sobota, 9 stycznia 2016

Chapter Twenty - Four


 "Rozdział nie jest ocenzurowany. Może zawierać przekleństwa i obraźliwe słowa."

▼ Luke ▼
Z samego rana obudziło mnie lekkie łaskotanie po twarzy. Otworzyłem oczy i zobaczyłem Rose sięgającą po telefon leżący z mojej drugiej strony. Dłonią delikatnie przesunąłem jej włosy z mojego ciała i założyłem jej za ucho.
- Może pomogę, co? - zaoferowałem się.
Dziewczyna wzdrygnęła się słysząc mój głos i praktycznie wydarła się wprost do ucha. Dopiero teraz odczułem jak piekielnie boli mnie głowa. Jęknąłem i zamknąłem oczy.
- Nie, nie trzeba. - wyszeptała.
Zaśmiałem się cicho i lewą ręką sięgnąłem po komórkę, co by nie musiała na mnie wchodzić. Chociaż szczerze mówiąc.. Mnie by się to podobało. Podałem jej to cholerne urządzenie i schowałem głowę pod kołdrę.
- Rose, mogę mieć do Ciebie prośbę? - zaskomlałem. - Przyniosłabyś mi szklankę wody?
Kobieta prychnęła i gwałtownie ściągnęła ze mnie nakrycie.
- Za to, że opróżniliście mi cały barek? Przez dwa lata zbierałam najlepsze wina, a wy mi je wszystkie wychlaliście w jeden wieczór! Kac morderca jest bez serca, Luke.
Odchyliłem się i pocałowałem ją delikatnie w policzek.
- Proszę? - wymruczałem.
Rose rzuciła pod nosem kilka niezrozumianych przeze mnie przekleństw i wyszła z pokoju. Z uśmiechem sięgnąłem po kołdrę, która leżała na podłodze i szczelnie się przykryłem. O tak.. Dzisiaj nie mam zamiaru z niego wychodzić. Po około pięciu minutach do pomieszczenia wpadła rozdygotana Rose, niosąc w ręku szklankę z wodą.
- Powiedz mi, że żartujesz. - szepnęła do słuchawki telefonu, przez który rozmawiała. - Jest aż tak źle?
Podała mi naczynie do ręki i usiadła na krańcu łóżka.
- Czy on gdzieś dzisiaj wychodzi? Mhm.. No dobra.. To ja tam do was wpadnę.
Rose zakończyła połączenie i schowała twarz w dłonie.
- Wszystko w porządku? - spytałem, podciągając się do niej.
Dziewczyna odwróciła się do mnie przodem, a na jej twarzy wymalowana była furia.
- Nic nie jest w porządku. - warknęła. - Dzwoniła do mnie Sue i powiedziała, że Le jest załamany po tym, co usłyszał od Nikol wczorajszego wieczora.
Faktycznie ta dziunia wczoraj za dużo sobie pozwoliła. Najgorszy był widok Rose rozumiejącej całą sytuację, ale starającej się wszystkim dogodzić. Cholera, gdyby nie była taka grzeczna i poukładana to z pewnością wywaliłaby ją na zbity pysk! Najbardziej na tym ucierpiał jednak Le wraz z jego partnerem.. Westchnąłem i objąłem ją ramieniem.
- Daj spokój, Rose. To nie Twoja wina.. Nie powinnaś się tym zamartwiać.
Dziewczyna strąciła moją rękę i gwałtownie wstała.
- Wcale nie powinnam była jej zapraszać! - wydarła się. - To był mój cholerny błąd! Zachciało mi się jednoczyć znajomych na święta..
Wstałem za nią i ostrożnie do niej podszedłem.
- Rose.. - zacząłem spokojnym głosem. - Nie obwiniaj się za to. Chciałaś dobrze, a to że Nikol zachowała się tak, jak się zachowała..
Kobieta przyglądała mi się przez chwilę, po czym napięła swoje mięśnie i skierowała w kierunku drzwi.
- Wychodzę. - rzuciła przez ramię.
Bez zastanowienia ruszyłem za nią w samych slipach na przedpokój.
- Gdzie Ty idziesz, kobieto?
Nigdy nie widziałem tak wściekłej Rose, nawet wtedy kiedy próbowała rozdzielić mnie i Adriana. To było oczywiste, że nie wypuszczę jej samej w takim stanie. Nerwy nigdy nie pomagają w życiu codziennym, a tym bardziej jeśli moja ukochana chciałaby wsiąść za kółko.
- Jadę do restauracji. - warknęła, sięgając po kluczyki. - Muszę złożyć komuś wizytę.
Zagrodziłem jej drogę i spojrzałem głęboko w oczy.
- Jesteś pewna, że chcesz tam jechać?
Na jej twarzy była mieszanka emocji.. Ból, wściekłość, załamanie, a do tego te jej poczucie winy.. Skinęła lekko głową i próbowała mnie wyminąć.
- Jak nigdy wcześniej. - fuknęła.
Jęknąłem i złapałem ją za rękę.
- Daj mi się ubrać i pojadę z Tobą. - chciała coś powiedzieć, leczy natychmiast jej przerwałem. - Nie myśl sobie, że wypuszczę Ciebie samą z domu w takim stanie.
Spoglądała mi prosto w oczy przez jakiś czas. Walka o dominację, co? Na moje szczęście przełamała się po jakimś czasie i zrezygnowana oparła się o kanapę.
- Masz minutę.

▼ Rose ▼
Telefon Sue tak podniósł mi ciśnienie, że nie mogłam nad sobą zapanować. Musiałam coś zrobić i już ja wiedziałam co dokładnie. Razem z Lukiem zajechałam wprost do restauracji, w której pracują Adrian i Nikol. Wysiadłam z auta i trzasnęłam nimi tak mocno, że aż cały się zatrząsł.
- Ej, ale nie musisz wyładowywać się na niewinnym samochodzie. - parsknał Luke.
Wystarczyło jedno spojrzenie, żeby Hemmings podniósł ręce w geście poddania. Zakluczyłam pojazd i skierowałam się wprost do lokalu. O dziwo okazało się, że było w nim dość sporo ludzi. Mi bez różnicy, z kolei gorzej dla pracownicy tego gówna. Podeszłam do lady i mocno uderzyłam w dzwonek. Nikt nie podszedł więc zrobiłam to jeszcze raz i jeszcze raz..
- Spokojnie, już ide. - rozbrzmiał głos mojego przyjaciela. Spojrzał na mnie i szybko zszedł jemu ten uśmieszek z twarzyczki. - Matko, Rose. Co Ci się stało?
- Zawołaj ją. - syknęłam.
Adrian ze zdziwienia uniósł brwi i spojrzał to na mnie, to na siedzącego obok Luka.
- To nie jest najlepszy mom..
- Adrian, do cholery! Zawołaj mi ją! Natychmiast! - warknęłam prosto w twarz mojego przyjaciela.
Zrezygnowany chłopak skinął lekko głową i zwrócił się do mojego towarzysza.
- Dobra, ale wyprowadź ją z lokalu.. - wyszeptał. - Przecież jak ona wybuchnie, to spłoszy mi wszystkich klientów.
W oczach Hemmingsa zauważyłam  błysk rozbawienia, jednak szybko zniknął. Odchrząknął i skinął powoli głową.
- Poczekamy na zewnątrz.
- Ja się nigdzie nie wybieram. - powiedziałam, ściagając kurtkę.
Luke nic nie powiedział, tylko złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Byłam w takim szoku, że nawet nie zareagowałam na czas, żeby móc się zaprzeć. Wyprowadził mnie z lokalu i stanął kawałek dalej na parkingu. Wzięłam z dwa głębokie wdechy i zwróciłam się twarzą do mojego podopiecznego.
- No co? - spytał, wzruszając ramionami. - Inaczej narobiłabyś biedy nie tylko Nikol, ale także Adrianowi. A tego chyba nie chcesz, co?
Skinęłam powoli głową i szybko policzyłam do dziesięciu.
- Luke.. - zaczęłam. - Nie pozwól, żebym zrobiła coś głupiego..
Chłopak uśmiechnął się i pocałował w dłoń, którą wciąż trzymał w swojej ręce.
- Żaden problem.
Za plecami usłyszałam charakterystyczny dźwięk zamykanych drzwi. Odwróciłam się w tamtą stronę i zauważyłam zmierzających w naszym kierunku Adriana i Nikol. Na widok tej podłej żmii miałam ochotę podbiec do niej i wydrapać jej oczy. Ona głęboko skrzywdziła Le, a tego nie popuszczę. Ten chłopak był dla mnie prawie jak brat.
- Witam, gołąbeczki. - powiedziała z uśmiechem. - Jak mija dzionek?
Zacisnęłam pięści tylko po to, aby nie podejść i jej nie przywalić. Każde jej słowo było tak przesiąknięte jadem i sarkazmem, że aż się we mnie gotowało.
- Coś Ty wczoraj naopowiadała Le? - warknęłam wprost w jej twarz.
Kobieta głośno się roześmiała i skrzyżowała ramiona na piersi.
- Mówisz o tym geju? - prychnęła. - Nic, poza najszczerszą prawdą.
- Żebym ja zaraz Tobie nie dała czegoś szczerego od serca. - syknęłam, ledwo nad sobą panując.
Dziewczyna głośno się roześmiała i przysunęła do mnie bliżej.
- Daj spokój, Rose. Chyba nie będziesz broniła mężczyzny, który ucieszyłby się na widok innego penisa, co?
Posłałam jej sztuczny uśmiech i gwałtownie uderzyłam prosto w twarz z prawej ręki.
- Jeszcze raz go obraź, a do końca życia mnie popamiętasz! - krzyknęłam. - Jesteś zwykła, plastikową lalą, mającą w głowie kompletną pustkę. Czy Ty chociaż przez chwilę pomyślałaś o tym, co czują Le i Fabian?!
Nikol niebezpiecznie się do mnie zbliżyła, sycząc mi prosto w twarz.
- Gówno mnie to obchodzi.
Adrenalina znowu wzięła górę. Popchnęłam ją tak mocno, że gdyby nie stojący za nią Adrian, to ta laska wyrżnęłaby pięknego orła. Cholera, że też musiał się tam znaleźć! Podeszłam do niej bliżej i złapałam jej podbródek w rękę.
- Rose, uspokój się.. - zaczął niepewnie Adi.
Odrzuciłam jej twarz na bok i wbiłam swój wzrok w przyjaciela.
- Ja mam się uspokoić? - wyszeptałam do niego. - Przez tą kretynkę Le stał się zamknięty dla Fabiana, bo tak mocno zabolały go jej słowa! Ale co może to Ciebie obchodzić? Przecież padło to z ust Twojej laski, więc co tam, hyh?
Może to nie fair, że wyżywałam się na Adrianie. Ale, cholera, naprawdę nie mogłam nad sobą zapanować! Mężczyzna zacisnął szczękę i warknął przez zęby.
- Skończ mówić tak, jakbym miał z tą kretynką coś wspólnego!
- Kretynką? - oburzyła się Nikol i podeszła do mojego przyjaciela. - Kilka dni temu wypłakiwałeś się na moim ramieniu z powodu tej psychopatki, a teraz określasz mnie „kretynką”?
- A czego Ty się spodziewałaś? Chyba nie sądziłaś, że Adrian zwróci na Ciebie uwagę, skoro nigdy nie był Tobą zainteresowany? Wszyscy to widzieli! Tylko Ty byłaś tak ślepa i naiwna, żeby tego nie zobaczyć. - prychnęłam.
Te słowa zabolały ją bardziej, niż jakakolwiek obelga. W jej oczach pojawiły się łzy, a ja poczułam z tego mroczna satysfakcję. Najwyraźniej wcześniej przypuszczała taką systuację, a teraz jej obawy się potwierdziły. Nie zamierzałam jej współczuć. Zbliżyłam swoją twarz na odległość kilku centymetrów.
- A wracając do tematu.. Le może być homoseksualistą, ale Ty nie dorastasz jemu charakterem nawet do pięt. - warknęłam. - Niech jeszcze raz usłyszę, że obrażasz mojego przyjaciela, a przysięgam Ci, że ponownie się tutaj pojawię.
- Suka.. - syknęła przez łzy.
Niewiele myśląc odwinęłam się jej ponownie, tym razem waląc w drugi policzek. Musiałam się jakoś wyładować, a to przynosiło mi ulgę. Poczułam na ramieniu dłonie, które ciągnęły mnie w tył.
- Rose, odpuść.. - wyszeptał Luke do ucha.
Odwróciłam się do niego przodem i posłałam lekki uśmieszek.
- Nikol, Adrian! - rozbrzmiał głos szefa wprost z restauracji. - Nie ma czasu na pogaduchy! Wracać do pracy!
Pracownicy lokalu odeszli bez żadnego słowa, a ja wzięłam kilkanaście głębokich wdechów na uspokojenie. Teraz było mi lżej na duszy, a dotyk blondyna sprawiał, że resztki złości i furii gdzieś przepadły. Podeszłam i wtuliłam się w niego.
- Jedziemy? - wyszeptał mi w włosy. - Mam na dzisiaj umówione ważne spotkanie.
- Z kim? - spytałam, spoglądając jemu w twarz.
- Kumpel z branży.
Skinęłam głową i ruszyłam w kierunku samochodu.
*
Odwiozłam Luka do domu, a sama zaś pojechałam pod kamienicę Sue. Musiałam porozmawiać z Le i przeprosić go za to, co miało miejsce wczoraj. Domofon odebrała babcia Klara i wpuściła mnie do mieszkania. Przez całą drogę do góry rozmyślałam nad tym, co powiem swojemu przyjacielowi. Będąc na piętrze mieszkanie Sue znieruchomiałam. Co jeśli on w ogóle nie ma ochoty mnie widzieć? Rose, bądź dobrą przyjaciółką, do cholery. Musisz z nim porozmawiać! Wzięłam głębszy wdech i zapukałam do drzwi. Wrota uchyliły się, a ze szpary wysunęła się głowa babuszki.
- Witaj, Rosemarie. Sue właśnie zasnęła, więc nie wiem..
- Ja tym razem nie przyszłam do Sue. - odpowiedziałam, musząc się na uśmiech. - Chciałam porozmawiać z Le i Fabianem.
Miałam wrażenie, że Klara chciała coś powiedzieć, ale jakby w ostatniej chwili ugryzła się w język. Wpuściła mnie do mieszkania, a ja automatycznie skierowałam się do pomieszczenia, w którym spali chłopcy. Zapukałam niepewnie i czekałam na odpowiedź.
- Sue, daj już spokój. - rozbrzmiał głos Fabiana.
- Tym razem to nie ta pani psycholog. - odpowiedziałam. - Tu Rose, wpuść mnie, proszę.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. - odpowiedział.
Za drzwiami usłyszałam szepty i szuranie, po czym panowie postanowili mnie wpuścić. Klamka poruszyła się, a u wejścia zauważyłam Le. Rany, nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałam go tak załamanego..
- Możemy porozmawiać? - spytałam niepewnie.
Mężczyzna zaprosił mnie gestem do środka i zamknął za mną drzwi. Usiadłam na łóżku i spojrzałam to na Le, a to na jego partnera.
- Słuchajcie.. - odchrząknęłam, żeby nabrać więcej pewności w głosie. - Ja.. Nie wiem jak mam to powiedzieć.
- Najlepiej prosto z mostu. - odpowiedział Le zmuszając się do uśmiechu.
- Chciałam was przeprosić za wczorajszą sytuację.. - wbiłam swój wzrok w przyjaciela. - Nie miałam pojęcia, że ona jest zdolna do czegoś takiego. To jest.. Cholera, no.. Jębnięta kobieta, której brakuje piątej klepki.. To był mój błąd, że ją zaprosiłam.. Naprawdę przepraszam z całego serca.
Chłopak usiadł obok mnie i poklepał mnie po udzie.
- Rose, tutaj nie chodzi o to, czy zrobiłaś dobrze zapraszając ją na kolację. Miałaś do tego prawo, no bo w końcu to była Twoja impreza..
Wzięłam jego dłoń w ręce i spojrzałam prosto w oczy.
- Nie przejmuj się tym, co ona powiedziała, Le. - westchnęłam. - Ona jest jedna na masę innych osób, które uważają Was za wspaniałe osoby. Wasza orientacja nie jest żadną ujmą, czy obrzydlistwem. Nikol się myliła. Cholera, Lue.. Znam Ciebie nie od dziś i z czystym sercem stwierdzam, ze jesteś najbardziej porządnym facetem, który stąpa po Ziemi i żadne słowo, które wczoraj zapadło, nie jest prawdziwe chociażby w najmniejszym stopniu.
Le uśmiechnął się pod nosem i objął mnie ramieniem.
- Miło, że się starasz, Rosemarie.
__________________________________________________________________________________
Witam, cześć, dzień dobry! Po długiej przerwie powracamy do Was z jeszcze większym zapasem energii na dalsze pisanie! Myślę, że wybaczycie nam długą nieobecność, co? :D W każdym razie mam nadzieję, że radośnie przeżyliście święta oraz wstąpiliście w 2016 rok z dużym przytupem. Rozdziały będziemy dodawać według starego grafiku, tak więc kolejnego możecie się spodziewać już w środę (13.01). Życzę wszystkim udanej soboty! :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz