♦ Rose ♦
Rano obudziłam się z wielkim
ciężarem, który odczuwałam na klatce piersiowej. Spanikowana
otwarłam oczy i zobaczyłam leżącego wilczura na łóżku, z łbem
na moim brzuchu. Podrapałam go za uchem i starałam zrzucić go z
siebie.
- Odi, daj mi wstać. - powiedziałam
zachrypniętym głosem.
W odpowiedzi pies polizał mi twarz,
lecz nie zrobił mi tej przyjemności i nie uwolnił mnie. Ba! Wręcz
przeciwnie! Ta wielka bestia położyła się na mnie po całej
długości.
- Zejdź! - mówiłam, poprzez śmiech.
Jego oddech sprawiał mi takie
gilgotki, że nie mogłam się opanować. W końcu, po dobrych pięciu
minutach, wpadł do pokoju mój rycerz na białym koniu!
- Co się tutaj dzieje?
Adrian widząc mnie zmagającą się z
jego pupilem, roześmiał się i zatoczył na ścianę.
- Może byś mi pomógł? - spytałam,
zduszonym głosem przez sierść.
Wprawdzie nie widziałam mojego
przyjaciela, ale po chwili poczułam jak materac ugina się pod jego
ciałem.
- No dobra, mały. - wyrzucił z
siebie, próbując zapanować nad śmiechem. - Na dół. Daj naszej
ślicznotce odetchnąć.
Odi momentalnie zszedł z mojego łózka!
Odetchnęłam z wielką ulgą.
- Dziękuję. - mruknęłam.
Niestety nie było mi dane odpocząć,
bo miejsce psa zajął mój przyjaciel, wtulając swoją twarz w moją
szyję.
- Jak się miewasz?
Uśmiechnęłam się nieśmiało i
zmierzwiłam jego włosy.
- Lepiej. Cieszę się, że wczoraj ze
mną zostałeś. - westchnęłam i nerwowo zaczęłam bawić się
kołdrą. - Nie spodziewałam się, że takie coś przypomni
Martina..
Przeszły mnie dreszcze na samą myśl
o tym dupku. Adrian odsunął się ode mnie na kawałek i pocałował
w policzek.
- Nie martw się. - posłał mi
pocieszający uśmiech. - On już Tobie nie zagraża.
- Ławo mówić. - wymruczałam i
spojrzałam na oddalającego się przyjaciela, który skierował się
do drzwi.
- Ogarniaj tyłek i schodź na
śniadanie.
W duchu dziękowałam Bogu, że mimo
całego stresu zrobiłam wczoraj zakupy. Niechętnie wstałam i
ruszyłam do łazienki, żeby zrobić ze sobą porządek. Szybko się
umyłam, uczesałam, ubrałam i z lepszym samopoczuciem zeszłam na
dół.
- Ale piękne zapachy! - rzuciłam,
wchodząc do kuchni.
- Mhm.. - mruknął, zajęty
podawaniem śniadania na stół. - Może w końcu mnie docenisz.
Prychnęłam i zajęłam swoje miejsce
przy stole.
- Ależ, mój drogi, ja zawsze Ciebie
doceniam.
Przyjaciel zmierzył mnie pobłażliwym
wzrokiem i cmoknął językiem.
- Jaaasne.. - puścił do mnie oczko i
usiadł naprzeciwko mnie. - A teraz wcinaj, bo marnie wyglądasz.
Po spożytym posiłku Adrian poszedł z
psem na spacer, a ja postanowiłam posprzątać w salonie. Taa.. Po
wczorajszym wieczorze poniosłam straty w postaci dwóch poduszek
rozszarpanych przez Odiego. Ktoś kiedyś mówił, że młode psy są
najlepsze? Informacje prosto z ręki: Zastanówcie się nad tym,
jeśli będziecie chcieli kupić jakiegoś większego zwierzaka.
Zaczęłam zbierać pierze z podłogi, kiedy to przypomniałam sobie
o Luku. Leniwie wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Sue, żeby
dopytać się o godzinę ich spotkania. Ooo, tak. Dzisiaj mam dzień
wolny! Po rozmowie z przyjaciółką wysłałam potrzebne informacje
do Luka, wraz z moim adresem. Rzuciłam telefon na sofę i poszłam
do kuchni pozmywać naczynia.
Siedząc na kanapie usłyszałam
dzwonek do drzwi. Nikt mnie tutaj nie odwiedzał, więc założyłam,
że to Adrian zapomniał jak otwiera się drzwi. Prychnęłam i
wydarłam się na głos.
- No i po co dzwonisz?! Wchodź!
Do mieszkania wszedł blondyn z
przyklejonym uśmiechem na twarzy. Wstałam gwałtownie i ruszyłam w
kierunku mojego gościa.
- Uczono mnie, że kultura wymaga
dzwonienia do drzwi.. - rzucił rozradowany Hemmings. - Dzień dobry.
- Cześć, Luke. - powiedziałam,
zapraszając go do salonu. - Napijesz się czego?
Chłopak spojrzał na zegarek i skinął
głową.
- A co masz do zaoferowania? -
powiedział niskim głosem.
O rany, kiedy tak mówił to w klatce
piersiowej zaczynało brakować mi tchu. Opanowałam się i
odchrząknęłam, żeby nie usłyszał, jak działa na mnie jego
osoba.
- Kawa, herbata, capuccino, jakiś
napój pomarańczowy i.. - spojrzałam na półkę na ścianie w
kuchni. - Wino. Ale tego nawet nie proponuję, bo jak Sue od Ciebie
wyczuje alkohol to masz.. Hmm.. Łagodnie mówiąc przegwizdane.
Luke roześmiał się i usiadł na
kanapie.
- Chyba nie ma co ryzykować, hmm? Mimo
wszystko, prowadzę auto. Także poprosiłbym soku.
Skinęłam głową i poszłam szybko do
kuchni, żeby przynieść nam napój.
▼ Luke ▼
Gdyby kilka dni temu ktoś powiedział
mi, że sam z siebie odwiedzę swoją psycholożkę, to lekko bym go
wyśmiał. Ale teraz? Po wczorajszym przytuleniu zauważyłem, że
Rose była naprawdę wystraszona. Muszę się dowiedzieć, co u niej
wywołało taką reakcję. Ehh.. Ale widok tej dziewczyny w
kraciastej koszuli oraz krótkich spodenkach spowodował, że moje
serce na chwilę stanęło, a moja uwaga została skutecznie
rozproszona. Wyglądała tak naturalnie, a zarazem tak pięknie..
Otrząsnąłem się i sięgnąłem po karton soku, który postawiła
na stole.
- To.. Co Cię tutaj sprowadza? -
spytała kobieta, wpatrując się we mnie.
Nalałem sobie napoju i spojrzałem na
swoją towarzyszkę. Cholera, jakby tu zacząć.. Odruchowo zacząłem
bawić się kolczykiem w wardze.
- Wiesz.. - zacząłem niepewnie. -
Martwiłem się o Ciebie.
Kobieta prychnęła i posłała mi
promienny uśmiech.
- O mnie? - spytała z lekką
dezorientacją w głosie.
Skinąłem głową i wziąłem łyka
soku, bo nagle zaschło mi w gardle.
- Wczoraj Ciebie przytuliłem dla
wygłupu. Może trochę się ośmieszyłem, ale wtedy na Twojej
twarzy.. Nie jestem pewien.. Ale.. - westchnąłem. - Czy Ty
wystraszyłaś się mojej osoby?
Rose widząc, że nic dalej nie mówię,
wgłębiła się w w fotel, stojący obok kanapy. Przygryzła lekko
swoją wargę i przetarła dłońmi swoją piękną twarz. Cholera,
co się ze mną dzieje?
- Właściwie to nie jest do końca
tak, jak myślisz.. - wyszeptała.
Już miałem coś powiedzieć, kiedy to
drzwi otworzyły się z hukiem, a do domu wleciał znajomy mi
wilczur.
- Baby, I'm home! - rozbrzmiał również
znany mi głos. - Ooo.. Mamy gościa?
Mamy? Haloo, on tutaj nie mieszka.. A
może się mylę? Nie, raczej nie. Przecież wczoraj witali się tak,
jakby nie widzieli się od długiego czasu. Potrząsnąłem głową,
mając nadzieję, że te myśli wylecą mi uchem. Wstałem i podałem
rękę Adrianowi.
- Cześć. - rzuciłem ze sztucznym
uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry. - odparł, uważnie
przyglądając się mojej osobie. - Rose nie miała mieć dzisiaj
wolnego dnia? - spojrzał na swoją znajomą. - Myślałem, że ten
dzień spędzimy sami.
Nie wiedząc dlaczego, poczułem jak
zalewa mnie irytacja i rozdrażnienie. Pierwszy raz od długiego
czasu byłem o kogoś zazdrosny.
▼ Rose ▼
Staliście kiedyś w tłumie dwóch
grup o różnych poglądach? Jeśli nie, to możecie się cieszyć.
Właśnie mniej więcej w ten sposób teraz się czuję. Z prawej
strony mam najwspanialszego przyjaciela, który zawzięcie dyskutuje
z Lukiem, a z drugiej swojego podopiecznego, który niestety nie jest
mi obojętny. Miałam wrażenie, że od tego ich testosteronu padnę
na podłogę i już więcej nie wstanę.
- Czym Ty się właściwie zajmujesz? -
spytał Hemmings.
- A co? - prychnął Adrian. - Chcesz
napisać o mnie piosenkę?
Parsknęłam cicho i czekałam na
kontrargument Luka. Ten uśmiechnął się pod nosem i przyjrzał się
dokładniej mojemu przyjacielowi.
- Coś w tym stylu. - odpowiedział z
szelmowskim uśmieszkiem pod nosem.
Zachodziłam w głowę, o co chodzi
Hemmingsowi, gdy zza pleców usłyszałam szczeknięcie Odiego.
Widziałam, że Adrian już wstaje, żeby iść do swojego psa.
- Ja pójdę. - rzuciłam.
Uprzedziłam go i ruszyłam w stronę
tego łobuza, byle tylko uwolnić się od tej niezręcznej sytuacji.
Zaprowadził mnie w stronę kuchni i mordą podsunął miskę z wodą.
- Odi. - jęknęłam. - Jeśli
przetrzymasz mnie tutaj dłużej, to z wdzięczności pogadam z Adim,
żebyś mógł spać z nim w łóżku. - wyciągnęłam w jego stronę
palec wskazujący. - Ale nie mów, że nie ostrzegałam. On się
strasznie rozpycha.
Pies szczęknął ponownie, a ja tym
razem nie zwlekałam i nalałam wody do naczynka. Usiadłam obok
pijącego psa, wpatrując się w półkę na ścianie. Muszę
przyznać, że te butelki z winem zdawały się krzyczeć „Weź
mnie, weź mnie”. Właściwie... Nie mam w zwyczaju odmawiać komuś
czegokolwiek, dlatego sięgnęłam po jedną butelkę czerwonego
wina. Wyciągnęłam z szafki kieliszek i nalałam sobie płynu,
ponownie zajmując miejsce obok czworonoga.
- Twoje zdrowie, przyjacielu. -
wyszeptałam.
Pies przechylił łeb na bok, a ja
zakryłam jemu oczy dłonią.
- Jak nie chcesz to nie patrz. -
burknęłam. - Jeśli nie wyczuwasz tego napięcia między
chłopakami, to jesteś cholernym szczęściarzem. Kurcze, w sumie Ty
nawet nie musisz obok nich siedzieć, więc nie masz tego problemu.
- Rose! - krzyknął Adrian. - Z kim Ty
tam rozmawiasz?
Przechyliłam szybko lampkę wina i
wstałam z podłogi.
- Towarzyszę Twojemu psu.
Zdziwieni mężczyźni posłali mi
zaskoczone spojrzenia, a ja zrozumiałam, że mogło to dziwnie
zabrzmieć.
- Znaczy się.. Tylko z nim siedzę, a
nie piję z jednej miski. - sprostowałam, odwracając się i
sięgając butelkę wina.
Raz kozie śmierć. Wzięłam swój
napój i skierowałam się do chłopaków.
- Pani psycholog pija takie trunki? -
spytał Luke z tym swoim szelmowskim uśmieszkiem.
- Wiesz, skoro jej nie znasz to weź
lepiej za..
- To tylko moja praca. - przerwałam
Adrianowi w tyradzie. - Nikt nie mówi, że jestem taka na co dzień.
Zgromiłam wzrokiem przyjaciela, a on
usiadł obok mnie i wyszeptał do ucha.
- Ten gościu jest jakiś podejrzany. -
mruknął, a jego oddech przyprawił mnie o ciarki na plecach. - Nie
uważasz, że to dziwne, iż Twój podopieczny przychodzi do Ciebie w
odwiedziny w południe?
Odchyliłam się od niego na kilka
centymetrów i spojrzałam prosto w oczy.
- Nie.
Nachyliłam się nad stolik i nalałam
sobie kolejną lampkę wina. Przechyliłam ją naraz, po czym
uzupełniłam puste naczynie czerwonym płynem. Panowie dalej
dyskutowali, a ja pozostałam sama sobie. Na szczęście przyszedł
do nas Odi i usiadł na kanapie, tuż obok mnie. Wtuliłam się do
niego i wyszeptałam na ucho.
- Zabierz mnie stąd. - mruknęłam.
Nie wiem dlaczego, ale ta „mała”
wredota zaczęła mi szczekać przy twarzy. Zaczęło mi dzwonić w
uszach, przez co gwałtownie się wyprostowałam. No i stało się!
Świat zaczął mi wirować, a oczy same się zamykały. Oparłam się
plecami o kanapę i czekałam, aż helikopter sobie odleci.
- Ja będę uciekał, mała. - rzucił
Adrian.
Zaskoczona spojrzałam najpierw na
niego, a potem na zegarek. Dochodziła godzina 13, a on musiał
pozałatwiać jeszcze jakieś sprawy przed wyjazdem. Skinęłam głową
i oparłam się łokciami o kolana.
- No dobra. - burknęłam pod nosem. -
O której mi jutro przyprowadzisz psa?
- Właściwie to pomyślałem, że
mógłby teraz tutaj zostać.
Spojrzałam na Odiego i bacznie się
jemu przyjrzałam.
- O ile nie rozniesie mi w nocy salonu,
to mogę się przychylić na Twoją prośbę.
Adrian uśmiechnął się szeroko i
pocałował mnie w policzek.
- Pilnuj się, mała. - wyszeptał, nie
odsuwając się ode mnie na centymetr.
Rozbawiona tą całą sytuacją
pocałowałam go lekko w usta i uśmiechnęłam się szeroko.
- Tak jest, panie poruczniku.
Nie mam bladego pojęcia, co strzeliło
mi do tego pustego łba! Rozchichotany Adrian pożegnał się z nami,
a potem wyszedł z domu. Zażenowana swoim zachowaniem nalałam sobie
jeszcze jedną lampkę wina i wypiłam jednym duszkiem.
- Nie wystarczy Tobie już tego? -
spytał Luke.
Kompletnie o nim zapomniałam.
Spojrzałam na niego i zauważyłam na jego twarzy.. Rozczarowanie?
Smutek? Zrobiło mi się żal chłopaka, więc przesunęłam się na
bok i zepchnęłam z łóżka Odiego.
- Idź do siebie. - mruknęłam do
psiaka.
O dziwo, pies się posłuchał i
pobiegł do pokoju gościnnego.
- Jaki posłuszny. - prychnął Luke.
Pokręciłam lekko głową i poklepałam
miejsca obok siebie, dając znak, żeby usiadł obok mnie.
- On nigdy nie był posłuszny. -
burknęłam. - Po prostu tam spał Adrian, a co za tym idzie,
pozostał tam jego zapach.
Hemmings usiadł obok mnie, a ja
nalałam sobie kolejną lampkę wina, przechylając ją naraz. Może
to od alkoholu, a może od samej bliskości Luka, zaczęło mi się
kręcić w głowie, a oczy chyba mi się rozjechały. Chłopak
gwizdnął krótko i chyba próbował spojrzeć mi w moje patrzydła.
Nie wiem, nie byłam w stanie dokładnie stwierdzić.
- No dobra. - rzucił. - Tej pani już
podziękujemy.
Zauważyłam jak wstaje i łapie za
butelkę. Potem zniknął mi na jakiś czas. Położyłam głowę na
oparcie i czekałam, aż cokolwiek się wydarzy. Na przykład..
Hemmings raczy zabrać swoje dupsko na terapię. Nie wiem dlaczego i
kiedy, ale po jakieś chwili zorientowałam się, że moja głowa
leży na kolanach Luka.
▼ Luke ▼
W oczach wciąż miałem obraz
całujących się Rose i Adriana. Coś kuło mnie w sercu, lecz ta
drobna istotka szybko go załagodziła, kładąc swoją głowę na
moje kolana. Mruczała coś o jakimś Martinie.. Ze Adrian i Sue ją
za to zabiją, bo znowu o nim mysli.. Nie mam bladego pojęcia, kim
ten gościu jest oraz dlaczego mieliby ją zabić. Westchnąłem
lekko i niepewnie podniosłem swoją prawą rękę. Biłem się sam
ze sobą, myśląc o tym, czy dobrze postępuję. W końcu serce
przegrało z rozumem i założyłem jej spływające po twarzy włosy
za ucho. Dziewczyna w odpowiedzi bardziej się we mnie w tuliła, a
na moją twarz wpełzł uśmiech. Czułem się tak, jakbym nic więcej
nie potrzebował, oprócz Rose będącej obok mnie. Siedzieliśmy w
milczeniu, dopóki nie zorientowałem się, że nadchodzi czas mojej
terapii z Sue.
- Rose, będę już wychodził. - zero
odpowiedzi. - Rose?
Pochyliłem się i zobaczyłem, że ona
najzwyczajniej w świecie zasnęła. Wstałem delikatnie, uważając,
aby nie strącić jej głowy. Kiedy już się uwolniłem, wziąłem
ją na ręce i ułożyłem na kanapie. Moment.. W które
pomieszczenie wszedł tej pies? Podszedłem do pierwszych drzwi i
zauważyłem, że kupa sierści leży na jakimś łóżku. Wszedłem
po cichu i zwinąłem koc, który leżał w nogach materaca. Odi
zaczął na mnie warczeć, a ja cofałem się powoli.
- Spokojnie, piesku. - odwróciłem
się, żeby spojrzeć czy nie rąbnę w ścianę. - Ja już sobie
stąd wychodzę.
Jego warczenie odprowadziło mnie do
samych drzwi. Mimo to, poczułem satysfakcję kiedy wydostałem się
z pokoju tej małej bestii. Podszedłem do leżącej na kanapie Rose
i przykryłem ją kocem.
- Do zobaczenia jutro. - wyszeptałem i
wyszedłem z jej domu.
I nagle bum! Ni stąd, ni zowąd, w
głowie zobaczyłem całujących się Rose i Adriana. Moje serducho
właśnie zaczęło się rozpadać na tysiąc kawałków. A może..
Podpytam Sue, co łączy moją panią psycholog z Adrianem? I kim do
cholery jest ten Martin?
Kieedy następny rozdział ? ^^
OdpowiedzUsuńW środę:)
Usuńrozdziały ukazują się"zawsze" w środę i sobotę:)
pozdrawiam:*
Dzięki również pozdrawiam ^^
Usuń:)
Usuń