niedziela, 31 stycznia 2016

Chapter Thirty

 
▼ Luke ▼
Po popijawie u Harry'ego zostałem odwieziony do hotelu. Powolnie wpełzłem na swoje piętro, wymijając po drodze obsługę, która unika mnie od pamiętnego wydarzenia ze ścianą. I tak cieszę się z faktu, że chłopcy namówili pracowników do nie wywalenia mnie z zakwaterowania. Nawet mnie by to nie zdziwiło. Wszedłem do swojego pokoju i położyłem się na łóżku. Cholera, ostatnio zdecydowanie za dużo alkoholu wlewam w swój organizm. Oczy bardzo szybko się zamknęły, a ja odleciałem.
Obudziło mnie walenie do drzwi. Przetarłem twarz ręką i zakryłem głowę kołdrą.
- Rose..- wymruczałem. - Możesz otworzyć drzwi?
W pomieszczeniu nastała cisza przerywana przez zniecierpliwionego gościa u progu. Wychyliłem swój pusty łeb zza pościeli. Widząc hotelowy pokój przypomniałem sobie, że obok mnie nie ma tej zielonookiej piękności, z którą przywykłem budzić się przez ostatnie kilka dni. Jęknąłem i niechętnie podniosłem swój leniwy tyłek z materaca. Poczłapałem przez cały pokój i powolnym ruchem otworzyłem drzwi.
- Dzień dob..
- Wpuść mnie do środka. - przerwał mi Michael.
Stałem wmurowany przez kilka sekund, próbując ogarnąć, co się dzieje.
- Długo będę czekać? - spytał zniecierpliwiony Clifford.
Ziewnąłem i przepuściłem przyjaciela.
- Właź, skoro musisz.. - burknąłem pod nosem.
Mike wyminął mnie zwiewnym krokiem. Polazł do salonu i rozłożył się na jakimś fotelu. To tutaj wcześniej stało? Usiadłem naprzeciwko niego i wyczekiwałem spuszczenia bomby destrukcyjnej, którą stał się Michael. Chyba nie był zbytnio szczęśliwy.
- Mamy do pogadania. - powiedział poważnym głosem.
Podparłem głowę o dłonie i spojrzałem wprost w jego twarz.
- No to słucham.
Mike rzucił na podłogę przede mną gazetę. Podniosłem ją i spojrzałem na pierwszą stronę.
- Przecież to jest już stare.. - powiedziałem, oglądając zdjęcie z kolacji świątecznej. - Dopiero teraz to odkryłeś?
Clifford zaśmiał się cicho, po czym oberwałem drugim artykułem w klatkę piersiową.
- Czytaj.
W gazecie widniało zdjęcie Rose oraz Sue.
Tydzień temu wydaliśmy artykuł o wspólnie spędzonym dniu świątecznym Pana Lucasa Hemmings'a oraz jego kolegi z branży, Harry'ego Styles'a. Jednakże, owego dnia ujrzeliśmy również sylwetki Rosemarie Caisage oraz Susanne Hearson – psycholożek prowadzących terapię obu świetnych muzyków. Z całego serca pragniemy przeprosić dwie urocze kobiety za użycie ich wizerunku, a jednocześnie gratulujemy osiąganych przez nie rezultatów. Mamy nadzieję, że w żaden sposób Pań nie uraziliśmy. Życzymy powodzenia w zarówno życiu prywatnym, jak i zawodowym.”
Prychnąłem i spojrzałem na Mika.
- To chyba dobrze, że przeprosili, co?
Michael gwałtownie się wyprostował i wskazał na mnie palcem.
- Powiedz mi, że to nie Twoja sprawka. - warknął. Moje milczenie dało jemu do zrozumienia, że to jednak moja wina. Chłopak pokręcił głową i zakrył twarz dłońmi. - Mogłeś zostawić to w spokoju!
No nie powiem.. Ciśnienie lekko mi podskoczyło. Wstałem i zbliżyłem się do przyjaciela.
- Nie mieli prawa czegoś takiego robić. - syknąłem. - Wiesz jaka jest prasa, wiesz jakie są fanki! Złapią na nie haczyk i będą miały przechlapane!
Michael opuścił swoje ręce i wbił we mnie wzrok.
- Poważnie mówisz? - wyszeptał. - To jest niedorzeczne! Luke, chyba nie sądziłeś, że w tej sytuacji im pomożesz, co?! - teraz już prawie krzyczał. - Sprawa szybko by ucichła, ludzie zapomnieliby o tych plotkach! Niepotrzebnie podkręciłeś tą sprawę!
Przystanąłem z nogi na nogę.
- Mów co chcesz, ale dziewczynom należały się przeprosiny. - burknąłem. - Gdyby nie ta redakcja, to nikt by ich nie poznał.
Michael odsunął się ode mnie i skierował wprost do drzwi wyjściowych.
- Dlatego po raz kolejny zostało tam uwiecznione ich zdjęcie wraz z imieniem i nazwiskiem. - burknął, odwracając się do mnie przodem. - Mam nadzieję, że jesteś świadomy Twojej odpowiedzialności za wszystko, co się wydarzy przez ten artykuł.
Po skończonej tyradzie wyszedł z mojego pokoju, trzaskając przy tym drzwiami. Zniesmaczony cisnąłem artykułem w kąt pomieszczenia.


▼ Rose ▼
Z rana dostałam niepokojący telefon od Lue. Powiedział mi, że Harry i Klara wyprowadzili się z domu mojej przyjaciółki.. No i wspomniał coś o tym, że Sue pożarła się ze Styles'em. Momentalnie zostawiłam wszystkie swoje zajęcia i wsiadłam do samochodu. Po drodze zahaczyłam o sklep i kupiłam dobry film wraz z lodami. Dziesięć minut później stałam już u progu Sue. Zadzwoniłam do dzwonka i zaczekałam, aż ktoś otworzy mi drzwi. Wrota otworzyły się, a w ich centrum zobaczyłam twarz przyjaciółki.
- Dzień dobry, słoneczko. - powiedziałam z uśmiechem, pokazując to, co przywiozłam. - Co powiesz na mały seans?
Sue patrzyła na mnie jak na klauna. Chociaż jej twarz była nie do odgadnięcia.. Wyglądała jakby miała ochotę się roześmiać, a jednocześnie rozpłakać.. Nie jestem pewna, ale w jej oczach mogłam też dostrzec odrobinę złości.
- Cześć, Rose.
Po chwili wymusiła na sobie lekki uśmiech i wpuściła mnie do mieszkania. Szybko się rozebrałam i skierowałam wprost do kuchni. Obie czułyśmy się w swoich mieszkaniach jak w własnym, dlatego pozwoliłam sobie wyciągnąć dwie miseczki na lody.
- Co Cię do mnie sprowadza? - spytała, opierając się biodrem o stół.
Sue starała się nie pokazywać, że coś jest nie tak. Zawsze podziwiałam ją za to, że choćby nie wiem co się działo, to ona zawsze będzie opanowana. Poznałam ją jednak na tyle dobrze, żeby wiedzieć kiedy dzieję się coś niedobrego. Postawiłam dwa naczynka tuż przed nią i wzięłam się na rozdzielanie litrowego loda.
- Przecież wiesz.. - zaczęłam, zerkając na nią kątem oka. - Jak się czujesz?
Sue gorzko się zaśmiała i nerwowo poprawiła swoje włosy.
- Zajebiście.. - burknęła. - W życiu nie miałam lepszego samopoczucia.
Wywróciłam oczyma na tą odpowiedź przesiąkniętą ironią.
- Słyszałam, że Klara się wyprowadziła.. - zaczęłam niepewnie. Le nie powiedział mi zbyt dużo na ten temat. Twierdził, że lepiej będzie jak ona sama mi to powie. - Co się stało?
Sue najwyraźniej zauważyła, że nie mam zamiaru odpuszczać. Zrezygnowana podała mi łyżeczki i schowała twarz w dłonie.
- Odbyłam z nią krótką rozmowę.
Skrzyżowałam ramiona na piersi i spojrzałam wprost na swoją przyjaciółkę.
- Wyrzuciłaś ją z domu? - spytałam oskarżycielsko.
Sue spojrzała na mnie wzrokiem pełnym złości. Na początku lekko się zaniepokoiłam, ale.. To dobrze. Przynajmniej wyrzuci wszystko, co leżało jej na sercu.
- Sama wyszła. - warknęła. - Po prostu powiedziałam jej, co o niej myślę.
Oparłam się rękoma o blat stołu i nachyliłam się w jej stronę.
- Czyli co?
- Że zniszczyła małżeństwo moich rodziców i nie ma żadnego prawa wpieprzać się w nie swoje sprawy.
- Oszalałaś? - pisnęłam. - Dlaczego powiedziałaś jej coś takiego?
Sue odwróciła się do mnie plecami i zaczęła burczeć coś pod nosem. Nie mogłam jej zrozumieć, dlatego się do niej zbliżyłam.
- Bo sobie na to zasłużyła.
Przypuszczam, że przyjaciółka miała rację. Nigdy nie powiedziała mi, co dokładnie w przeszłości zrobiła jej babcia, aczkolwiek Sue nie paja do nikogo taką czystą nienawiścią bez powodu. Dlatego pomyślałam, że lepiej nie drążyć tego tematu. Cokolwiek by się nie działo, będę ją w tym wspierać. Stanęłam obok niej i sięgnęłam po miskę z lodami.
- Wierzę Ci. Aa.. powiedz mi.. co z Harry'm? - spytałam, biorąc pierwszą łyżkę do buzi.
Sue ledwo słyszalnie jęknęła pod nosem i również sięgnęła po swoją porcję.
- A co ma z nim być? - spytała, próbując zatuszować ból w swoim głosie.
Przełknęłam zimną substancję w ustach i poklepałam ja po udzie.
- Nie wiem.. Pewnie dlatego Ciebie o to pytam.
Sue zaśmiała się pod nosem i spojrzała mi prosto w oczy.
- Jego menadżer zarządził, żeby Harry wynajął pokój w hotelu. - prychnęła. - Mieszkanie ze mną miałoby zły wpływ na prasę. Pewnie ma rację, dlatego też nalegałam, żeby się wyprowadził.
To też jest dość logiczne, więc ciężko było mi kłócić się z Sue. Poza tym, sama trzymałam pod swoimi skrzydłami Luka przez kilka dni. Z drugiej strony.. Nie powinni rozdzielać tej dwójki. Oni lgnęli do siebie jak ćmy do światła. Westchnęłam i przemieszałam loda łyżką.
- Harry się zgodził? - spytałam, biorąc kolejną porcję zimnej słodyczy do buzi.
Sue spojrzała na swoje stopy i pokręciła głową.
- Sprzeciwiał się. Miał mi za złe, że nie broniłam go rękami i nogami.
Jęknęłam i wychyliłam się na tyle, żeby spojrzeć jej w twarz.
- Nie mogliście tego wyjaśnić sobie na spokojnie?
Dziewczyna pokręciła głową i odstawiła swoją miseczkę na stół.
- Później poszłam do niego do domu, żeby dać rozpiskę naszej terapii..
Zamilkła, a ja lekko szturchnęłam ją w ramię.
- No i? - naciskałam.
Dziewczyna westchnęła i ponownie spojrzała na swoje stopy.
- W przypływie złości powiedziałam jemu, że od początku był dla mnie tylko klientem..
- Coś Ty powiedziała?! - wydarłam się. - Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo musiało to jego zaboleć?! W złości o głupią przeprowadzkę skrzywdziłaś faceta, na którym Tobie tak cholernie zależy?!
Sue trzasnęła dłonią w stół i obróciła się do mnie twarzą.
- A on mnie nie skrzywdził? - syknęła. - Spieprzył mi życie!
Odłożyłam miskę z lodami na stół i skrzyżowałam ramiona na klatce.
- Niby w jakiś sposób? - spytałam, wbijając w nią swój wzrok. - Dlatego, że się zakochałaś? Czy tym, że on zakochał się w Tobie?
Sue nie wymierzyła we mnie swój palec.
- A Ty jak się poczułaś w momencie, w którym widziałaś Luka z inną laską? Jak się czujesz ze świadomością, że Ty i on to dwa różne światy?!
Wściekła odrzuciłam jej dłoń na bok.
- Ja i Luke to całkiem inna sprawa, Sue. - burknęłam.
- Wcale nie! - wydarła się ze łzami w oczach. - To jest dokładnie to samo! Po prostu nasze relacje z nimi nie są nam pisane i tyle!
Widząc wzbierającą się w Sue histerię podeszłam i ją przytuliłam.
- Kochanie, cii.. - próbowałam ją uspokoić. - Harry Ciebie nie odpuści, Sue. Czegokolwiek byś teraz nie zrobiła.. On nie da za wygraną.
Przyjaciółka wtuliła się we mnie i pokręciła głową.
- Nie chce mieć z tym człowiekiem nic wspólnego. Powiedział o jedno słowo za dużo.
- Czyli co? - spytałam, głaskając ją po włosach.
- Zasugerował, że każdego klienta wpuszczam do swoje łóżka.
Moja ręka zesztywniała. Jak ten dupek mógł powiedzieć coś takiego? Może i to były nerwy, ale taki tekst nie powinien paść z jego ust. Pocałowałam ją w czoło i powoli skierowałam się z nią do salonu.
- Obie wiemy, że to słowa rzucona na wiatr, których prędzej czy później będzie żałował.
- Posadziłam ją na sofie i poleciałam do kuchni po nasze desery oraz płytę z filmem.
- Wiesz co? - spytałam, siadając obok niej. - Faceci to z reguły świnie. Najlepiej będzie, jeśli obie przestaniemy się nimi przejmować. - poruszyłam brwiami i szturchnęłam łokciem. - Może chcesz zostać moją partnerką?
Sue mimowolnie się roześmiała, co było pieśnią dla moich uszu.
- Od razu lepiej. - powiedziałam z uśmiechem na ustach. - A teraz pocieszmy się widokiem umięśnionego Patricka Swayze'go.
Sue znowu zaśmiała się pod nosem i położyła swoją zimną od miski dłoń na moim karku. Pisnęłam i spojrzałam na nią zdezorientowana.
- Co Ty..? - wysapałam z uśmiechem. Widok uśmiechniętej Sue wprowadzał mnie w dobry nastrój.
Przyjaciółka wskazała ręką na opakowanie po filmie i wyszczerzyła swoje zęby.
- Ochłoń trochę, bo za bardzo się na niego napaliłaś.

Luke▼
Połowę dnia spędziłem na leniwym leżeniu w łóżku i rozmyślaniu nad całą tą sytuacją. W okolicach godziny drugiej popołudniu zadzwonił mój telefon. Podniosłem się i zauważyłem na ekranie nieznany numer. Niepewnie odebrałem i usiadłem na materacu.
- Tak, słucham?
- Dzień dobry. - rozbrzmiał radosny głos jakieś kobiety. Skąd ja go znam? - Czy rozmawiam z Lukiem Hemmingsem?
Podrapałem się po karku i odchrząknąłem, co by zniknęła moja chrypka.
- Tak, przy telefonie.
- Z tej strony DarcyH. Niedawno miałam przyjemność przeprowadzić wywiad z Panem oraz Hrry'm Styles'em.
Lekko się zaniepokoiłem, ponieważ średnio się to zapowiadało.
- Pamiętam. W czym mogę Pani pomóc?
Po drugiej stronie słuchawki usłyszałam głośny śmiech.
- Chciałam się spytać czy bylibyście chętni na kolejne spotkanie?
- Czego miałoby to dotyczyć? - spytałem niepewnie.
- Ogólnie chciałam z Wami porozmawiać.
Podrapałem się po karku i spojrzałem na zegarek.
- Pozwolisz, że skonsultuję to z pewną osobą i oddzwonię? Kwestia kilku minut.
- Oczywiście. W takim razie do usłyszenia.
Kobieta się rozłączyła, a ja automatycznie wybrałem numer do Harry'ego. Nie uważałem, że informowanie dziewczyn będzie dobrym pomysłem. No zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach. Okazało się, że Styles miał wyłączony telefon. Postanowiłem więc spróbować szczęścia i zadzwonić do Louisa. Wybrałem do niego numer i czekałem na jakikolwiek odzew.
- Halo?
- Witaj, Lou. - powiedziałem. - Luke z tej strony. Masz gdzieś pod ręką Harry'ego?
- Właściwie to tak.. Stało się coś?
- Niee, nic takiego. Dasz mi go na chwilę?
- Moment. - w słuchawce usłyszałem jakieś szepty i trzask zamykających się drzwi. Po chwili rozbrzmiał głos Styles'a. - Co jest, Hemmings?
Uśmiechnąłem się pod nosem i cmoknąłem językiem.
- Mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia..

______
Przepraszam, że mam małe opóźnienie, ale niestety napotkały mnie małe przeciwności. Mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu. Miłego tygodnia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz