale czego Ty ode mnie oczekujesz? Te kobiety powinny być świadome, że przyjmując waszą sprawę, mogą zostać narażone na takie ryzyko.
Usiadłem na łóżku i zacząłem bawić się kolczykiem.
- Jestem tego świadomy. Ale nie wiem czy zauważyłeś, że te zdjęcia były zbyt prywatne, aby mogły ujrzeć światło dzienne. Poza tym, żaden z nas nic o tym nie wiedział! Zadzwoń to tej redakcji i zażądaj, aby napisali oficjalne przeprosiny Panny Hearson oraz Panny Caisage.
- Wiesz, że to może się nie udać?
- Wierzę w Ciebie, Wilkinson.
Uśmiechnąłem się i zerwałem połączenie. Myślę, że taki obrót sprawy mógłby zadowolić nasze przeurocze panie psycholog. Obawiam się jednak, że za późno jest na uratowanie sytuacji w oczach fanek i reporterów. Jeśli oni podłapią temat i przypiszą sobie jakieś historie do tego zdjęcia.. Wtedy trzymam kciuki za dziewczyny, aby nie zwariowały przez całe piekło, które na nie czeka. Zebrałem swój tyłek i spakowałem wszystkie swoje rzeczy do walizek. Nie chciałem stąd wychodzić, ale co powiedzieliby chłopacy wiedząc, że nocowałem u swojej pani psycholog? Nie to, że zataję przed nimi ten fakt.. Powiem im, ale wszystko w swoim czasie.

Rose
Odbyłam krótką rozmowę z Sue, w której poprosiła mnie, abym zajęła czymś całą wesołą bandę. Nie miałam w zwyczaju odmawiać jej czegokolwiek, toteż zgodziłam się bez żadnego zawahania. Zadzwoniłam wcześniej do Melanie oraz Fabiana, aby poinformować ich o moich planach. Fabi był średnio zadowolony, zaś Mel przepełniała radość na samą myśl, że spędzi trochę czasu z 1D i 5SoS. Poważnie.. Dla mnie to nie było normalne. No chyba, że mówimy o Luku.. Niestety ten przypadek dopadł mnie pierwszego dnia i teraz nie jestem w stanie przestać o nim myśleć. Jednak jest różnica między mną, a moją siostrą.. Ona ma na jego punkcie świra z powodu jego kariery oraz przystojnego wyrazu twarzy, zaś ja zakochałam się w jego osobowości.. Tak, zakochałam się i mogę to otwarcie przyznać. Z drugiej strony nie jest to rozsądne zważywszy na różnice między mną, a nim. Wsiadłam do auta i skierowałam się po moich towarzyszy.
*
- Daleko jeszcze? - jęczała Mel na tylnym siedzeniu.
To pytanie padło dzisiaj po raz tysięczny. Gdybym mogła, to wyrzuciłabym ją z tego samochodu już pod samym domem! Zacisnęłam dłonie na kierownicy i spojrzałam na nią w lusterku.
- Jeszcze jedno słowo, a zaraz wysiądziesz i wrócisz do rodziców na pieszo.
Siostra burknęła coś pod nosem i zatopiła się w siedzeniu samochodowym. Westchnęłam pod nosem i spojrzałam na Fabiana.
- Jak się bawisz? - spytałam.
Mężczyzna popatrzył na mnie z dziwnym uśmieszkiem i wzruszył ramionami.
- Pierwszorzędnie, panno Caisage. Doprawdy pokładam się z entuzjazmu.
Czemu on i Le musieli być do siebie podobni pod względem tego ich przesadnego sarkazmu w głosie?! Dobrali się wręcz idealnie.. Przycisnęłam gazu, żeby szybciej dojechać na miejsce i przestać słuchać marudzenia mojej siostry. W ciągu dziesięciu minut zajechaliśmy pod wesołe miasteczko, gdzie mieli czekać pozostali. To byłoby zbyt piękne, gdyby wszyscy chociaż raz byli punktualnie, prawda? Nie było tam żadnego z nich! Czy ja wymagam aż tak dużo od życia? Zaparkowałam samochód i wysiadłam mocno podirytowana ich zachowaniem. Poczekałam aż moi pasażerowie wysiądą, po czym zakluczyłam pojazd.
- No i co teraz? - spytał Fabian.
Wzruszyłam ramionami i oparłam o mojego kochanego mercedesa.
- Czekamy na resztę. - burknęłam pod nosem.
Dokładnie przyglądałam się ludziom, którzy przechodzili obok nas. Moją uwagę zwróciła grupa dresów, wśród których wyróżniało się paru wysokich mężczyzn. Odwrócili się do mnie twarzą, a ja zbaraniałam na widok faceta z kolczykiem w wardze, patrzącym wprost na moją osobę. Że też na to nie wpadłam! Odepchnęłam się od karoserii i pociągnęłam Melanie oraz Fabiana za ręcę.
- Co Ty robisz?- spytał rozbawiony mężczyzna.
Odwróciłam się do niego z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Zapewniam wam rozrywkę.
Siostra prychnęła i uścisnęła mocniej moją dłoń, żeby nie zgubić się wśród tłumu ludzi.
- Rose, znam lepsze metody na zapewnienie komuś zabawy! - próbowała przekrzyczeć gwar. - I tutaj Ciebie zaskoczę, ale wśród nich nie ma szarpania swoich znajomych za ręcę!
Po kim ona ma taki irytujący charakter? Szarpnęłam ją mocniej i odetchnęłam z ulgą, kiedy stanęliśmy przed moim celem.
- Noo, ładnie. - powiedział z uśmiechem zamaskowany Ashton. - Nie sądziłem, że pani psycholog okaże się tą, która będzie spóźniona.
Na jego słowa kilka osób cicho się zaśmiało, zaś pozostała część podeszła do mnie i zaczęła się przedstawiać. Liam.. Niall.. Louis.. Harry z grzeczności przedstawił się również mojej siostrze. Melanie widząc Stylesa rzuciła się jemu na szyję i zaczęła piszcześć.
- Harry! - wydarła się.
Odciągnęłam ją od niego i lekko palnęłam w ten pusty łeb.
- Cicho siedź. - syknęłam. - Jeśli ktoś go przez Ciebie rozpozna, to przysięgam, że zamknę Cię w szopie dziadka.
Melanie wystawiła mi język i wydęła usta. Te nastolatki.. Westchnęłam i uśmiechnęłam się na widok podchodzącego do mnie Luka.
- Witam panią terapeutkę. - pocałował mnie w dłoń. - Cieszę się, że Ciebie widzę.
Calum prychnął i zagarnął mnie ramieniem do siebie.
- Nie podlizuj się, Pingwinie. - zaśmiał się. - To Tobie nie pomoże.
Dźgnęłam Hood'a w bok i posłałam jemu lekki uśmiech.
- Jemu już nic nie pomoże.
*
Naszym pierwszym celem okazała się kolejka górska. Szczerze powiedziawszy miałam lekki lęk przed tym, co mnie czeka. Z drugiej strony byłam okropnie podekscytowana! Podzieliliśmy się na pary, w których zasiądziemy do kolejki. Mi wypadła ławeczka z Lukiem, Calum z Niallem, Louis z Michaelem, Liam z Ashtonem, Melanie z Fabianem i Harry pozostawiony sam sobie. Ten ostatni był dzisiaj totalnie odłączony od reszty, zatopiony całkowicie w telefonie. Co chwila dawał nura wprost w ekran tego swojego urządzenia, nie interesując się otoczeniem. Wywróciłam oczyma na ten widok i złapałam się mocniej barierki, która właśnie przypięła nas do siedzeń.
- No to teraz zaczyna się zabawa. - wyszeptał mi do ucha Luke.
Spojrzałam w górę na szyny i przełknęłam gulę stojącą w moim gardle.
- Jasne. - burknęłam. - Aż nie mogę przez to usiedzieć.
I stało się! Powoli zaczęliśmy podjeżdżać pod pierwszą pętlę.. Spojrzałam w dół i widziałam zmniejszających się ludzi do rozmiaru mrówek. W sumie zaczęłam się powoli rozluźniać i odnajdywać w tym frajdę. Niestety nie trwało to zbyt długo.. Zaraz po tym, jak zajechaliśmy na szczyt był gwałtowny zjazd z ogromną prędkością. Chciałam piszczeć ale bałam się, że coś wpadnie mi do buzi. Luke jednak nie miał z tym problemu i tuż obok mnie darł się z ekscytacji.
- Aaale jazda! - rozbrzmiał za nami głos Caluma. - Nie, nie, nie! Niall nie rzygaj! Rany, ludzie, ratunku! - pisnął.
Farbowany blondyn głośno się roześmiał i chyba jednak nie zwymiotował, bo więcej nie słyszeliśmy pisku, czy też krzyku Hood'a. Odetchnęłam z ulgą, kiedy w końcu zatrzymaliśmy się na dole. Wysiedliśmy z kolejki i zebraliśmy się w grupce.
- Rose, obstawiałem, że będziesz tam najgłośniej się drzeć. - rzucił rozbawiony Fabian, obejmujący ramieniem moją siostrę. - Ale zmieniłem zdanie po tym, jak Liam dał piękny koncert swoich krzyków.
Zaśmiałam się pod nosem i spojrzałam na wspomnianego mężczyznę. Zakrył twarz dłonią, jakby chował się przed Louisem.
- Nic nie słyszałeś. - burknął po nosem, na co Tomlinson głośno się roześmiał.
- Dobra! - rzucił podekscytowany Michael. - Ja to bym poszedł na strzelnice!
Większość panów potwierdziła jego zachcianki, zaś Ashton prychnął pod nosem i przystanął z nogi na nogę.
- Dla mnie spoko, ale najpierw zahaczyłbym o toaletę. - mruknął pod nosem.
Takim oto sposobem naszym następnym punktem docelowym stały się łazienki. Panowie poszli do tej męskiej, zaś sama zaciągnęłam się z Melanie do damskiej. Siostra poszła do kabiny, a ja postanowiłam wyjść i poczekać przed toaletami, bo niesamowicie tam śmierdziało. Wyczłapałam się na zewnątrz i oparłam się o ścianę między budynkami męskiej i damskiej. Ku mojemu zdziwieniu przechodził tamtędy Ashton, toteż pomachałam do niego radośnie. Chłopak podszedł do mnie z uśmiechem i stanął tuż obok.
- Też nie możesz znieść tego odoru? - wyszeptał przy uchu.
Roześmiałam się i skinęłam głową.
- Taa.. - powiedziałam przeciągle.
Ash zaśmiał się pod nosem i spojrzał w moją drugą stronę. Na początku zbaraniał, a potem popatrzył na mnie z wykrzywionym wyrazem twarzy. Zmarszczyłam czoło i chciałam spojrzeć w tamtym kierunku, ale Ashton złapał mnie za podbródek i skierował moją twarz do siebie.
- Nie chcesz tego widzieć.. - wyszeptał.
Wyrwałam się z uścisku.
- O czym Ty człowieku.. - odwróciłam się i zauważyłam Luka całującego się z jakąś laską. - … mówisz..
Moje serce jakby rozerwało od środka. Przez chwilę nie mogłam wziąć chociażby najmniejszego oddechu. Moje oczy wypełniły łzy, a nogi prawie że straciły władzę. Z resztą.. Co ja się łudziłam? Przecież jestem tylko głupią, naiwną panią psycholog. Na moich oczach ich twarze odsunęły się, a na ustach Hemmingsa mogłam dostrzec uśmieszek. Podobało Ci się, co?
- Rose, wszystko w porządku? - spytał Ash, łapiąc mnie za ramię.
To wyrwało mnie z transu. Wzięłam szybki wdech, opanowałam swoje ciało i odwróciłam się do niego z wymuszonym uśmiechem.
- Jasne. - rzuciłam, odwracając się w stronę drzwi do łazienki. - Jaa.. Idę sprawdzić, czy z Mel jest wszystko dobrze. Wiesz, kobieta, ciąża i te sprawy..
Irwin chciał coś do mnie powiedzieć, ale wręcz wybiegłam stamtąd. Krzyknął coś za mną, a to zwróciło uwagę Luka. W biegu na niego spojrzałam. Domyślił się, że to widziałam.. Wbiegłam do łazienki i skierowałam się do kabin. Zamknęłam się w jednej i oparłam o drzwi. Coś Ty sobie Caisage ubzdurała? Chciało Ci się romansować z przystojnym muzykiem, to teraz masz za swoje.. Poczułam jak do moich oczu znów napływają łzy, a na to nie mogłam sobie teraz pozwolić.

▼ Luke ▼
Pobiegłem za Rose do toalety. Musiałem jej wyjaśnić tą całą sytuację! Ta dziewczyna rzuciła się na mnie zaraz po tym, jak rozpoznała mój wizerunek. Ja naprawdę tego nie chciałem! Wbiegłem do łazienki dla kobiet i zacząłem poszukiwania mojej ukochanej.
- Halo, ale proszę stąd wyjść! - rozbrzmiewały wzburzone głosy.
Ignorowałem je i dalej brnąłem w głąb toalety. Moim oczom ukazała się młodsza wersja Rose. Podszedłem do niej i złapałem ją za rękę.
- Widziałaś gdzieś swoją siostrę? - spytałem z nadzieją.
Dziewczyna skinęła głową i wskazała na ostatnią z kabin.
- Siedzi tam. - powiedziała podejrzliwie. - Stało się coś?
- Dzięki. - rzuciłem, ignorując jej pytanie.
Momentalnie podbiegłem do miejsca, które wskazała mi Melanie. Zapukałem do drzwi i niepewnie czekałem na odpowiedź.
- Zajęte. - odpowiedział mi cichy głos.
Westchnąłem i oparłem czoło o drzwi.
- Rose, możemy pogadać? - spytałem.
Zza drzwi usłyszałem coś na przykład panicznego śmiechu. Czy to faktycznie było to?
- My nie mamy o czym rozmawiać, Luke. - westchnęła. - A teraz odsuń się, bo chciałabym wyjść.
Zrobiłem krok w tył i poczekałem, aż Rose wyłoni swoją główkę zza drzwi. Odetchnąłem z ulgą widząc, że z kobietą jest wszystko w porządku. Mogłem zauważyć, że powstrzymywała się przed płaczem. Myślałem, że pogadamy, a ona tylko wyminęła mnie bez żadnego słowa i skierowała się wprost do umywalek. Prychnąłem i ruszyłem za nią.
- Nic nie powiesz? - spytałem.
Kobieta spojrzała na mnie w odbiciu lustra, a na jej twarzy mogłem dostrzec furię, która o mało z niej nie wyszła.
- A co ja mam Tobie powiedzieć? - syknęła. - Czego Ty ode mnie oczekujesz?
- Chwili rozmowy. - powiedziałem, opierając się o ścianę.
Dziewczyna roześmiała się i obróciła do mnie twarzą.
- Słuchaj, Luke.. - zaczęła. - Mówiłam już, że nie mam zamiaru prowadzić z Tobą konwersacji. To wszystko to był jakiś obłęd, dobra? - spojrzała prosto w moje lica, a w kącikach jej oczu mogłem zobaczyć czające się łzy. - Daj mi spokój. Od dzisiaj nasze relacje ograniczają się tylko do biznesowych. Ty rób sobie co chcesz, całuj się z kim chcesz.. To nie jest mój interes.
Zabolały mnie jej słowa.. Brzmiała tak bardzo obojętnie, a ja przecież wiedziałem, że tak się nie czuje. Złapałem jej dłoń i przysunąłem do niej bliżej.
- Rose, to nie jest tak jak myślisz.. - zacząłem. - Daj mi to wyt..
Kobieta gwałtownie zabrała swoją rękę z mojego uścisku i cofnęła o kilka kroków.
- Odpuść, Luke. Nie obchodzi mnie to, co masz mi do powiedzenia. Nigdy nie powinno, oprócz rzeczy dotyczących naszej terapii. I od teraz się tego trzymajmy..
Po tych słowach zwyczajnie wyszła z toalety zostawiając mnie tak samego. Cholera, dlaczego nie mogła dać mi wyjaśnić?! Przecież to Rose ma w pełni moje serce, a tamta kobieta nic dla mnie nie znaczyła! Mogła mnie wysłuchać, mogła dać mi na to szansę! Uderzyłem pięścią w ścianę i wybiegłem za nią. Nie zostawię tak tej sprawy.. U wyjścia czekali już na nas pozostali towarzysze. No i to byłoby na tyle ze znalezieniem chwili na rozmowę z moją ukochaną. Westchnąłem i schowałem ręce do kieszeni.
- To co, idziemy? - spytała Rose swoim zwyczajnym głosem.
Auć.. Zachowywała się tak, jakby całkiem nie obchodziła jej cała ta sytuacja. Może faktycznie tak było, a ja sobie to uroiłem? Zagryzłem wargę i ruszyłem za moimi towarzyszami. Kiedy doszliśmy do strzelnicy, panowie rzucili się na to jak na mięso! Oczywiście na pierwszy ogień poszli Michael wraz z Calumem. Czerwonowłosemu się nie powiodło, zaś Calum ustrzelił kilka butelek i wygrał małego misia.
- Lou, mam coś dla Ciebie! - krzyknął, rzucając w niego misiem.
Tomlinson w ostatniej chwili złapał pluszaka i zaczął się śmiać jak kretyn. Podszedł do Hood'a i mocno go przytulił.
- Oo, dziękuję! - zaczął krzyczeć poprzez śmiech.
Michael postanowił spróbować szczęścia po raz kolejny, zaś miejsce Caluma zajął Liam.
- Tak jest! - wydarł się Clifford, zestrzeliwując ostatnią przeszkodę. - Wygrałem!
Oczywiście nie zestrzelił wszystkich, przez co jego miś był mniej więcej rozmiarów tego, którego dostał Louis. Michael z uśmiechem podszedł do Rose i wręczył jej brązowego pluszaka.
- To w podzięce za zorganizowanie tego wypadu. - uśmiechnął się szeroko. - No i upilnowanie tego pacana, żeby nie skakał sobie do gardeł z Harrym.
Styles jak na zawołanie zaczął się śmiać, zaś ja wpatrywałem się tępo w kobietę, która przyjęła niedźwiadka od Clifforda. Uśmiechnęła się szeroko i przytuliła chłopaka do siebie.
- To urocze. - powiedziała poprzez śmiech. - Dziękuję! Od dzisiaj będzie ze mną spał.
I znowu te uczucie zazdrości.. I to o kogo? O mojego przyjaciela! Zmierzyłem go wzrokiem, a to nie uszło czujności Ashtona. Irwin podszedł do mnie i uderzył mnie w ramię.
- Opanuj się, kretynie. - syknął.
Prychnąłem i spojrzałem w oczy Asha.
- Wiesz jak wygląda sytuacja.. - westchnąłem. - Opowiadałem Tobie przez telefon, co czuję do Rose.. To ja powinienem jej dawać teraz misia..
Irwin podszedł do mnie tak blisko, że nasze twarze dzieliło kilka centymetrów.
- Sam jesteś sobie winien, Luke. - burknął. - Ciesz się, że nie widziałeś jej miny w chwili, w której zauważyła Ciebie z tamtą.. dziewczyną. Zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo ją zraniłeś?
Prychnąłem i odsunąłem się od niego.
- Jakoś nie wygląda na załamaną.. - rzuciłem niepewny.
Całą rozmowę usłyszał Harry, który stał tuż obok mnie. Prychnął i klepnął mnie w łeb.
- Jesteś kretynem! - wydarł się. - Używasz czasami tego, co znajduje się pod Twoją kopułą?!
Chciałem coś jemu odpowiedzieć, ale zrezygnowałem. Widziałem, że Irwin tym razem poparł Styles'a. Z drugiej strony o co biega Harry'emu? Mówi tak, żeby podtrzymać naszą umowę, czy po prostu naprawdę tak o mnie myśli? W końcu słyszał całą rozmowę z Ashem. Miałem ich dość i podszedłem do lady, aby móc wyładować się na Bogu ducha winnych butelkach. Ku mojemu zaskoczeniu zestrzeliłem wszystkie, przez co mogłem wybrać sobie misia wielkości Melanie. Skoro Cliffordowi się udało, to może i ja spróbuję? Wziąłem pluszaka i podszedłem do Rose.
- To na przeprosiny. - wyszeptałem z nadzieją, że przyjmie podarek.
Kobieta mierzyła nie wzrokiem, po czym bez żadnego słowa wzięła misia i podeszła do swojej siostry.
- Trzymaj, młoda. - powiedziała z uśmiechem. - Przyda się Tobie, bądź mojemu siostrzeńcowi.
Mel podbiegła przytulić się do mnie i prawie, że wykrzyczała w moją klatkę piersiową.
- Dziękuję, Luke!
Spojrzałem jeszcze raz na Rose, aby zobaczyć w jej oczach mieszaninę emocji. Miałem ochotę usiąść i płakać z powodu tego, co się wydarzyło dzisiejszego dnia. Wszystko popsułem.. Objąłem Mel ramieniem i powiedziałem bez przekonania.
- Nie ma za co..

▼ Rose ▼
Przez cały dzień próbowałam ignorować Hemmingsa oraz jego zaczepki. Wolałam udawać, że nic między nami nigdy nie zaszło, ponieważ to byłoby dla mnie najlepsze. Odłączenie się od Luka, ograniczenie naszych kontaktów do biznesowych. No ale.. Powiedzieć i próbować coś zrobić to jedno, zaś myśleć i czuć to drugie.. Moje zranione serce wciąż ciągnęło mnie do Hemmingsa, a ja nie potrafiłam nad tym zapanować. Pieprzona miłość! Po kolejnych kilku spędzonych wspólnie godzinach nasze spotkanie dobiegło końca. W końcu będę mogła odłączyć się od tego koszmaru.. Zaoferowałam Harry'emu, że podrzucę go do Sue, na co ten entuzjastycznie zaczął kiwać głową. Fabian zaś stwierdził, że musi coś załatwić po drodze, przez to przejdzie się na pieszo. Westchnęłam i zabrałam jednego dużego dzieciaka wraz z Melanie do auta. Za nami szedł nie kto inny, niż Luke. Podałam kluczyki Harry'emu i skinęłam głową na pojazd.
- Wsiądźcie, a ja zaraz dojdę.
Styles przyglądał się mi przez moment, po czym jego wzrok padł na Hemmings'ie, a następnie znów na mnie.
- Mogę to załatwić. - zaoferował się. Spojrzałam na niego zaskoczona, na co się roześmiał. - Daj spokój, Rose. Przecież widzę, że coś jest nie tak.
Posłałam jemu ciepły uśmiech i pokręciłam głową.
- Wszystko jest tak, jak powinno, Harry. - mruknęłam. To była szczera prawda! Od początku powinno być tak, że ja i Luke nie zbliżamy się do siebie prywatnie. - Dam sobie radę. Dzięki.
Mężczyzna odszedł mrucząc coś pod nosem. Jęknęłam i skierowałam się do stojącego nieopodal Luka.
- Rose, dzięki Bogu.. - zaczął, podchodząc do nie. - Przepraszam Cię za wszystko. Przysięgam Ci, że to nie była moja wina. Too.. ta laska się na mnie rzuciła. Nawet nie wiesz jak mamy pokręcone fanki! Ja tego nie chciałem, uwierz mi, proszę. Żadna inna kobieta się dla mnie nie liczy, Rose.
W jego oczach mogłam dostrzec skruchę.. Ale cholera! To nie była jego wina? Gdyby chciał, to równie dobrze mógł nie dopuścić do tego pocałunku! Hyh, i ten jego uśmieszek.. To się jemu podobało, wtedy było to perfidnie wymalowane na jego twarzy. Zacisnęłam pięści i zmusiłam się, aby mój głos nie był spięty.
- Chciałam tylko przekazać, żebyś zabrał dzisiaj resztę swoich rzeczy. - westchnęłam. - W domu będę nie szybciej niż za godzinę, więc proszę Cię, zrób to przed moim powrotem. Klucz zapasowy zostaw tam, gdzie zawsze.
Bez żadnego słowa odwróciłam się i skierowałam wprost do samochodu. Wsiadłam na miejsce kierowcy i ruszyłam zaraz po tym, jak Harry oddał mi kluczyki. Po drodze Melanie usnęła pod wpływem tych wszystkich wrażeń, przez co mogłam na spokojnie porozmawiać ze Styles'em.
- O co wam poszło pod ta strzelnicą? - spytałam, spoglądając na niego kątem oka.
Chłopak wzruszył ramionami i spojrzał przed siebie.
- Ja tylko powiedziałem Lukowi prawdę.
Jego ton dał mi do zrozumienia, że nie chce kontynuować tego tematu. Wzięłam więc głębszy wdech i niepewnie zaczęłam.
- Słuchaj, Harry.. - jak to powiedzieć? - Mam do Ciebie wielką prośbę.
Mężczyzna odwrócił się w moją stronę z lekkim uśmiechem.
- Tak?
Skrzywiłam się i powiedziałam ledwo słyszalnym głosem.
- Nie mów Sue o tym, co się dzisiaj wydarzyło. - spojrzałam na niego. - Ona nie musi wiedzieć o dzisiejszej sytuacji z Lukiem..
Mężczyzna prowadził ze sobą wewnętrzna bitwę, po czym skinął głową.
- Zgoda.. - chciałam coś powiedzieć, lecz mi przerwał. - Pod warunkiem, że powiesz mi o co chodzi.
Westchnęłam i zapadłam się w fotel. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę musiała mówić o moich sprawach Styles'owi. Ale wiedziałam, że on nie złamie danej mi obietnicy.
- Widziałam jak Luke całował się z jakąś laską.. - mruknęłam.
Harry wziął głęboki wdech i oparł się plecami o drzwi.
- Kto by pomyślał.. - zaczął, po czym ponownie na mnie spojrzał. - Zabolało Cię to, prawda? Czyli Hemmings nie jest Tobie obojętny, co?
Posłałam jemu lekki uśmieszek. Nie musiałam nic mówić, bo widziałam po nim, że to było dla niego najlepszą odpowiedzią. Westchnął ciężko i usiadł normalnie w fotelu, opierając się głową o szybę.
- Masz moje słowo, że nie powiem nic na ten temat Sue. - mruknął. - Ale uważam, że sama powinnaś to zrobić.
Po drodze nie wymieniliśmy więcej ze sobą żadnego słowa. Odstawiłam go pod dom przyjaciółki, po czym odwiozłam Melanie do domu rodziców. Miałam dość tego wszystkiego.. Najchętniej położyłabym się i spała tak długo, jak tylko się da. Po piętnastu minutach zajechałam na swój podjazd i zaparkowałam samochód. Wysiadłam z niego i pospiesznie ruszyłam w kierunku drzwi. Sprawdziłam swój schowek na klucz i z ulgą stwierdziłam, że był na miejscu. Dobrze, to znaczy, że Hemmings zabrał już swoje manaty. Weszłam do mieszkania i bez robienia czegokolwiek skierowałam się do swojego łóżka, aby tam dać w końcu upust moim emocjom i łzom..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz