sobota, 23 stycznia 2016

Chapter Twenty - Eight [SYLWESTER]




Rozdział zbiorowy
*Sue
Myślałam, że ten sylwester spędzimy w miłym gronie i będziemy się nieźle bawić. A tu proszę, po samym wyglądzie Le można było stwierdzić, że nie potrzebowaliśmy żadnej Nikol aby zepsuła nam całą imprezę i wszystko związane z tym.
Le jakby nigdy nic wyszedł z łazienki ubrany w dżinsopodobne spodnie i w jasno niebieską koszulę. Oczywiście nie przejmował się tym, że miał ją rozpiętą, a smok na jego piersi wyglądał jakby chciał nas pożreć.
-co tak stoicie jak kołki? -pyta mnie i Harrego -nic się samo nie zrobi -jestem trochę zdezorientowana jego zachowaniem. Ja pewnie w tej chwili panikowała bym, a on zachowywał się, tak jakby to co się wydarzyło nie miało najmniejszego znaczenia.
-Le... czy wszystko w porządku? -pytam i wtedy drzwi do mojej sypialni otwierają się. Wychodzi z niej Fabian. Patrzy na nas, a później jakby nigdy nic wchodzi do pokoju, który dzieli z Le. Wzdrygam się, gdy Le idzie za nim. Jego mina mówiła wyraźnie, co się zdarzy za chwilę.
Zasłaniam uszy, kiedy słyszę pierwsze krzyki. Le wrzeszczy jak oszalały, a Fabian mu wtóruje. Lecą takimi wyzwiskami, że moje uszy zaczynają zielenieć, a mój mózg chce eksplodować.
Spoglądam na Harrego, a on się głupio uśmiecha... nawet nie chciałam wiedzieć o czym w tej chwili myśli i co siedzi w jego głowie. Nawet w jednej dziesiątej nie mogłam go zrozumieć. Bawiły go przedziwne sytuacje, a jeszcze inne zadziwiały.
Uderzyłam go ze złości w ramię i poszłam do swojej sypialni. Fabian nawet nie skorzystał z mojeg łóżka. Na podłodze obok mojej szafy leżał koc. Idiota musiał spać na podłodze! Zostawił jednak telefon, na którym dalej wyświetlała się wiadomość. Nie chciałam patrzeć, ale sam podpis adresata mnie do tego zmusił: LuLu.
Daj mu spokój! Jeśli go kochasz, to nie wiem co Ty odwalasz! Jakby nie była Twoją siostrą, to bym Cię teraz zabiła!
Jestem trochę w szoku. Odkładam telefon Fabiana na szafkę nocną. Czuję się trochę nie fair w stosunku do niego.
Nikt z nas nigdy nie poznał rodziny Fabiana, nawet nie wiedziałam że ma siostrę. Byłam ciekawa, czy Le poznał ich.
Biorę swoje rzeczy i idę wziąć szybki prysznic i się przygotować do imprezy, która może się okazać największą wpadką w moim życiu.
*
Prysznic mnie odświeżył i dodał trochę więcej energii. Nie miałam zielonego pojęcia jak ja to wszystko przeżyję. Z lekkimi obawami wyszłam z łazienki i stanęłam jak mur, kiedy zobaczyłam trzech chłopaków zajmujących się zastawianiem stołu na imprezę. Nie było widać, że między nimi toczy się jakakolwiek wojna. Byli dla siebie uprzejmi i co najdziwniejsze Fabian z Le łapali się za ręce i uśmiechali do siebie. Nie to nie było dziwne! To było na miejscu. To było cudowne!!
Chyba nie będę miała dziś lepszej niespodzianki, niż to że oni się pogodzili. Cieszyłam się ich szczęściem.

*Harry
Stałem i wpatrywałem się w stół, kiedy Fabian i Le kłócą się o ustawienie sprzętu muzycznego. Nie wiem już co mam ze sobą począć. Nie jestem pewien czy powinienem pójść do sypialni Sue, czy nie.
-Harry zaśpiewa -mrużę oczy i patrzę na Fabiana, który wpatruje się we mnie z uśmiechem.
-mam wolne, zapomnij -unoszę dłonie do góry i kręcę przecząco głową. Nie miałem najmniejszego zamiaru śpiewać na jakiejkolwiek imprezie, nawet jeśli poprosiłaby mnie o to Sue. Nie chciałem śpiewać ani dziś, ani jutro... chciałem mieć po prostu wolne i niczym się nie przejmować.
*
Zapukałem cicho do „naszej” obecnie sypialni i wszedłem. Sue siedziała przed lustrem i prawdopodobnie robiła sobie makijaż. Miała na sobie ciemny szlafrok, musiałem zamknąć oczy, bo zacząłem sobie wyobrażać, że go z niej ściągam. Powoli, całując jej szyję, a później ramię...
-Harry? -jej głos zabrzmiał jakby był oddalony o parę kilometrów. -Harry... -jej dotyk na moim ranieniu przelał czarę, chwyciłem ją w ramiona i przycisnąłem mocno do siebie. Nie otwierając oczu wyszeptałem jej do ucha.
-pocałuję cię, nawet jeśli dostane za to w pysk -otwieram oczy i napotykam jej zdziwione oczy. Nie obchodzi mnie to teraz, po prostu wbijam się w jej usta swoimi. Mam ochotę jęczeć z przyjemności. Ostatnio jak się całowaliśmy, była odurzona alkoholem i nawet tego nie pamiętała, ale przynajmniej tym razem nie było czuć od niej alkoholu a mięte i coś drętwego. Domyśliłem się, że to była szminka i prawdopodobnie obydwoje jesteśmy teraz nią usmarowani.
Kiedy się ostatecznie od niej odrywam, wyszeptuje przy jej ustach.
-pięknie dziś wyglądasz...

*Sue
Po pocałunku z Harrym, nabrałam jakby więcej energii. W pół godziny zrobiłam to co panom nie udało się zrobić przez godzinę. Biegałam po całym mieszkaniu i przygotowywałam wszystko na przyjęcie naszych gości, przystanęłam tylko na moment, aby zobaczyć Harrego wychodzącego z łazienki. Miał na sobie ciemne spodnie i standardowo koszule zapiętą tylko na trzy ostatnie guziki. Miałam ochotę zapiąć go pod samą szyję. Byłam cholernie zazdrosna! Matko... byłam zazdrosna! Jakim cudem?!
*
Pierwsza pojawiła się Rose, byłam trochę zdziwiona, że przyszła sama. Kiedy zapytałam ją o Luka, powiedziała że mieszka teraz w jakimś hotelu. Chciałam zapytać w jakim hotelu i dlaczego, ale powstrzymał mnie Harry, który wyłonił się za moimi plecami. Wciągnął do środka Rose i zaczęli szeptać do sobie. Wyglądało jakby się kłócili. Zabolało mnie to trochę... moja najlepsza przyjaciółka i przyjaciel mieli przede mną tajemnice.
Moją uwagę od nich odwrócił dzwonek do domofonu.
-halo... to ja Louis... -o Louisie nie mogłam zapomnieć, to była jedna z pierwszych moich wpadek przy moim spotkaniu z Harrym.
Odwróciłam się w stronę Harrego, dalej dyskutował o czymś z Rose. Widać, że moja przyjaciółka była nie ugięta, bo Harry zaczął się denerwować. Nawet nikt na ziemi nie wie jak bardzo chciałam dowiedzieć się o czym tak dyskutują.
Harry spojrzał w moją stronę i nasz wzrok się skrzyżował. W jego oczach widzę pustkę. Tak jakby był wyprany ze wszystkich uczuć, kiedy jednak spogląda ponownie na Rose widzę w nich złość.
Rose ciągle kręci głową, Harry zaciska usta. Nigdy go takiego nie widziałam, nie wiem ile jeszcze siedzi w nim osób. Ciągle przedstawiał inną twarz, nie wiedziałam teraz która z nich była prawdziwa.
Nagle dostaję drzwiami w ramię. Jęczę głośno i pocieram bolące ramie. Krzywię się i odkrywam, że to najlepszy przyjaciel Harrego potraktował mnie drzwiami. Chłopak zaczął mnie przepraszać i zamknął w stalowym uścisku. Kątem oka widzę, że Harry na nas patrzy. Mam cichą nadzieje, że podejdzie do nas i odklei ode mnie swojego przyjaciela, ale dzieje się inaczej. Harry po sprawdzeniu co się dzieje odwraca wzrok i znowu skupia się na Rose.
Dawno mnie nic tak nie zabolało jak to. Ze złości sama odpycham chłopka i ze sztucznym uśmieszkiem zapraszam ich do środka. Mam nadzieję, że Le zajmie się nowo przybyłymi.
Nie zdążam zamknąć drzwi, kiedy domofon znowu się odzywa. Tym razem przybył Michael i Ashton. Przez otwarte drzwi słyszałam jak biegną po schodach. Mam nadzieję, że żaden z moich sąsiadów nie zachce złożyć mi wizyty za taki hałas, albo nie wezwą policji.
Kiedy chłopcy dobiegają do moich drzwi śmieją się i dyszą głośno. Czerwonowłosy podaje mi wino i kwiaty, natomiast kolo w okularach głupio się śmieje. Wpraszam ich do środka.
-Hood z Hemmings'em lekko się spóźnią -mówi czerwonowłosy -lekkie problemy
-to znaczy? -pytam
-zobaczysz -słowo zobaczysz, niezbyt dobrze na mnie wpływa.
-co zobaczę? -pytam zła. Mam ochotę ich wszystkich udusić. Nie chciałam nic zobaczyć, ja chciałam to wiedzieć... TERAZ!
Chłopcy mnie mijają i uśmiechają się lekko pod nosem. Mam ochotę wziąć i zderzyć ich głowami... mocno, tak żeby ich zabolało. Coś przede mną ukrywali i to naprawdę nie był najlepszy pomysł.
Zamykam drzwi, kiedy czyjaś noga ląduje między futryną a nimi. Spoglądam na buty i mogę stwierdzić z czystym sumieniem, że wiem do kogo należy ten ciemny but.
-Peter -otwieram szeroko drzwi i przytulam się do brata. On przynajmniej jeden nie zrobił dziś nic co by mogło mnie wytrącić z równowagi. -Julio -przytulam moją bratową. Wciągam ich szybko do środka.
-jeszcze mała zguba -wychylam się i widzę siostrę Rose, Melanie z jakimś chłopakiem. Rose coś wspominała, że jej siostra przyjdzie, ale nie myślałam że z kimś. Na nasze szczęście mieliśmy przygotowane więcej miejsc niż zaprosiliśmy gości.
Zamknęłam wreszcie drzwi. Weszłam do salonu i złapałam się za głowę. Dawno nie panował tu taki gwar.

*Harry
Wpatrywałem się w wściekłą twarz Rose. Nie wiedziałem jak mam jej już przetłumaczyć, że to co zdarzyło się w wesołym miasteczku było nieporozumieniem. Ta dziewczyna ubzdurała sobie, że Luke jest kobieciarzem i nie liczy się z uczuciami innych.
-pomyłka, pomyłką ale jak było widać po jego twarzy... podobało mu się -szepcze prosto w moją twarz.
-a co miał płakać? To są fanki! Choć jedno odchylenie i jesteśmy znowu obsmarowani... to nasi fani żądzą naszą karierą...
-a co go tak bronisz? Co nagle się zaprzyjaźniliście? -zaciskam zęby, aby czego głupiego nie powiedzieć. Musiałem się opanować. Teraz ratował mnie tylko i wyłącznie spokój.
-nie bronię go, ale wiem w jakiej sytuacji się znalazł -próbuję odpowiedzieć spokojnym głosem, ale jakoś mi to nie wychodzi. -to była jego fanka... z takimi nie wygrasz -mówię do niej kiedy odchodzę. Mam nadzieję, że zrozumie przynajmniej choć część tego co jej powiedziałem i weźmie sobie to do serca.
Szukam wzrokiem Sue, ale nie mogę jej znaleźć. Wchodzę do kuchni ją widzę, byłem tak zajęty rozmową z Rose, że nie zauważyłem kiedy obok nas przeszła.
Dziewczyna wyciąga kubki z szafki i dość agresywnie stawia je na blacie. Mam wrażenie, że zaraz któryś z nich pęknie. Z jej ruchów odczytuję, że jest zła a ja nawet nie wiem na co.
-Sue...
-idź sobie -mruczy i wsypuje do kubków kawy. Jest zła i to na mnie. -idź, proszę -patrzę jak zalewa wrzątkiem kubki. Odstawia czajnik i stawia wszystko na tacy. Kiedy się odwraca na jej twarzy widnieje grymas złości.
Omija mnie i wychodzi z kuchni. Nie wiedziałem co zrobiłem, ale musiała to być porządna zbrodnia, skoro Sue postanowiła ze mną nie rozmawiać i mnie ignorować.

*Sue
Patrzałam na swoich przyjaciół. Siedzieliśmy wszyscy w kupie i mimo tego, że połowa w ogóle się nie znała, to bawili się świetnie. Brakowało tu tylko trzech osób, które najwidoczniej nie miały zamiaru się pojawić. Dziwiłam się bardzo, że przyjaciele z zespołu Luka pojawili się, a on sam nie. Coś tu „śmierdziało” i coś mi się zdaje, że miało to wszystko związek z Rose.
Kiedy o wpół do jedenastej dzwoni dzwonek u drzwi, jestem zdziwiona.
Otwieram drzwi i widzę Luka, a z nim pana Hood'a i Adriana. Stoję i wpatruję się w przyjaciela Luka. Chłopak ma napuchniętą wargę i lekkie rozcięcie.
-witam -Luke wystawia przed siebie prawą rękę i podaje mi jakiś pakunek. Mój wzrok nie pada na to co mi podaje, a na jego dłoń. Cztery palce jego dłoni są obandażowane w okolicy kostek. W niektórych miejscach prześwituje krew.
Jestem trochę zdezorientowana i zamiast zaprosić ich do środka, stoję i wpatruję się w nich jak głupia.
-witaj, Sue -Adrian wpycha się do środka. Obejmuje mnie i idzie w stronę gości. Słyszę jakieś krzyki, ale mnie to nie interesuje. Bardziej mnie interesuje wygląd pana Hood'a i dłoń pana Hemmings'a.
-co to jest? -łapie za jego dłoń a chłopak się krzywi. Musiało go to boleć, nachylam się lekko i czuję od bandaży ten specyficzny szpitalny zapach. Coś musiało się wydarzyć -co zrobiłeś?
-oklepał ścianę w hotelu -jego przyjaciel roześmiał się. Ominął mnie i poszedł do reszty.
Wypchałam Luka na korytarz i zamknęłam za nami drzwi. Musiałam się dowiedzieć co oni zrobili. Co chwilę działo się coś nowego. Jeszcze dobrze nie zszedł mu siniak z twarzy, a on  już funduje sobie „czary mary” z palcami.
-co zrobiłeś? -próbuję być cicho, ale emocje całego dnia niezbyt dobrze na mnie działają.
-uderzyłem Caluma, po tym jak stanął między mną a ścianą -spuszcza głowę i nie patrzy na mnie -byłem zły, rozumiesz? To się zagoi, Hood się zagoi... spędźmy więc ten ostatni dzień roku w spokoju. Zaczniemy wałkować ten temat od nowego roku, ok? -kiwam głową na zgodę. Nie spodziewałam się takiej reakcji po Luku. Coś znowu musiało go przybić. I to nie coś... a ktoś.

*Harry
Sue wchodzi do salonu, a za nią Luke. Po jej minie widzę, że nie jest zadowolona. Ostatnia godzina starego roku nie zapowiadała się najlepiej.
-nie no przednia czeka nas impreza -mruczę. Rose spogląda na mnie zła, a ja mam ochotę się śmiać. Sue jest zła na mnie i na Luka, a Rose to samo. Przynajmniej Le i Fabii się pogodzili. Tyle było z górki.
Wybija dwudziesta trzecia trzydzieści, wszyscy są rozbawieni. Nie widać nawet ani trochę, że Rose unika Luka i w ogóle nie widać, jak Luke o mało nie wychodzi z siebie, gdy widzi jak Adrian  kręci się wkoło Rose, a ona nie ma nic przeciwko.
Dokładnie o dwudziestej trzeciej czterdzieści Le i Sue znikają gdzieś. Pięć minut później pojawiają się ponownie. Le wygląda na dość spiętego i podenerwowanego.
-cisza! -wszyscy milkną, gdy słyszą krzyk Sue.
Le podchodzi do miejsca, gdzie siedzi Fabii i pada na kolana. Mam wrażenie, że wszyscy zebrani wstrzymują oddech, włącznie ze mną. Nie miałem zielonego pojęcia, że coś ma się dziać!
-Fabianie -głos Lue drży i jakbym go nie widział, to nie poznałbym go -czy zechcesz zostać ze mną do końca naszego życia? Czy zechcesz spędzić je z takim idiotą jak ja? -nachylam się w ich kierunku, aby przyjrzeć się temu co Le wyciągnął z kieszeni.
Fabian spogląda na chłopaka i nic nie mówi. Nagle wstaje i odchodzi. Widzę zdziwioną i załamaną minę Le. Sam o mało nie spadłem z krzesła. Nawet nie chcę wiedzieć jak teraz musiał się czuć.
Fabian wraca z uśmiechem na twarzy, podchodzi do swojego partnera kuca przy nim.
-żartowałem, idioto -zaczyna się śmiać -oczywiście, że tak. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mógłbym spędzić swoje marne życie bez ciebie -chłopcy przytulają się do siebie, a wokoło rozbrzmiewają oklaski. Powinienem poczuć się skrępowany widząc tą scenę, ale już od dawana zacząłem traktować ich jak swoich braci.
Z uśmiechem wstaję i podchodzę do Sue. Podaje jej chusteczkę, bo mimo tego, że próbuje powstrzymać łzy, one płyną po jej policzku.
Kiedy Le i Fabian nakładają sobie sygnety na palce, w około rozbłyskują się fajerwerki.
-zapomnieliśmy o Nowym Roku! -krzyczy Sue.
Przytulam ja do siebie i mruczę do jej ucha.
-co tam Nowy Rok do tego co tu się dzieje, prawda kochanie?
-tak, Harry -szepcze i całuje mnie w policzek.

▼ Rose ▼
Po kłótni z Harrym nie miałam na nic ochoty. Cholera, dlaczego wszyscy stają po jego stronie?! Nawet Adrian stwierdził, że to na pewno nie stało się z winy Luka! Nagle załączyła im się solidarność plemników, czy co? Mój przyjaciel jednak odpuścił temat i starał się umilić mi ten wieczór, kiedy tak naprawdę miałam ochotę leżeć w swoim łóżku i wcale z niego nie wychodzić. Gdyby nie fakt, że Adi mnie stamtąd wywlókł, to pewnie tak by to się skończyło. Ciekawiło mnie jednak to, skąd znalazł się on w towarzystwie Hemmings'a i Hood'a.
- Rose, rozluźnij się trochę. - szepnął mi na ucho Adrian. - Niech Luke nie popsuje Tobie Sylwestra, dobra? Postaraj się o tym zapomnieć.
Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam pod nosem.
- Aż tak to widać? - spytałam, spoglądając kątem oka na Hemmingsa. Siedział właśnie z Michaelem, podśpiewując pod nosem jakąś piosenkę.
Adi poklepał mnie po udzie i podał lampkę wina.
- Yep. A teraz wznieśmy toast za naszą wieloletnią przyjaźń. - roześmiał się. - Pomyśleć, że tak długo z Tobą wytrzymałem.
Mimowolnie zaśmiałam się i szturchnęłam go w ramię.
- Już tak nie marudź. Skoro było źle, to zawsze mogłeś pozostać u boku tej dziewczyny, co mieszkała na naszej ulicy.
Adrian przestał się śmiać i spojrzał prosto w moje oczy.
- Oboje wiemy, że nie mógłbym tego zrobić.
Jego głos zabrzmiał dość dziwnie. Powaga, pierwszy raz widziałam Adiego w takiej odsłonie. Chciałam go o to zapytać, lecz na jego twarz powrócił uśmieszek, a on sam podniósł kieliszek do góry.
- No to nasze zdrowie, mała.
*
Na parkiecie tańczyła grupa ludzi, co przyprawiło mnie o szeroki uśmiech na twarzy. Spoglądałam po dobrze bawiących się ludziach, dopóki mój wzrok nie spoczął na Sue. Wpatrywała się we mnie, a na jej twarzy mogłam zobaczyć wymalowaną wściekłość. Co ja takiego zrobiłam? Widok na przyjaciółkę zasłonił mi Calum, który stanął przede mną i lekko się pochylił.
- Mogę panią prosić? - spytał, wystawiając rękę w moja stronę.
Właściwie czemu nie? I tak siedziałam tylko na tyłku i nic innego nie robiłam. Skinęłam głową i ruszyłam razem z Hood'em na parkiet. Pierwszy kawałek był dość szybki, przez co nie miałam nawet jak zamienić słówka z moim partnerem, ponieważ strasznie skupił się na swoich ruchach. Kiedy nadszedł czas na wolniejszą piosenkę, chłopak rozluźnił się i ze spokojem na mnie spoglądał. Na widok jego pokiereszowanej twarzy coś mnie skrzywiło.
- Aż tak źle wyglądam? - spytał poprzez śmiech.
Pokręciłam głową i westchnęłam.
- Co się wydarzyło między Tobą, a Lukiem? - rzuciłam bezpośrednio. - Proszę Cię, nie próbuj mnie okłamywać.
Chłopak momentalnie odwrócił ode mnie wzrok, szukając ratunku wśród zebranych. Lekko podirytowana złapałam swoją lewą ręką za jego podbródek i zwróciłam ku sobie.
- Calum. - rzuciłam ostrzegawczo.
Mój partner wydał z siebie głuchy dźwięk i spojrzał w moje oczy.
- Rose, tym razem to ja Ciebie proszę.. Nie naciskaj na mnie. Jeśli Luke będzie chciał to Tobie powie, ale ode mnie tego nie usłyszysz.
Prychnęłam i spuściłam głowę na dół.
- Ale ja z nim nie rozmawiam. - burknęłam.
Tym razem to chłopak skierował moją głowę ku niemu.
- Twój błąd. - powiedział całkiem poważny. To do niego nie podobne. - Ten idiota powiedział mi o całym zajściu. Wiem jak to mogło wyglądać, ale uwierz mi, że to nie była jego wina.
Poważnie? On też jest po jego stronie? Parsknęłam i potrząsnęłam głową z irytacji.
- Oo, tak. - syknęłam. - Było to widać zwłaszcza po jego uśmiechu pełnym zadowolenia.
Caluma moje słowa tak zbiły z tropu, że aż mnie zdeptał. Zdusiłam w sobie jęk i dopasowałam się do jego kroków.
- Ty sobie żartujesz? - powiedział zszokowany. - Daj spokój, Rose. Nie bądź głupia. Miał ją uderzyć z otwartej dłoni, żeby pokazać całemu światu, że to się jemu nie spodobało? Poza tym.. - westchnął. - Widziałaś po koncercie jak reagują na nas fanki. Pewnie, są też normalne dziewczyny, które podchodzą do nas z dystansem, ale są też takie, które najchętniej zdarłyby z nas ubrania i robiły jakieś nieprzyzwoite rzeczy. Tak było i w tym wypadku, kobieto.
Spuściłam głowę i przyglądałam się koszuli Caluma.
- Zmieńcie płytę, bo to samo już dzisiaj usłyszałam od Harry'ego.
Hood gorzko się zaśmiał.
- Nie uważasz, że skoro mówi to Tobie dwóch facetów z tej samej branży, to coś musi być na rzeczy?
Westchnęłam i spojrzałam jemu w oczy.
- Ty jesteś jego kumplem, Calum. Ja widzę to nieco inaczej, niż Ty.
Na jego twarz wpełzł tajemniczy uśmieszek.
- Ale ja znam Luka o wiele dłużej od Ciebie i wiem rzeczy, których nawet się nie domyślasz. - piosenka się skończyła, a chłopak ukłonił się i pocałował mnie w rękę. - Pomyśl dokładnie, zanim zrobisz błąd.
Po tych słowach Hood się ulotnił. Stałam tam wmurowana i wpatrzona w miejsce, gdzie przed chwilą stał Calum. Może oni wszyscy mają rację? Próbował dzisiaj ze mną rozmawiać, lecz za każdym razem ruszałam w przeciwną stronę. Spojrzałam na Luka, który siedział teraz na tyłku i ze spuszczoną głową oglądał swoją zabandażowaną rękę. Dlaczego nie potrafię być obojętna na jego osobę?

▼ Luke ▼
Przez cały dzień ledwo panowałem nad swoimi emocjami. Rose unikała mnie jak żywego ognia, a ja chciałem tylko wyjaśnić całą sytuację! Musiałem się jakoś wyładować, ale niestety ucierpiała na tym ściana hotelowa oraz Hood. Od momentu wejścia do domu Sue miałem mieszane uczucia. Cieszyłem się z tego, że wszyscy zebrani mieli ubaw, poważnie! Ku mojej zgrozie wystarczyło jedno spojrzenie na Rose i Adriana, żeby moje serce ponownie pękło.. Siedziałem na krześle, kiedy to Le padł przed Fabianem na kolana. Kibicowałem im od samego początku, ale kto by się spodziewał, że brat Sue oświadczy się swojemu partnerowi? Rozejrzałem się po pokoju i zauważyłem, że wszyscy byli zszokowani. Dobra, prawie wszyscy.. Rose, Sue oraz żona Petera zalewały się łzami. Moją uwagę zwrócił Fabian odchodzący od Le bez żadnego słowa. Cholera, zwariował? Na szczęście wrócił do swojego ukochanego i powiedział „tak”. Z emocji aż wstałem i zacząłem klaskać. Chociaż ich życie miłosne znalazło happy end..
- Luke? - wyrwał mnie głos z zamyśleń.
Albo miałem zwidy, albo właśnie usłyszałem Rose. Odwróciłem się w jej kierunku i zauważyłem jej niepewną minę. Moje serce dosłownie stanęło, a ciało odruchowo chciało zbliżyć się do niej tak bardzo, jak tylko było to możliwe.
- Rose.. - wyszeptałem na bezdechu.
Dziewczyna niepewnie przystanęła z nogi na nogę i wskazała gestem na moją rękę.
- A więc to przydarzyło się Calumowi, hmm? - spojrzała w moje oczy. - Nie stało się Tobie nic poważnego?
Wciąż lekko zszokowany pokręciłem tylko głową i wpatrywałem się w jej oblicze. Weź się w garść, Hemmings. Odchrząknąłem i złapałem w ręce jej prawą dłoń. Oczekiwałem tego, że zabierze ją z uścisku i zacznie na mnie wrzeszczeć. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca.. Wziąłem głęboki oddech i posłałem ciepły uśmiech.
- Jak się bawisz? - spytałem.
Kobieta również lekko się uśmiechnęła , na widok czego moje serce się radowało. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo mi tego brakowało.
- Całkiem dobrze. - odpowiedziała, rozluźniając się powoli. - Nie spodziewałam się takiego zakończenia roku. Cieszę się, że Le w końcu się odważył.
Sue nawet Rose o tym nie powiedziała? Dziwne. Nagle wkoło wszyscy zaczęli drzeć się i składać sobie życzenia. Śmiem przypuszczać, że część z nich była już nieźle ubawiona. Wcześniej też miałem ogromną ochotę napić się i zasnąć ululany. Obawiałem się jednak, że wtedy zacząłbym wylewać wszystkim swoje żale, a tego lepiej uniknąć. Z drugiej strony.. Gdybym był pijany, to rozmowa z Rose pewnie nie doszłaby do skutku. Na samą myśl uśmiechnąłem się jeszcze bardziej.
- Wybiła dwudziesta czwarta. - powiedziała. - Szczęśliwego Nowego Roku.
Nie powiedziała nic więcej, tylko wtuliła się we mnie. Poczułem ulgę, a radość tak bardzo mnie przepełniała, że miałem ochotę płakać. Objąłem ją swoimi ramionami i zbliżyłem do niej jak najbliżej. To było to, czego potrzebowałem. Mogłem jednak wyczuć dystans oraz sztywność w jej ruchach, co w jakimś stopniu mnie bolało. Nie sądzę, że robi to na pokaz.. Po prostu chciała zrobić ten pierwszy krok i nawiązać ze mną kontakt. Czyli jednak jej zależy.. Ścisnąłem ją mocniej i wyszeptałem w jej włosy.
- Szczęśliwego Nowego Roku, Kwiatuszku.

▼ Rose ▼
Odsunęłam się od Luka i usiadłam na krześle obok. Poczułam dziwne odczucie tego, że miałam w zasięgu ręki wszystko to, co może mnie uszczęśliwić. Ale ja potrzebuję czasu, żeby oswoić się z tą sytuacją.. Chłopak usiadł obok mnie i spojrzał mi w twarz.
- Porozmawiamy? - spytał niepewnie. - Nie odpuszczę, dopóki nie wyjaśnię z Tobą tej sprawy. Potem zrobisz, co uważasz, dobrze?
Skinęłam powoli głową i odwróciłam się w jego kierunku. On chcę rozmawiać, no to niech mówi.
- Ta dziewczyna, z którą mnie widziałaś, to była nasza fanka. One czasami są.. - zastanowił się.
- Najchętniej zdarłyby z was ubrania i robiły jakieś nieprzyzwoite rzeczy? - podsunęłam jemu pomysł, cytując przy tym Caluma.
Zaskoczony Luke potwierdził moje słowa, przyglądając mi się uważnie.
- Dokładnie.. - powiedział przeciągle. - Rose, przysięgam Ci, że to nie ja ją pocałowałem. Ja tego nie chciałem, uwierz mi.. - jego głos powoli się załamywał.
Moje serce aż zabolało na widok takiego obrazu Luka. Poklepałam go lekko po ręce, żeby poprawić jakoś atmosferę.
- Wierzę Ci.. – wyszeptałam. - Ale mimo wszystko wolałabym, żeby nasze relacje nie przekraczały zawodowych.. No, co najwyżej przyjacielskich.. - Chciał coś powiedzieć, lecz podniosłam na niego wzrok i lekko pokręciłam głową. - Luke, zrozum mnie. Nawet nie zauważyłam kiedy nasza znajomość tak się rozwinęła. Nie mówię, że tego żałuję, bo tak nie jest.. Ale ta cała sytuacja uświadomiła mi, jak bardzo różnimy się od siebie. Nie pasuję do Twojego świata, prowadzę tylko Twoją terapię. Nie komplikujmy tego jeszcze bardziej.
Mężczyzna skinął głową, po czym opuścił swój wzrok na dół.
- Rose, rozumiem co masz na myśli. - powolnie spojrzał w moje oczy. - Ale ja nie zamierzam odpuścić.
Jęknęłam i spojrzałam w kierunku przeciwnym od oczu blondyna. Moją uwagę zwróciła Melanie, która właśnie sięgała po butelkę z winem. To są chyba jakieś kpiny.
- Czasami trzeba. - mruknęłam i ujęłam jego dłoń. - Po prostu wejdźmy w ten Nowy Rok jako para dobrych znajomych, co Ty na to? Żadnych kłótni, żadnych sporów.
Luke zagarnął mnie w swoje ramiona, na co moje ciało odruchowo zareagowało. Wtuliłam się w niego tak bardzo, jak to było tylko możliwe.
- Jeśli tego chcesz, to tak będzie. - wyszeptał tuż przy moim uchu.
Najchętniej pozostałabym w jego uścisku, ale musiałam przejąć obowiązki troskliwej siostry. Przeprosiłam Luka i udałam się w kierunku Melanie, siedzącej w towarzystwie swojego chłopaka. Podeszłam do niej i złapałam za rękę, w której trzymała trunek.
- Młodzi, pozwólcie za mną. - rzuciłam, idąc do w miarę cichego miejsca.
Oczywiście nie mieli innego wyjścia, jak posłuchanie się mojego polecenia. Oparłam się o ścianę i czekałam, aż będą wystarczająco blisko.
- Czyś Ty kompletnie zgłupiała? - syknęłam do siostry, stającej obok mnie. - Co Ty sobie wyobrażasz?
Dziewczyna wzruszyła ramionami i zrobiła zdziwioną minę.
- O co Tobie chodzi?
Jęknęłam i przetarłam twarz dłonią.
- Po pierwsze, ile Ty masz lat, że łapiesz się za alkohol? - obrzuciłam ją wzrokiem. - Po drugie, i najważniejsze, nie wiesz, że picie w ciąży jest niewskazane? - chciała coś powiedzieć, lecz szybko uciszyłam ją gestem ręki. - Mel, nie będę Tobie prawić kazań. Masz swój zdrowy rozsądek, ale do cholery, odstaw alkohol na bok. A Ty.. - wskazałam palcem na Ed'a. - Masz jej wybić ten pomysł z głowy.

▼ Luke ▼
Po odejściu Rose miałem jeszcze większy mętlik w głowie. Cieszyłem się z tego, że wyjaśniliśmy sobie tą sprawę i ona uwierzyła w moją niewinność. Ale jej słowa o przyjaźni.. Niech mówi co chce, ale naprawdę tego tak nie zostawię. Za bardzo zależy mi na tej kobiecie. Wstałem i poszedłem do stołu, żeby wypić symboliczną lampkę szampana. Nalałem sobie cieszy do kieliszka i oparłem biodrem o stół.
- I jak? - spytał Calum, podchodzący do mojej osoby. - Pogodzeni?
Odkąd Rose wypowiedziała pewne słowa, byłem przekonany, że Hood musiał odbyć z nią rozmowę. Padła tam kwestia, którą Cal miał w zwyczaju mawiać. Odwróciłem się twarzą do przyjaciela i posłałem jemu lekki uśmieszek.
- A no. - westchnąłem. - Wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Hood aż pisnął bezgłośnie, podchodząc do mnie coraz bliżej. Oparł się o mebel tuż obok mnie.
- Tak myślałem. - mruknął pod nosem. - Cieszę się.
Roześmiałem się i poklepałem go po ramieniu.
- Dziękuję, przyjacielu. - spojrzałem jemu w twarz. - Domyśliłem się, że zamieniłeś z nią kilka słów.
Calum pokręcił głową i spojrzał w kierunku Styles'a.
- Powinieneś podziękować jeszcze jednej osobie.
Zmarszczyłem czoło i podrapałem się po karku.
- Poważnie mówisz? - spytałem.
- Jak najbardziej.
Czyli najwyraźniej czeka mnie rozmowa z Harrym.. Łyknąłem szybko trunek i skierowałem się w stronę moje starego przyjaciela.

▼ Rose ▼
Po rozmowie z Melanie zostałam poproszona do tańca przez Nialla. Trochę się zdziwiłam, ale jednak było to miłe uczucie. Wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że ten chłopak śpiewał każdą piosenkę, którą tylko puścili. Na moje szczęście po jakimś czasie odbił mnie Michael.
- Zamiana partnerek! - wydarł się, biorąc mnie w swoje ramiona, a Niall'owi oddając w obroty Julie.
Chłopak wydał z siebie jakiś dźwięk, ale jakoś mnie to już nie obchodziło. Chciało mi się śmiać z miny Michaela, który właśnie złowieszczo uśmiechał się do Horana. O co biega? Nie mam pojęcia, ale to było komiczne.
- Witam, panią psycholog. - rzucił rozbawiony. - Na samym początku chciałem życzyć Szczęśliwego Nowego Roku.
Posłałam jemu szczery uśmiech i skinęłam głową.
- Dziękuję, miło. Tobie również wszystkiego co najlepsze, Mich. Niech ten rok będzie jeszcze lepszy od poprzedniego.
Clifford zrobił mną z dwa piruety, przez co zakręciło mi się w głowie. Na szczęście udało mi się nie zaliczyć epickiego upadku.
- Na spokojnie, Rose. - zaśmiał się. - Ostrożnie.
Po kilku kawałkach przetańczonych z Michaelem skierowałam się po coś do picia. Musze przyznać, że ten chłopak mnie wykończył. Na widok Sue stojącej tuż obok stołu poczułam radość w środku. Może i jest na mnie wściekła, ale to nie przeszkodzi mi przed złożeniem jej życzeń. Podeszłam do niej i przytuliłam się z uśmiechem na twarzy.
- Co jest? - odwróciła się zdezorientowana. Kiedy zobaczyła, że to ja, na jej twarz wpełzł uśmieszek. - Ah, to Ty.
- Szczęśliwego Nowego Roku, kochana. - powiedziałam, szczerząc się jak głupia do sera.
- Tobie również, Rose. - zaśmiała się.
Przyglądała się mi przez chwile, po czym skinęła głową na jej pokój.
- Pogadamy? - spytała.
Wszyscy chcą dzisiaj ze mną rozmawiać. Westchnęłam i skierowałam się za nią, rzucając krótkie spojrzenie na Luka, mającego ubaw u boku Harry'ego. Na ten widok uśmiechnęłam się pod nosem i weszłam za przyjaciółką do pomieszczenia. Zamknęłam za nami drzwi i usiadłam na łóżku.
- O co chodzi? - spytałam, przyglądając się jej uważnie.
Rozluźniona Sue gdzieś zniknęła, a na jej twarzy znów widniała złość. Co prawda nie tak, jak wcześniej, ale jednak wciąż dość wyraźna.. Zajęła miejsce obok mnie i spojrzała prosto w moje oczy.
- To ja chciałabym wiedzieć, o co chodzi. - rzuciła, a na jej twarzy mogłam odczytać smutek. - Na powitanie widzę Ciebie i Harry'ego mającego przede mną jakieś tajemnice.. Potem przychodzi do mnie Luke ze skaleczoną dłonią oraz Hood z obitą twarzą.. Już nie wspomnę o tym, że cały wieczór Ty oraz Hemmings staraliście się unikać jak ognia. No dobra, może bardziej Ty jego unikałaś, a on siedział zbolały w kącie.. - zacisnęła szczękę, po czym szybko ją rozluźniła. - Możesz mi wyjaśnić, co jest do cholery grane?
Poprawiłam się na kanapie i spojrzałam na swoje dłonie.
- Harry nic Tobie nie mówił, bo go o to poprosiłam. - burknęłam.
Sue obok zesztywniała. Prawda, zwykle mówiłam jej o wszystkim, ale nie chciał jej zamartwiać na Sylwestra. Chciałam dobrze, a wyszło jak zwykle..
- Dlaczego? I powiesz mi w końcu, co jest grane? - spytała cichym głosem.
Położyłam się na łóżku i zakryłam twarz dłońmi. Jak się teraz na to patrzy, to faktycznie mogło wydawać się idiotyczne. Ale dla mnie nie było.. I wciąż nie jest.
- To wszystko przez ten wczorajszy wypad. - jęknęłam. - Widziałam jak Luke całował się z jakąś laską..
- Dupek. - syknęła. - Dlaczego od razu mi nie powiedziałaś?!
Podniosłam głowę na tyle, żeby spojrzeć na moją przyjaciółkę.
- Bo nie chciałam Ciebie zamartwiać.. - westchnęłam i kontynuowałam. - Harry wyczuł nosem, że coś jest nie tak. Chcąc, czy nie chcąc, musiałam jemu powiedzieć i jednocześnie prosić go, żeby nic Tobie o tym nie mówił. Niekoniecznie to się jemu spodobało, no ale jakoś to przełknął.
Sue położyła się obok mnie i zaczęła gapić w sufit.
- Czego dotyczyła wasza dzisiejsza kłótnia? - drążyła temat.
Prychnęłam i również spojrzałam w górę.
- Dałabyś wiarę w to, że Harry stanął w obronie Luka? Tłumaczył go, a ja ciężko potrafiłam w to uwierzyć. Mówił, że to fanka się na niego rzuciła, bo te osoby są dość.. niereformowane.
Moja przyjaciółka westchnęła głęboko i sięgnęła po poduszkę, leżąca obok niej.
- A więc to o to chodziło.. Domyślam się, że wczoraj coś powiedziałaś Lukowi, co? - obróciła się na prawy bok i spojrzała w moją twarz. - Chwalił Ci się, co zrobił z ręką? - pokręciłam głową, na co moja przyjaciółka lekko się skrzywiła. - Walił pięścią w ścianę tak długo, aż nie zaczęła jemu krwawić ręka. Przypuszczam, że Calum chciał go opanować i stanął między nim, a jego ofiarą, przez co sam oberwał w twarz..
Jakim to trzeba być idiotą, żeby coś takiego zrobić? Co nim do cholery kierowało? Przecież mógł zrobić sobie poważną krzywdę! Wzięłam od Sue poduszkę i zakryłam sobie nią twarz.
- Jestem beznadziejna. - jęknęłam. - Po cholera angażowałam się w więź między mną i Lukiem, która właściwie nie miała prawa zaistnieć?
Sue wyszarpała mi poduchę z ręki tylko po to, żeby mi przywalić.
- Nawet tak nie mów. - odpowiedziała z całą powagą.
Zaśmiałam się pod nosem i obróciłam do niej twarzą.
- Na czym teraz stoicie z Hemmingsem? - spytała z troską wymalowaną na jej twarzy.
Uśmiechnęłam się pod nosem, ale poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Przed jak przed kim, ale przed Sue nie musiałam ich ukrywać.
- Wyjaśniliśmy sobie sprawę. - jęknęłam. - Wcześniej powiedziałam jemu, że nasze relacje ograniczą się tylko do zawodowych, ale jakoś nie potrafiłam przy tym ustać.. Dzisiaj się przełamałam i powiedziałam, że jeśli chce, to możemy utrzymywać przyjacielskie kontakty. Na żadne inne nie mam już siły i ochoty..
Skłamałam. Oczywiście, że miałam ochotę, ale nie mogłam.. Ja po prostu nie mogłam. Przyjaciółka przytuliła mnie do siebie i pocałowała w czoło.
- Będzie dobrze, Rose. - powiedziała opiekuńczym głosem, na co zaśmiałam się pod nosem. - No co?
Odsunęłam się od niej uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Zabrzmiałaś trochę jak Le.
Sue również pojaśniała na twarzy i pokręciłam głową.
- Nie prawda. - rzuciła, poprzez chichot.
- Prawda, prawda. - odpowiedziałam i wstałam na nogi. - A teraz chodź, wracamy. Zapomniałam życzyć panom wszystkiego dobrego.
Przyjaciółka wstając, ociągając się przy tym. Z uśmiechem na twarzy ruszyłyśmy do reszty, aby spędzić razem pierwszy dzień Nowego Roku.

*Sue
Wychodzimy z pokoju, muzyka ucicha... tylko z salonu słychać śmiechy i krzyki. Spoglądamy na siebie z Rose zdziwione. Idziemy w tamtą stronę i widzimy jak wszyscy siedzą przy stole i pokładają się ze śmiechu. Pan Hood zawzięcie o czymś opowiadał, a Luke próbował go uciszyć. Podejrzane.
-co tu się dzieje? -zapytałam
-Calum opowiada co się stało z jego twarzą -Liam bierze szklankę z sokiem do ręki i podnosi do góry -ominęłyście najlepsze. To nie jest śmieszne, ale Hood...
-ej... opowiem jeszcze raz -sepleni Calum, widać że już nieźle sobie popili, kiedy my rozmawiałyśmy.
-nie -mówi stanowczo Luke, ale jego przyjaciel nie patrząc na niego zaczyna opowieść od nowa.
-wchodzę do pokoju Luka i co widzę? Luke nawala w ścianę -roześmiał się. Podeszłam bliżej, jakoś mnie nie było do śmiechu, ale chętnie posłucham -myślę... pewnie gówniarz znowu się upił. Podchodzę do niego, a tu niespodzianka... dziura w ścianie, o taka! - chłopak nie udolnie próbował pokazywać jakiej wielkości była dziura w ścianie -mówię, do niego... a on nic! Stanąłem między nim a ścianą i co?? -zapytał -nagle leżę!
-Calum wystarczy -jęczy Luke. Przyjrzałam się naszemu nowemu przyjacielowi. Luk chciał ukryć przed nami co zrobił i zapewne wymyśliłby jakąś bajkę, kiedy zostałby o to spytany.
-ten dupek mnie uderzył, rozumiesz to, kochanie? -zwraca się do mnie. Jakby nie fakt, że był pijany to pewnie by dostał za to „kochanie” po głowie. Natomiast po minie Harrego można było odgadnąć, że jemu nie przeszkadza to, że Calum był pijany. Le trzymał go na miejscu, opierając ramie na jego barku. -ale nagle chłopak pada i jęczy... myślałem, że złamał rękę. Wstaję z podłogi i chwytam za telefon. Dzwonie do Ashtona, ale ten siusiek nie odbiera, tak jak Clifford. Chłopak robi dość niechlujny unik, kiedy czerwonowłosy rzuca w niego kawałkiem marchewki, która oczywiście ląduje prosto na mojej twarzy. Wszyscy się na mnie patrzą, ale po chwili wybuchają śmiechem. Czułam się cudownie będąc obiektem ich drwin. Rose poklepała mnie po ramieniu, ale i ona nie ukrywała rozbawienia.
-gadaj co było dalej -jasnowłosy chłopak, który miał chyba na imię Niall, pośpiesza Caluma.
-no to dzwonię do Harrego, bo jak nie patrzał on siedzi w tym mieście dłużej niż moja siostra w łazience -Harry zasłonił twarz dłońmi, teraz ja się zaśmiałam
-dlaczego nie zadzwoniłeś po taksówkę, lub po karetkę? -pyta cichy głos Melanie. Spoglądamy na nią wszyscy.
-taaaaa... żeby znowu rozpętała się nowa afera? -Hood odpowiada tak, jakby to co przed chwilą powiedział było jasne jak słońce. Pewnie jakby był trzeźwy inaczej by mówił -ale dobra. No to Harry mówi do mnie, że mam dzwonić do jakiegoś Adriana. Pytam siebie samego... co to za koleś?! Ale cóż... szukam w telefonie Luka jakiegoś Adriana, no i znalazłem. Dzwonię, a ten idiota wrzeszczy na mnie przez słuchawkę! -wskazuje na Adriana, który teatralnie łapie się za serce i udaje, że spada z krzesła -powiedział, że nie będzie woził żadnego dupka.
-ej, ale przyjechałem! Zawiozłem was na ostry dyżur! Musiałem przy tym słuchać jęków Hemmings'a  i krzyków Hood'a. Miałem wrażenie, że wiozę babę w ciąży -Calum i Adrian roześmieli się, za to Luke położył głowę na stole i zaczął walić nią o niego.

*Harry
Nie wiem, czy powinienem płakać czy się śmiać. Calum swoim opowiadaniem mógł zabić każdego. Cała sytuacja naprawdę była śmieszna, jednak po minie Sue... było widać, że jej się to nie podoba. No dobra, miała rację.... Luke trochę przegiął, ale to był Luke, to był wkurzony Luke. Sam miałbym ochotę rozwalić ścianę, jeśli znalazłbym się w takiej samej sytuacji jak on.
Chcę podejść do Sue i ją jakoś rozluźnić, ale ramię Le mi nie pozwala.
-siedź... -szepcze i uśmiecha się. Nie wiem o co mu chodzi, ale widzę ziejącą ogniem w stronę Luka, Sue... to nic dobrego nie wróży.
-co ja znalazłem w lodówce!! -krzyczy Niall niosąc tort. Jego oczy świecą się jak żarówki, ale to nic nowego. Jedzenie dla Nialla było jak złoto.
Chłopak jednak potyka się nogi Caluma i całe ciasto ląduje na mnie, Le i Fabianie. Tyle było szczęścia, że z tej całej trójki ja najmniej oberwałem.
Słyszę śmiech Sue, patrzę na nią i wpadam na pomysł. Wstaję i idę w jej kierunku.
-chodź cię przytulę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz