"Rozdział nie jest ocenzurowany. Może zawierać przekleństwa i obraźliwe słowa."
▼ Rose ▼
Mieliście kiedyś kaca moralnego? Jeśli nie, to z
całego serca Wam zazdroszczę. Po wczorajszej wizycie Sue oraz
Styles'a mam ogromne wyrzuty sumienia. Dostałam taki opieprz, że
wytrzeźwiałam natychmiastowo! Dobra, faktycznie minął rok od
zerwania z Martinem, ale trauma mi pozostała. W końcu coś takiego
nie szybko wypada z głowy, co jest dla mnie lekkim absurdem.. Przecież jestem
psychologiem, a nie potrafię poradzić sobie z własnym problemem, o
ironio! Wiem, że moja przyjaciółka to rozumie i stara się
przemówić mi do rozsądku. Zgadzam się z nią w stu procentach,
podobnie jak Harry, ale ja po prostu nie potrafię o tym wszystkim zapomnieć... Styles nie zna szczegółów, nie zna sprawy, lecz mimo to wykazał się
zaangażowaniem, za co jestem jemu wdzięczna. Ale niech nie myśli,
że nie widziałam jego wpatrywania się w Sue, o nie. Wracając do sprawy, najgorsze
jest to, że wszystko wydarzyło się w obecności Luka.. Swoją
droga, po co mówił o tym Sue? Dałabym sobie radę, zawsze dawałam.
Z kolei Adrian chyba dostanie od niej po łbie, bo nie żałowała
sobie wyzwisk w kierunku mojego przyjaciela.
Zmęczona
tym wszystkim wstałam z kanapy i ruszyłam do kuchni, żeby zrobić
coś do jedzenia podczas terapii. Może upiekę placek? Wyciągnęłam
z szafek wszystkie potrzebne produkty i zabrałam się do roboty. Do
spotkania z Hemmingsem mam jeszcze półtora godziny, więc na
spokojnie dam sobie radę.
Po kilkunastu minutach udręki z białkiem, wymieszałam składniki i mogłam śmiało wsadzać ciasto do
piekarnika. Dumna z siebie otarłam pot z czoła i uśmiechnęłam
się pod nosem.
- No, Odi. - mruknęłam. - Jeśli nie wyjdzie mi
zakalec, to dzisiaj mamy wyżerkę!
W odpowiedzi usłyszałam głośne szczeknięcie.
Roześmiałam się i wzięłam do ręki trochę mąki, żeby ubrudzić
psiakowi nos. Niestety rozbrzmiał dzwonek do drzwi i tak się
wystraszyłam, że cała ta mąka wylądowała na mojej głowie.
Jęknęłam głośno i skierowałam się do wejścia. Po drodze wytarłam
ręce w tył spodni i śmiało sięgnęłam do klamki. Widząc
znajomą mi twarz wykrzywiłam się i oparłam głowę o ramę.
- Co Ty tutaj robisz, Mel?
Ni stąd, ni zowąd moja siostra nic nie powiedziała i zaczęła płakać.
Wtuliła się we mnie, a wtedy mogłam poczuć, że jej ciało
przeszywały spazmy oraz dreszcze. Otoczyłam ją ramionami i
pogładziłam delikatnie po plecach.
- Już Cii, młoda. - uspokajałam ją. - Chodź,
porozmawiamy.
Poczekałam, aż się uspokoi i dopiero wtedy poszłam
zaparzyć jej melisy. Postawiłam kubek pod jej nosem i posłałam
jej kojący uśmiech.
- Sama tutaj przyjechałaś?
Na zadane pytanie Melanie wyglądała, jakby znów
miała się rozpłakać. Usiadłam obok niej i otoczyłam ramieniem.
- Ogarnij się. - wyszeptałam. - I powiedz mi, co jest
grane.
Dziewczyna zebrała się w sobie i rzuciła szybkie
zdanie, które mnie zamurowało.
- Jestem w ciąży, Rose.
Cholera... Przecież ona ma dopiero 15 lat, całe życie
przed nią.. Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy, aby móc
powiedzieć spokojnym głosem.
- Rodzice wiedzą?
Dziewczyna skinęła głową i ręką starła łzy z
twarzy.
- Powiedzieli mi, że oni nie będą go wychowywać. -
spojrzała mi w oczy i przygryzła wargę. - Zasugerowali mi, że mam
je usunąć. A ja tego nie chcę!
Wolną rękę położyłam na jej policzku, lekko
pocierając go kciukiem.
- Byli w szoku. - odpowiedziałam pewnym głosem,
aczkolwiek sama w to wątpiłam. - Zmienią zdanie.
Siostra posłała mi niepewny uśmiech i wyślizgnęła się z
mojego uścisku, żeby napić się melisy. Co by rozluźnić lekko
atmosferę zawołałam Odiego i podrapałam za uchem.
- Słyszałeś, łobuzie? - wyszeptałam. - Będę
ciocią!
Kątem oka zauważyłam, że na twarzy Mel pojawił się
mały uśmieszek. Miałam ochotę spędzić z nią trochę czasu, wesprzeć i doradzić jej, co robić.. No ale siłą rzeczy spojrzałam na zegarek i niestety przypomniałam
sobie, że za moment powinien pojawić się Luke.
- Nie obraź się, młoda.. - zaczęłam niepewnie. - Ale
może pójdziesz odpocząć? Za jakiś czas przyniosę Tobie kolację
i placek. Muszę pracować i oczekuję w tym momencie
mojego klienta. Po terapii pogadamy, co Ty na to?
Ku mojej uldze siostra się zgodziła i skierowała do
pokoju gościnnego, który znajdował się na parterze. Ja natomiast
skoczyłam do kuchni i wyciągnęłam sernik.
- Proszę, nie bądź zakalcem. - powtarzałam pod
nosem.
▼ Luke ▼
Wszedłem na kilka stopni i zacząłem zastanawiać, co
ja właściwie tutaj robię. Zapukałem do drzwi i czekałem, aż
czarnowłosa piękność wpuści mnie do domu.
- Już idę! - rozbrzmiał ledwo słyszalny głos, po
czym wrota się otworzyły. - Cześć, Luke. Wejdź, proszę.
Na widok Rose ubrudzonej mąką zacząłem się śmiać.
Zdezorientowana dziewczyna zaczęła mi się przyglądać, a ja
wskazałem ręką na włosy oraz spodnie, które były białe.
- O rany.. - jęknęła kobieta. - Kompletnie o tym
zapomniałam! - skierowała się szybko do kuchni, położyła na
stoliku talerzyki oraz pokrojony placek na podstawku, postawiła wodę
na gaz i ruszyła w stronę górnego piętra. - Częstuj się! A ja zaraz wrócę!
Chciałem coś odpowiedzieć, ale zanim otworzyłem usta
kobieta zniknęła. Sięgnąłem więc po kawałek chyba ciasta i
wziąłem małego gryza. Co prawda był jeszcze gorący, co nie
zmienia faktu, że smakował niesamowicie! Ugryzłem sernik po raz
drugi, kiedy to drzwi wejściowe się otworzyły. Odwróciłem się
twarzą do wejścia i zobaczyłem Adriana. Matko! Czy on zawsze musi
się tu pałętać? Przełknąłem kęs placka i burknąłem pod
nosem.
- Dzień dobry.
Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem i tylko skinął
głową. Nic więcej nie powiedział tylko skierował się do
stolika, żeby również wziąć kawałek wyrobu Rose. Może lepiej będzie
przemilczeć sprawę? Odwróciłem się twarzą do schodów i tylko
wyczekiwałem, kiedy nadejdzie dziewczyna, bo sytuacja stawała się coraz bardziej napięta.
- Gdzie ona jest? - spytał chłopak, wyrywając mnie z obserwacji.
Nic nie odpowiedziałem, ponieważ w tej samej chwili do pomieszczenia
weszła moja pani psycholog. Odetchnąłem z ulgą i zatopiłem się
w kanapie. Widziałem, że ta dwójka zaczęła między sobą nerwowo
szeptać, lecz ja nie zamierzałem się w to wtrącać. Kiedy Rose poszła do kuchni, żeby zalać kawę,
usłyszałem dość wyraźnie ostatnie zdanie, które wypowiedział
Adrian.
- Jesteś idiotką. - rzucił oskarżająco.
- Nie obrażaj jej, kolego. - stanąłem w obronie Rose.
Chłopak gwałtownie obrócił się w moją stronę. Na
jego twarzy była wymalowana furia. Nie miałem zamiaru skulić
się pod jego wzrokiem, więc podniosłem swój podbródek pewnie do góry
i czekałem na to, co powie.
- Po pierwsze. - fuknął. - Nie jestem Twoim kolegą.
Po drugie, nie wtrącaj się w sprawy między mną, a moją
przyjaciółką.
Ostatnie słowo tak zaakcentował, że moje ciało samo
z siebie postanowiło wstać. Poważnie! Skapnąłem się o tym dopiero wtedy, gdy moja twarz znalazła się na tym samym poziomie, co tego dryblasa.
- Od kiedy to do swoich przyjaciół odnosi się per
„idiotko”? - spytałem. - A tym bardziej w stosunku do damy, co?
Chłopak odepchnął mnie jedną ręką i zagroził mi
palcem.
- Niech Cię to nie interesuje. - warknął.
Nie pozostałem dłużny i również lekko po popchnąłem
do tyłu.
- Trzymaj te łapy przy sobie. - syknąłem, patrząc
jemu prosto w oczy.
Adrian odwrócił się na chwilę, po czym z całym
impetem zamachnął się i zdzielił mi pięścią w twarz. Przed
sobą zobaczyłem czarne plamy, a lewa strona mojej facjaty zaczęła
pulsować. Kiedy tylko odzyskałem ostrość w obrazie, rzuciłem się
na niego i powstała z tego prawdziwa bójka. Może i oberwałem
kilka razy, ale za to ten idiota też dostał po pysku. Obok
słyszałem nawoływania Rose, lecz dopiero jedno zdanie wyrwało mnie z transu obkładania Adriana po ryju.
- Kurwa, uspokójcie się, do cholery jasnej! -
wrzasnęła przepełniona furią.
Zaskoczony jej tonem spojrzałem się w kierunku kobiety
i właśnie wtedy oberwałem po raz kolejny w brzuch. Na prośbę, a
właściwie żądanie Rose, powstrzymałem się przed oddaniem ciosu i
zacisnąłem tylko mocno powieki. Ojj, coś czuję, że jutro będę
miał niechciany makijaż na twarzy.
- Poszaleliście?! - wrzasnęła dalej wzburzona
dziewczyna. - Co wam właściwie odjebało?!
Potarłem ręką po wardze, w którą dostałem. Miałem
przeczucie, że wyrwał mi kolczyk, ale na szczęście nic takiego
nie miało miejsca. Zmierzyłem go wzrokiem i fuknąłem również
podrażniony.
- To ten kretyn zaczął! - warknąłem. - Ja tylko
zwróciłem mu uwagę, żeby nie odnosił się do Ciebie w taki
sposób.
Chłopak ruszył w moim kierunku.
- Jak Tyś mnie nazwał?
Na szczęście Rose stanęła nam na drodze i spojrzała
na swojego przyjaciela.
- Adrian, wyjdź stąd, proszę. - w jej głosie jeszcze
nigdy nie słyszałem takiego zdenerwowania. - Nie chcę więcej żadnych awantur, a z Lukiem muszę przeprowadzić terapię.
Zbolały chłopak popatrzył na dziewczynę i pokręcił
głową.
- Przepraszam za to, co dzisiaj powiedziałem, Rosie. I nie mówię tylko o nazwaniu Ciebie idiotką.. - wyszeptał, a na jego twarzy
faktycznie zauważyłem skruchę.
- Wyjdź. - powtórzyła Rose.
Adrian
skinął głową i zawołał Odiego. Wymijając mnie, walnął mnie z
bara i wyszedł z domu. Byłem zażenowany jego zachowaniem, a wobec psycholożki czułem wyrzuty sumienia.. Na jej twarzy wymalowany był ból, rozdrażnienie, ale także i zawód.. Chciałem zacząć
się tłumaczyć, lecz ona podniosła tylko rękę do góry dając mi
znać, że mam się zamknąć. Westchnąłem głęboko i usiadłem z
powrotem na kanapie. Dziewczyna w tym czasie poszła do kuchni i
przyniosła mi zimny okład.
- Nałóż to sobie tam, gdzie cię boli najbardziej. -
mruknęła. - Może jutro nie będzie aż tak dużego siniaka.
Posłusznie sięgnąłem ręką po ochłodzenie i
przyłożyłem do skroni.
- Rose.. - zacząłem.
- Przejdźmy do pracy. - rzekła, po raz kolejny
ignorując moją próbę wytłumaczenia. - Dzisiaj porozmawiamy o
rywalizacji między Tobą, a Harrym.
Oh, świetnie. Musiała jeszcze zacząć gadać o drugim
debilu, z którym przyszło mi do czynienia.
- Czemu zawsze mówimy o tym dupku? - jęknąłem.
Rose posłała mi złowrogie spojrzenie i powiedziała
przez zęby.
- W porównaniu do Ciebie, Harry potrafi okazać klasę
i zaczyna rozumieć swoje postępowanie. Słyszałam od Sue, że nie
wyraziłeś wczoraj żadnej chęci na udział w terapii. Po co my to wszystko właściwie robimy, skoro jak widać, nie rozumiesz tego, co się do Ciebie mówi?
Ugryzłem się w język, żeby nie powiedzieć jej
prawdziwego powodu mojego milczenia na wczorajszym spotkaniu. Z kolei teraz przesadziła.. Może
być najbardziej pociągającą laską, ale nie dam się oczerniać,
ani pluć sobie w twarz. W taki sposób chce wyładować swoją złość? Wyżywając się na mnie? O nie, nie dam jej tej satysfakcji i nie dam się ponieść nerwom. Zacisnąłem mocniej pięści i zwężając wzrok burknąłem pod nosem.
- Skoro mamy już te uprzejmości za sobą, to może
faktycznie przejdźmy już do terapii i miejmy to z głowy.
- Świetnie. - rzuciła Rose. - Więc pogadajmy o waszej
branży.. One Direction oraz 5 Seconds of Summer są popularne wśród dzisiejszej młodzieży. Faktem jest to, że nigdy ze sobą nie rywalizowaliście.. Przynajmniej nie całym zespołem.. - zamknęła oczy, po czym zaczęła kontynuować bardziej łagodnym i spokojnym głosem. - Śmiem przypuszczać, że Ty i pan Styles już od jakiegoś czasu staracie udowodnić sobie, kto jest lepszy. To ma właściwie jakikolwiek sens? W końcu Louis przyznał wczoraj, że wcześniej byliście przyjaciółmi..
I co ja miałem teraz odpowiedzieć? Może i ma trochę racji? Jakby nie patrzyć, to mimo wszystko wciąż darzę Harry'ego szacunkiem..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz