środa, 18 listopada 2015

Chapter Five





*Sue*
Kleiły mi się oczy. Mało co przez nie widziałam. W drodze do biura praktycznie przewracałam się o własne stopy. Praktycznie nie spałam. Do późna zbierałam informacje o Harrym. Z faktu, że miał dość intensywne i bardzo wybujałe życie, było tego dużo.
Chłopak lubił kobiety, które mogły być jego matkami. Oczywiście nie mam nic do par, których dzielą lata, ale są jakieś granice!
Było widoczne, że Harry nie miał żadnych granic i brał wszystko to co wpadło mu w łapki. Był typowym facetem, więc nie było się co dziwić.
Otworzyłam drzwi wejściowe od naszego biura. Przywitała mnie cisza. Rose miała dziś spotkać się z Lukiem w parku, a jutro miała mieć wolny dzień. Trochę jej zazdrościłam. Ja nie brałam sobie wolnego od dłuższego czasu, nie mogłam. Jakbym choć na jeden dzień się zatrzymała, to bym myślała cały czas o Denisie i o tym co mi zrobił. Zmarnowałam dla niego piękne pięć lat.
Nigdy więcej!
Ostatnie miesiące były dla mnie koszmarem. Rose była dla mnie podporą i to jej zawdzięczam, że nie zwariowałam.
Potrząsnęłam głową, aby odgonić od siebie te dziwne myśli.
Poszłam na zaplecze i zaparzyłam sobie kawę. Przebrałam się w stary różowy dres. Wiem, że to nie odpowiedni strój na przyjęcie klienta, ale był odpowiedni na to co przygotowałam do Harrego. Wzięłam kawę i wyszłam z kantorka. Po drodze z półki ściągnęłam książkę i usiadłam na fotelu. Spojrzałam na zegarek, Harry miał jeszcze dziesięć minut. I tak wiedziałam, że się spóźni. Tacy jak on nie liczą się z czasem innych. To nie on ma znaleźć czas, a ja.
Otworzyłam książkę i zabrałam się za czytanie pierwszego rozdziału „Pretty Woman”. To była tak piękna opowieść, że praktycznie nie realna. Bądźmy obiektywni, przecież żaden bogacz nie zwinie z ulicy dziwki i nie zrobi z niej królowej. Weźmy na przykład takiego Harrego. Nawet nie mogłam wyobrazić sobie jego w takiej sytuacji. Niby miał miękkie serce, ale … ale samo jego zachowanie w moim kierunku pokazywało jak traktuje ludzi.
No ale on nie musi korzystać z usług takich pani, więc o czym ja myślę. Jeju, w ogóle o czym ja myślę?! Przez tego chłopaka zaczyna mi odbijać.
Głośne pukanie do drzwi wyrwało mnie z moich idiotycznych rozmyśleń. Spojrzałam na zegarek, była punkt jedenasta. Byłam zdziwiona, choć jeszcze bardziej się zdziwiłam, kiedy po otwarciu drzwi zobaczyłam Harrego. Miał rozczochrane włosy i zaczerwienioną twarz. Głośno dyszał. Wyglądało na to, że musiał się śpieszyć. Spojrzałam na jego ubranie, miał na sobie jeansy i koszulę. Jego strój nie wyglądał na luźny, choć jego koszula wyglądała jakby spał w niej tydzień.
Staliśmy dość długo i wpatrywaliśmy się w siebie.
-wpuścisz mnie, czy dziś całą tą szopkę odprawiamy przez drzwi? -wyglądał na zmęczonego, więc postanowiłam przemilczeć tą całą „szopkę”.
Otworzyłam szerzej drzwi i zaprosiłam go do środka.
Stanął przy drzwiach i je zamknął.
-to nie jest strój sportowy -wskazałam na to co miał na sobie.
-nie zdążyłem się przebrać -wzruszył ramionami, a jego oczy omiotły moją sylwetkę. Automatycznie zasłoniłam piersi. Zawsze ciężko mi było wytrzymać spojrzenie mężczyzn, bo zawsze patrzeli się w jedno miejsce. Denis był inny, dlatego się nigdy przed nim nie wstydziłam. Teraz jednak się nie wstydziłam, miałam dziwne palące uczucie. Jego wzrok parzył moje ciało. Czułam się przy nim jak małe dziecko.
Harry podniósł rękę do góry i założył mi włosy, które opadały mi na twarz, za ucho. Wzdrygnęłam się i szybko się odsunęłam. To było za dużo, o wiele za dużo.
-ej...
-zaraz ci coś znajdę -przerwałam mu, nie chciałam wiedzieć co miał mi do powiedzenia. Łączyły nas sprawy służbowe, więc musiałam się zachowywać odpowiednio.
Uciekłam do kantorka. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie czołem. Cała płonęłam. Czułam się jakby ktoś zawiesił mnie nad płomieniem i czekał, aż się przysmażę.
Przyłożyłam dłoń do miejsca, gdzie przed chwilą dotknął mnie Harry. Naprawdę nie wiem co się ze mną działo, ale … cholera! Nawet nie mam jakiegokolwiek argumentu przeciw.
Potrząsnęłam głową. Musiałam zebrać się do kupy.
Po kilku wdechach otworzyłam drzwi szafy w poszukiwaniu ubrań, które zostawił Peter. Kiedy wyszłam z kantorka, Harry stał dalej w tym samym miejscu, tylko w innej pozycji. Stał rękoma oparty o ścianę. Miał spuszczoną głowę. Musiałam odchrząknąć, aby na mnie spojrzał. Nie uśmiechał się. Przez nanosekundę jego wzrok był zimny, nieobecny. Nikt, kto nie był spostrzegawczy nawet by tego nie zauważył. Teraz spoglądał na mnie z uśmiechem. Jego oczy się świeciły.
Podeszłam do niego.
-rozbieraj się -roześmiał się. Trochę mnie to krępowało a zarazem irytowało. Ten facet nie myślał o niczym innym, niż o seksie.
-tak od razu? -jego pytanie potwierdziło to o czym myślałam. Jego mózg był zaprogramowany tylko na jedno. Pokręciłam bezradnie głową i wystawiłam siwą koszulkę w jego stronę. Westchnął głęboko i zaczął rozpinać koszulę.
Boże! Jego ciało było idealne! Wyglądał jak olimpijski bóg!
Wlepiłam w niego wzrok. Jeszcze chwilka a ślinka poleci mi z ust. Czułam się teraz jak dziecko stojące przed witryną sklepu ze słodyczami. Kiedy mamusia nie pozwala nic kupić. Mogę patrzeć, ale nie mogę dotknąć, ani posmakować.
Krew w żyłam zaczęła mi szybciej krążyć, gdy stanął przede mną od pasa w górę nagi. Widziałam każdy mięsień, każdy tatuaż. Na żywo to wyglądało... Boże! Zagotowałam się od środka!
-zrób sobie zdjęcie, wystarczy ci na dłużej -jego słowa odkleiły mój wzrok od jego brzucha, a raczej od litery „V” na jego podbrzuszu.
Najdziwniejsze jednak było to, że nie usłyszałam w jego głosie ironii, a rozbawienie i coś jeszcze. Trochę dyszał, zachowywał się jakby sam mój wzrok go podniecał.
-nie schlebiaj sobie -rzuciłam w niego koszulką. -patrzałam na twoje tatuaże
-każda tak mówi -poruszył brwiami, a ja miałam ochotę pokazać mu środkowego palca. Nie ma co kłamać, działał na mnie, ale nie mogłam mu tego pokazać.
-nie lecę na ciebie -Harry włożył koszulkę i spojrzał na mnie zadziwiony. Nagle rozbawione iskierki zniknęły z jego oczu. Patrzał na mnie teraz jak na swoją ofiarę.
-to się okaże -zrobił krok w moją stronę. Nie cofnęłam się.
-tu masz spodnie -położyłam je na stoliku, obok którego stał i odeszłam. Usiadłam na fotelu, który jak na złość był skierowany w jego kierunku.
Harry tylko wzruszył ramionami i zaczął ściągać spodnie. Mój wzrok padł na to co skrywały bokserki. Otworzyłam szeroko oczy. Jego bokserki nie miały szans skryć tego co zasłaniały. Odwróciłam szybko wzrok. Mogłam się założyć, że zrobiłam się czerwona jak burak.
Zasłoniłam twarz książką i czekałam, aż Harry pojawi się tuż obok. Teraz nie było trudno usłyszeć jak się zbliża. Jego jeden but dość silnie uderzał o panele. Kiedy kroki ustały, podniosłam głowę. Stał na wyciągnięcie ręki. Moja twarz była na poziomie tego, czego nie powinna.
-usiądź -wskazałam mu sofę. Musiałam się mocno wysilić, aby mój głos brzmiał normalnie.
Harry usiadł na sofie. Zasłonił dłonią usta i intensywnie przyglądał mi się. Nie ułatwiało mi to sprawy. Jego oczy były jak ocean, w który miałam ochotę wskoczyć.
-co robimy? -zapytał z uśmiechem. Jego uśmiech mógł powalić każdego. Boże, dlaczego on był taki cudowny?!
-połóż się -mój głos drżał. Na pewno zdradzał, że coś się we mnie kluje.
On zamiast się położyć, roześmiał się głośno. Oparł się o sofę i się śmiał. Jego śmiech był kojący dla moich uszów. Mogłam go słuchać dzień i noc.
Chyba nigdy nie przeżyłam takiej sytuacji, że tak po prostu... od razu chciałam pocałować faceta. Chciałam posmakować jego ust. Scałować z nich jego śmiech.
-przepraszam -wyjąkał, próbując się powstrzymać przed kolejnym wybuchem śmiechu. Szło mu to ciężko, bo po chwili znowu rozbrzmiał jego cudowny śmiech.
-ściągnij buty -wskazałam na jednego buta. But ortopedyczny na mojej sofie jeszcze mogłam jakoś przełknąć.
Harry śmiejąc się rozpiął but i postawił go tuż obok swoich stóp. Pokręciłam głową i podałam mu poduszkę.
-co będę miał robić?
-odpoczywać -przestał się śmiać i spojrzał na mnie zdziwiony. Chciałam sobie pogratulować, bo udało mi się wreszcie zwrócić na siebie jego uwagę.
-a ty co będziesz robiła?
-odpoczywała
-ze mną?
-obok ciebie -próbowałam się do niego nie uśmiechnąć, ale jego uśmiech był zaraźliwy. Długo walczyłam z unoszącym się kącikiem ust. Przegrałam.
Harry ułożył się na kanapie, założył ręce za głowę i zamknął oczy. Ja otworzyłam książkę i próbowałam się skupić się na czytaniu, jednak to nie było takie łatwe. Mój wzrok cały czas padał na mężczyznę leżącego na kanapie. Przede mną leżał najcudowniejszy i najbardziej sławny facet na zmieni. Odłożyłam książkę i bez skrępowania wpatrywałam się w Harrego.
Chłopak po pięciu minutach usnął. Cieszyłam się z tego powodu. Jego nadmierny gniew mógł być związany ze zmęczeniem, co potwierdzał jego manager.
Podczas snu miał taką rozluźnianą minę. Uśmiechał się od czasu do czasu, co naprawdę mnie cieszyło. Nie chciałam być dla niego nie miała, ale to chyba było tylko i wyłącznie dla ochrony.
Oparłam głowę o oparcie fotela, zamknęłam oczy. Myślałam o Harry i nawet sama nie wiem kiedy usnęłam, ale miałam taki cudowny sen, który przerwało pukanie do drzwi. Zerwałam się z fotela i zamroczona otworzyłam drzwi. Nigdy bym nie zgadała, że za drzwiami zobaczę Petera z Lilo na rękach.
-Sue, musisz ją wziąć -wepchał mi Lilo do rąk. Byłam jeszcze zaspana i słabo funkcjonowałam.
-ale nie mogę -miałam tak zachrypnięty głos, jakbym piała z tydzień.
-Julia jest w delegacji, a mnie wezwali pilnie do szpitala. -odwróciłam głowę w stronę sofy. Zobaczyłam zaspane oczy Harrego wpatrującego się w nas. Miał włosy w nieładzie, wyglądał pięknie. Pewnie jakby nie fakt, że był moim pacjentem, zakochałabym się w nim.

*Harry*
Obudziły mnie jakieś głosy. Spojrzałem w tamtym kierunku i zobaczyłem jakiegoś wysokiego faceta i Sue z jakimś dzieckiem na rękach. Przeraziłem się. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że Sue może kogoś mieć, a co dopiero dziecko. Obsunąłem się z powrotem na kanapę i zasłoniłem twarz dłońmi. To był cios poniżej pasa dla mnie. Spodobała mi się ta dziewczyna, a teraz? A teraz to nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Cała ta sytuacja mnie przygniotła. Czułem rozrywający ból od środka.
Nagle coś na mnie wskoczyło. Jęknąłem głośno, myślałem że wszystkie flaki w środku mi się poprzewracały.
Otworzyłem oczy i zobaczyłem maleńkie niebieskie oczy wpatrujące się we mnie. Mała twarzyczka uśmiechała się do mnie szeroko. Sam odruchowo się uśmiechnąłem.
-kim jesteś? -zapytała -znasz Hannah Montana?
-Lilo, daj panu spokój -Sue podeszła do mnie i ściągnęła małą z mojego ciała. Mała była trochę do niej podobna, tylko oczy miały inne.
-ciociu, ale... -myślałem, ze się przesłyszałem.
Kamień spadł mi z serca, nigdy chyba lepszej wiadomości nie otrzymałem.
-znam Hanę -zaśmiałem się, podniosłem się z kanapy i wyciągnąłem ręce w stronę małej. Dziewczynka szybko wbiła się w moje ramiona. Spojrzałem na Sue i zobaczyłem w jej oczach zdziwienie.
-będę mogła się z nią poznać? -głos dziewczynki odwrócił moją uwagę od Sue. Uśmiechnąłem się do niej. Naprawdę lubiłem dzieci.
-tak, ale najpierw musisz dać mi buziaka -usłyszałem zrezygnowany jęk Sue. Chciało mi się śmiać.
Chciałem coś odgryźć mojej pani psycholog, ale wtedy nagle poczułem coś mokrego na pliczku. Mała kopia cioci Sue, ośliniła mi prawie cały pliczek. Wyciągnąłem ramie w stronę Sue i rzuciłem z uśmiechem -ciocia Sue też może...
-ciocia całuje tylko wujka Denisa -ręka zawisła mi parę centymetrów od jej twarzy. Patrzała na Lilo. Widać, że była zła.
-kim jest Denis?
-nie interesuj się, bo dostaniesz kociej mordy -syknęła w moim kierunku. W tym momencie zrobiłem się strasznie zazdrosny. Nie wiem dlaczego, ale to uczucie owładnęło całe moje ciało. Chciałem ją mieć tylko i wyłącznie dla siebie. Nie powinienem tego chcieć, ale tak było. Musiałem za wszelką cenę dowiedzieć się kim jest wujek Denis i jak najszybciej musiałem zniszczyć konkurenta.
„będziesz moja” powiedziałem sobie w myślach.
-idziemy do parku? -mała podskakiwała mi w ramionach.
-oczywiście, tylko pożegnam pana Harrego -Sue nie odrywała ode mnie wzroku. Chyba jakby mogła to zapewne wbiłaby mi nóż w pierś.
-Harry, pójdziesz z nami?
-Lilo, nie mów panu po imieniu -pouczyła ją -a poza tym pan już musi iść

-z miłą chęcią z wami pójdę -Sue spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami. Oj maleńka, tak szybko się mnie nie pozbędziesz -możesz mówić mi po imieniu -zwróciłem się do dziewczynki.

2 komentarze: