sobota, 28 listopada 2015

Chapter Eight




"Rozdział nie jest ocenzurowany. Może zawierać przekleństwa i obraźliwe słowa."

Rose ▼

Mieliście kiedyś kaca moralnego? Jeśli nie, to z całego serca Wam zazdroszczę. Po wczorajszej wizycie Sue oraz Styles'a mam ogromne wyrzuty sumienia. Dostałam taki opieprz, że wytrzeźwiałam natychmiastowo! Dobra, faktycznie minął rok od zerwania z Martinem, ale trauma mi pozostała. W końcu coś takiego nie szybko wypada z głowy, co jest dla mnie lekkim absurdem.. Przecież jestem psychologiem, a nie potrafię poradzić sobie z własnym problemem, o ironio! Wiem, że moja przyjaciółka to rozumie i stara się przemówić mi do rozsądku. Zgadzam się z nią w stu procentach, podobnie jak Harry, ale ja po prostu nie potrafię o tym wszystkim zapomnieć... Styles nie zna szczegółów, nie zna sprawy, lecz mimo to wykazał się zaangażowaniem, za co jestem jemu wdzięczna. Ale niech nie myśli, że nie widziałam jego wpatrywania się w Sue, o nie. Wracając do sprawy, najgorsze jest to, że wszystko wydarzyło się w obecności Luka.. Swoją droga, po co mówił o tym Sue? Dałabym sobie radę, zawsze dawałam. Z kolei Adrian chyba dostanie od niej po łbie, bo nie żałowała sobie wyzwisk w kierunku mojego przyjaciela. 
Zmęczona tym wszystkim wstałam z kanapy i ruszyłam do kuchni, żeby zrobić coś do jedzenia podczas terapii. Może upiekę placek? Wyciągnęłam z szafek wszystkie potrzebne produkty i zabrałam się do roboty. Do spotkania z Hemmingsem mam jeszcze półtora godziny, więc na spokojnie dam sobie radę. 
Po kilkunastu minutach udręki z białkiem, wymieszałam składniki i mogłam śmiało wsadzać ciasto do piekarnika. Dumna z siebie otarłam pot z czoła i uśmiechnęłam się pod nosem.
- No, Odi. - mruknęłam. - Jeśli nie wyjdzie mi zakalec, to dzisiaj mamy wyżerkę!
W odpowiedzi usłyszałam głośne szczeknięcie. Roześmiałam się i wzięłam do ręki trochę mąki, żeby ubrudzić psiakowi nos. Niestety rozbrzmiał dzwonek do drzwi i tak się wystraszyłam, że cała ta mąka wylądowała na mojej głowie. Jęknęłam głośno i skierowałam się do wejścia. Po drodze wytarłam ręce w tył spodni i śmiało sięgnęłam do klamki. Widząc znajomą mi twarz wykrzywiłam się i oparłam głowę o ramę.
- Co Ty tutaj robisz, Mel?
Ni stąd, ni zowąd moja siostra nic nie powiedziała i zaczęła płakać. Wtuliła się we mnie, a wtedy mogłam poczuć, że jej ciało przeszywały spazmy oraz dreszcze. Otoczyłam ją ramionami i pogładziłam delikatnie po plecach.
- Już Cii, młoda. - uspokajałam ją. - Chodź, porozmawiamy.
Poczekałam, aż się uspokoi i dopiero wtedy poszłam zaparzyć jej melisy. Postawiłam kubek pod jej nosem i posłałam jej kojący uśmiech.
- Sama tutaj przyjechałaś?
Na zadane pytanie Melanie wyglądała, jakby znów miała się rozpłakać. Usiadłam obok niej i otoczyłam ramieniem.
- Ogarnij się. - wyszeptałam. - I powiedz mi, co jest grane.
Dziewczyna zebrała się w sobie i rzuciła szybkie zdanie, które mnie zamurowało.
- Jestem w ciąży, Rose. 
Cholera... Przecież ona ma dopiero 15 lat, całe życie przed nią.. Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy, aby móc powiedzieć spokojnym głosem.
- Rodzice wiedzą?
Dziewczyna skinęła głową i ręką starła łzy z twarzy.
- Powiedzieli mi, że oni nie będą go wychowywać. - spojrzała mi w oczy i przygryzła wargę. - Zasugerowali mi, że mam je usunąć. A ja tego nie chcę!
Wolną rękę położyłam na jej policzku, lekko pocierając go kciukiem.
- Byli w szoku. - odpowiedziałam pewnym głosem, aczkolwiek sama w to wątpiłam. - Zmienią zdanie.
Siostra posłała mi niepewny uśmiech i wyślizgnęła się z mojego uścisku, żeby napić się melisy. Co by rozluźnić lekko atmosferę zawołałam Odiego i podrapałam za uchem.
- Słyszałeś, łobuzie? - wyszeptałam. - Będę ciocią!
Kątem oka zauważyłam, że na twarzy Mel pojawił się mały uśmieszek. Miałam ochotę spędzić z nią trochę czasu, wesprzeć i doradzić jej, co robić.. No ale siłą rzeczy spojrzałam na zegarek i niestety przypomniałam sobie, że za moment powinien pojawić się Luke.
- Nie obraź się, młoda.. - zaczęłam niepewnie. - Ale może pójdziesz odpocząć? Za jakiś czas przyniosę Tobie kolację i placek. Muszę pracować i oczekuję w tym momencie mojego klienta. Po terapii pogadamy, co Ty na to?
Ku mojej uldze siostra się zgodziła i skierowała do pokoju gościnnego, który znajdował się na parterze. Ja natomiast skoczyłam do kuchni i wyciągnęłam sernik.
- Proszę, nie bądź zakalcem. - powtarzałam pod nosem.

Luke ▼
Wszedłem na kilka stopni i zacząłem zastanawiać, co ja właściwie tutaj robię. Zapukałem do drzwi i czekałem, aż czarnowłosa piękność wpuści mnie do domu.
- Już idę! - rozbrzmiał ledwo słyszalny głos, po czym wrota się otworzyły. - Cześć, Luke. Wejdź, proszę.
Na widok Rose ubrudzonej mąką zacząłem się śmiać. Zdezorientowana dziewczyna zaczęła mi się przyglądać, a ja wskazałem ręką na włosy oraz spodnie, które były białe.
- O rany.. - jęknęła kobieta. - Kompletnie o tym zapomniałam! - skierowała się szybko do kuchni, położyła na stoliku talerzyki oraz pokrojony placek na podstawku, postawiła wodę na gaz i ruszyła w stronę górnego piętra. - Częstuj się! A ja zaraz wrócę!
Chciałem coś odpowiedzieć, ale zanim otworzyłem usta kobieta zniknęła. Sięgnąłem więc po kawałek chyba ciasta i wziąłem małego gryza. Co prawda był jeszcze gorący, co nie zmienia faktu, że smakował niesamowicie! Ugryzłem sernik po raz drugi, kiedy to drzwi wejściowe się otworzyły. Odwróciłem się twarzą do wejścia i zobaczyłem Adriana. Matko! Czy on zawsze musi się tu pałętać? Przełknąłem kęs placka i burknąłem pod nosem.
- Dzień dobry.
Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem i tylko skinął głową. Nic więcej nie powiedział tylko skierował się do stolika, żeby również wziąć kawałek wyrobu Rose. Może lepiej będzie przemilczeć sprawę? Odwróciłem się twarzą do schodów i tylko wyczekiwałem, kiedy nadejdzie dziewczyna, bo sytuacja stawała się coraz bardziej napięta.
- Gdzie ona jest? - spytał chłopak, wyrywając mnie z obserwacji. 
Nic nie odpowiedziałem, ponieważ w tej samej chwili do pomieszczenia weszła moja pani psycholog. Odetchnąłem z ulgą i zatopiłem się w kanapie. Widziałem, że ta dwójka zaczęła między sobą nerwowo szeptać, lecz ja nie zamierzałem się w to wtrącać. Kiedy Rose poszła do kuchni, żeby zalać kawę, usłyszałem dość wyraźnie ostatnie zdanie, które wypowiedział Adrian.
- Jesteś idiotką. - rzucił oskarżająco.
- Nie obrażaj jej, kolego. - stanąłem w obronie Rose.
Chłopak gwałtownie obrócił się w moją stronę. Na jego twarzy była wymalowana furia. Nie miałem zamiaru skulić się pod jego wzrokiem, więc podniosłem swój podbródek pewnie do góry i czekałem na to, co powie.
- Po pierwsze. - fuknął. - Nie jestem Twoim kolegą. Po drugie, nie wtrącaj się w sprawy między mną, a moją przyjaciółką.
Ostatnie słowo tak zaakcentował, że moje ciało samo z siebie postanowiło wstać. Poważnie! Skapnąłem się o tym dopiero wtedy, gdy moja twarz znalazła się na tym samym poziomie, co tego dryblasa.
- Od kiedy to do swoich przyjaciół odnosi się per „idiotko”? - spytałem. - A tym bardziej w stosunku do damy, co?
Chłopak odepchnął mnie jedną ręką i zagroził mi palcem.
- Niech Cię to nie interesuje. - warknął.
Nie pozostałem dłużny i również lekko po popchnąłem do tyłu.
- Trzymaj te łapy przy sobie. - syknąłem, patrząc jemu prosto w oczy.
Adrian odwrócił się na chwilę, po czym z całym impetem zamachnął się i zdzielił mi pięścią w twarz. Przed sobą zobaczyłem czarne plamy, a lewa strona mojej facjaty zaczęła pulsować. Kiedy tylko odzyskałem ostrość w obrazie, rzuciłem się na niego i powstała z tego prawdziwa bójka. Może i oberwałem kilka razy, ale za to ten idiota też dostał po pysku. Obok słyszałem nawoływania Rose, lecz dopiero jedno zdanie wyrwało mnie z transu obkładania Adriana po ryju. 
- Kurwa, uspokójcie się, do cholery jasnej! - wrzasnęła przepełniona furią.
Zaskoczony jej tonem spojrzałem się w kierunku kobiety i właśnie wtedy oberwałem po raz kolejny w brzuch. Na prośbę, a właściwie żądanie Rose, powstrzymałem się przed oddaniem ciosu i zacisnąłem tylko mocno powieki. Ojj, coś czuję, że jutro będę miał niechciany makijaż na twarzy.
- Poszaleliście?! - wrzasnęła dalej wzburzona dziewczyna. - Co wam właściwie odjebało?!
Potarłem ręką po wardze, w którą dostałem. Miałem przeczucie, że wyrwał mi kolczyk, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Zmierzyłem go wzrokiem i fuknąłem również podrażniony.
- To ten kretyn zaczął! - warknąłem. - Ja tylko zwróciłem mu uwagę, żeby nie odnosił się do Ciebie w taki sposób.
Chłopak ruszył w moim kierunku.
- Jak Tyś mnie nazwał?
Na szczęście Rose stanęła nam na drodze i spojrzała na swojego przyjaciela.
- Adrian, wyjdź stąd, proszę. - w jej głosie jeszcze nigdy nie słyszałem takiego zdenerwowania. - Nie chcę więcej żadnych awantur, a z Lukiem muszę przeprowadzić terapię.
Zbolały chłopak popatrzył na dziewczynę i pokręcił głową.
- Przepraszam za to, co dzisiaj powiedziałem, Rosie. I nie mówię tylko o nazwaniu Ciebie idiotką.. - wyszeptał, a na jego twarzy faktycznie zauważyłem skruchę.
- Wyjdź. - powtórzyła Rose.
Adrian skinął głową i zawołał Odiego. Wymijając mnie, walnął mnie z bara i wyszedł z domu. Byłem zażenowany jego zachowaniem, a wobec psycholożki czułem wyrzuty sumienia.. Na jej twarzy wymalowany był ból, rozdrażnienie, ale także i zawód.. Chciałem zacząć się tłumaczyć, lecz ona podniosła tylko rękę do góry dając mi znać, że mam się zamknąć. Westchnąłem głęboko i usiadłem z powrotem na kanapie. Dziewczyna w tym czasie poszła do kuchni i przyniosła mi zimny okład.
- Nałóż to sobie tam, gdzie cię boli najbardziej. - mruknęła. - Może jutro nie będzie aż tak dużego siniaka.
Posłusznie sięgnąłem ręką po ochłodzenie i przyłożyłem do skroni.
- Rose.. - zacząłem. 
- Przejdźmy do pracy. - rzekła, po raz kolejny ignorując moją próbę wytłumaczenia. - Dzisiaj porozmawiamy o rywalizacji między Tobą, a Harrym.
Oh, świetnie. Musiała jeszcze zacząć gadać o drugim debilu, z którym przyszło mi do czynienia.
- Czemu zawsze mówimy o tym dupku? - jęknąłem.
Rose posłała mi złowrogie spojrzenie i powiedziała przez zęby.
- W porównaniu do Ciebie, Harry potrafi okazać klasę i zaczyna rozumieć swoje postępowanie. Słyszałam od Sue, że nie wyraziłeś wczoraj żadnej chęci na udział w terapii. Po co my to wszystko właściwie robimy, skoro jak widać, nie rozumiesz tego, co się do Ciebie mówi?
Ugryzłem się w język, żeby nie powiedzieć jej prawdziwego powodu mojego milczenia na wczorajszym spotkaniu. Z kolei teraz przesadziła.. Może być najbardziej pociągającą laską, ale nie dam się oczerniać, ani pluć sobie w twarz. W taki sposób chce wyładować swoją złość? Wyżywając się na mnie? O nie, nie dam jej tej satysfakcji i nie dam się ponieść nerwom. Zacisnąłem mocniej pięści i zwężając wzrok burknąłem pod nosem.
- Skoro mamy już te uprzejmości za sobą, to może faktycznie przejdźmy już do terapii i miejmy to z głowy. 

- Świetnie. - rzuciła Rose. - Więc pogadajmy o waszej branży.. One Direction oraz 5 Seconds of Summer są popularne wśród dzisiejszej młodzieży. Faktem jest to, że nigdy ze sobą nie rywalizowaliście.. Przynajmniej nie całym zespołem.. - zamknęła oczy, po czym zaczęła kontynuować bardziej łagodnym i spokojnym głosem. - Śmiem przypuszczać, że Ty i pan Styles już od jakiegoś czasu staracie udowodnić sobie, kto jest lepszy. To ma właściwie jakikolwiek sens? W końcu Louis przyznał wczoraj, że wcześniej byliście przyjaciółmi.. 
I co ja miałem teraz odpowiedzieć? Może i ma trochę racji? Jakby nie patrzyć, to mimo wszystko wciąż darzę Harry'ego szacunkiem.. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz