▼ Rose ▼
Wydzwaniałam do Harry'ego,
żeby dowiedzieć się czegokolwiek o Sue. Słyszałam w jego głosie,
że był na mnie wściekły za męczenie go tym telefonem, ale sam z
siebie nigdy by nie zadzwonił, przez co dalej bym się zamartwiała!
Luke przez cały czas siedział u mojego boku i wspierał mnie w
całej tej sytuacji. Cholera, martwiłam się o nią! Incydent, który
między nimi zaszedł, był niejednoznaczny. Sue źle go
zinterpretowała i domyślałam się, jak mogła się poczuć. Tylko czy z
wszystkich opcji, które były możliwe przy rozwiązaniu tego
problemu, musiała wybrać wyjazd do Barbie i Kena? Może i są wspaniałymi
ludźmi, ale ich nawyki nie należą do najlepszych.. Cała nadzieja
pokładała się w tym, że coś zmieniło się od ostatniego
spotkania.
- Dzwonię jeszcze raz.. -
rzuciłam, opierając się plecami o klatkę piersiową Luka. -
Przysięgam, że jeśli Styles jeszcze tam nie dotarł, to pojadę do
niej osobiście.
Blondyn uśmiechnął się
blado i pogłaskał mnie po ramieniu.
- Nie martw się. Sue jest
dorosła, na pewno nie zrobiła niczego głupiego.
Nie bardzo go słuchałam,
ponieważ rozbrzmiał głos w słuchawce.
- Znalazłeś ją? - pytam
bez owijania w bawełnę.
- Tak, Rose, znalazłem ją.
Pozdrawia cię.
Odetchnęłam z ulgą i z
emocji trochę za mocno ścisnęłam dłoń Luka. Zrozumiałam to
wtedy, kiedy chłopak syknął z bólu.
- Daj mi ją.. -
powiedziałam, jednocześnie rzucając ukochanemu przepraszające
spojrzenie.
Zdziwiłam się, kiedy Harry
wypełnił moją prośbę. To nie było do niego podobne!
- Cześć, Rose.. -
powiedziała niepewnie.
- Dzień dobry. -
odpowiedziałam, starając się zachować spokój. - Możesz mi
wytłumaczyć, co to do cholery miało być?
- To skomplikowane.. -
zaczęła się jąkać.
- To nie było
skomplikowane, tylko głupie. Nie lepiej było tobie obudzić Stylesa
i o tym porozmawiać?! Zachowałaś się nieodpowiedzialnie!
- Rose, pamiętasz, że sama
uciekłaś do dziadków, kiedy zauważyłaś jak całowałem się z
inną? - wyszeptał Luke. - Nie bądź hipokrytką, kochanie.
Pokręciłam głową i
skupiłam się na tym, co mówi przyjaciółka.
- Skąd o tym wiesz? -
spytała.
- A myślisz, że do kogo
przyleciał zdesperowany Harry? - prychnęłam. - Co ja gadam.. Jaki
zdesperowany.. On był wściekły! Ashton musiał go przygnieść
swoim ciałem, żeby nie zdemolował sali hotelowej.
Luke obok zachłysnął się
własną śliną i nachylił, żeby móc coś powiedzieć do
telefonu.
- Musisz skrócić mu smycz,
Sue!
Spojrzałam na niego
gwałtownie i palnęłam go w głowę.
- Hemmings! - wydarłam się.
W słuchawce słyszałam
tylko śmiech Sue. Najwyraźniej moją przyjaciółkę rozbawiła
zaistniała sytuacja.
- Luke jest z tobą?
- Jeszcze tak.. -
westchnęłam. - Wylatuje w nocy z chłopakami.
- Jak się trzymasz? Wszystko w
porządku?
Popatrzyłam w oczy
wspomnianemu mężczyźnie i uśmiechnęłam się pod nosem z
satysfakcją.
- W jak najlepszym. -
odparłam. - A jak z tobą i Harrym?
- Teraz już dobrze..
Porozmawiałam z nią
jeszcze chwilę, po czym musiałyśmy kończyć naszą konwersację.
Niestety panowie zaczęli się nudzić i głośno marudzić nad
uchem. Pożegnałam się z przyjaciółką, odkładając telefon na
stolik.
- No w końcu! - westchnął
Luke, przytulając się do moich pleców. - Teraz mam już ciebie na
wyłączność.
Uśmiechnęłam się przekręciłam tak, aby pocałować go w nos.
- Miałeś się pakować do
wyjazdu. - wyszeptałam, wstając i łapiąc go za rękę. - Chodź,
leniuchu. Jeśli załatwisz sprawę teraz, to później będziesz
miał na to odrobinę czasu.
- Chciałam chwilę z tobą
posiedzieć.. - jęknął, podnosząc swój tyłek. - Psujesz mi całą
zabawę, Rosemarie.
Uśmiechnęłam się i
skierowałam w stronę stolika, żeby posprzątać nasz obiad.
- Pomogę ci.. -
westchnęłam. - A po robocie będziemy mieć czas tylko dla siebie.
▼ Luke ▼
Pakowanie moich rzeczy
zajęło nam ponad półtora godziny! Nawet nie wiedziałem, że tyle
tego wziąłem ze sobą.. Po zakończeniu pracy położyliśmy się
na łóżku. Rose wtuliła się w moją klatkę piersiową,
spoglądając do góry wprost na moją twarz.
- O czym myślisz? -
spytałem.
- O niczym. - odpowiedziała
z uśmiechem. - Staram się zapamiętać każdy najmniejszy szczegół
twojej twarzy.
Aż człowiekowi zrobiło się
cieplej na sercu.. Pocałowałem ją w czoło, przytulając mocniej
do siebie.
- Ale wiesz co? - spytała,
podnosząc głowę do góry. - Mógłbyś się ogolić.
Moje ciało zaczęło
składać się wpół ze śmiechu, a po policzkach poleciały mi łzy.
- Ty to masz wyczucie
momentu. - parsknąłem. - Cały romantyzm zniknął w jednej chwili.
Kobieta zaśmiała się pod
nosem i złożyła na moich ustach pocałunek.
- Ukryty talent.
- Oo tak, zdecydowanie. -
mruknąłem, układając się ponownie na łóżku.
Leżeliśmy tak przez
dłuższą chwilę, po czym do pokoju wparowała banda baranów,
zwanymi 5SoS. Podniosłem delikatnie głowę, co by nie przeszkodzić
Rose.
- A wy tu czego? - spytałem.
Michael podbiegł do nas i
usiadł na materacu.
- Musimy już jechać na
lotnisko. - wymruczał. - Wiesz jak jest..
Kobieta będąca w moich
ramionach westchnęła i spojrzała na niego spod byka.
- A kto powiedział, że ja
go wypuszczę? - wymamrotała.
Uśmiechnąłem się pod
nosem, na co Ashton podszedł do nas i zrobił coś, co wszystkich
zszokowało. Wziął Rose na ręce i zaniósł w kierunku drzwi
wyjściowych.
- A kto powiedział, że ty
zostajesz? - zaśmiał się Ash.
Wiedział doskonale, że ta
opcja odpada. Jednak Irwin to taki nasz śmieszek, co lubi sobie
pożartować. Zadowolony ze swojego czynu podszedł na moją stronę
materaca. Naszykowałem się już, że i mnie przyjaciel uniesie do
góry. Niestety, chłopak machnął ręką i podszedł do
pozostałych.
- Ty sam rusz dupę, bo
inaczej w krzyżu mi coś strzeli.
Prychnąłem pod nosem i
stanąłem na nogi.
- Łaski bez. - prychnąłem.
*
Dwadzieścia minut później
staliśmy na lotnisku i czekaliśmy na odprawę. To był moment,
którego najbardziej się obawiałem. Pożegnanie z Rose.. Najpierw
chłopacy podeszli do mojej ukochanej, żeby dorzucić jakieś cztery
grosze od siebie. Pierwszy był Calum, który przytulił ją do
siebie i cieszył się jak idiota. Nie wiem, pierwszy raz przytulał
dziewczynę? Następny był Ashton, który obejmując ją ramionami,
szeptał na ucho jakieś słowa. Dlaczego nie powiedział tego na
głos, huh? Ostatnio podszedł Mike, który nie przejmując się
otaczającymi nas ludźmi, przytulił ją i wręcz wydarł się do
ucha Rose.
- Do zobaczenia, pani
psycholog! - westchnął. - Jesteś dla mnie jak siostra, wiesz?
Wiecznie są z tobą problemy..
Kobieta rozejrzała się
wkoło, żeby zobaczyć czy ktokolwiek tego nie widział, po czym
uśmiechnęła się szeroko i poklepała go po policzku.
- Też będę za tobą
tęsknić, Mike. - zaśmiała się. - Odwiedź mnie czasem.
Chłopak zasalutował przed
Rose, po czym złożył na jej policzku pocałunek.
- O to się nie martw. Nie
zamierzam odpuścić.
Po tych słowach odszedł,
zostawiając osłupiałą Rose. Podszedłem do niej i wziąłem w
ręce jej delikatne dłonie.
- Wow.. - wyrzuciłem z
siebie, oglądając się na Mike. - Mam być zazdrosny?
Dziewczyna pokręciła
głową, lekko się uśmiechając.
- Nikt tobie nie zagraża. -
wzięła głębszy oddech i rzuciła krótkie spojrzenie na moich
przyjaciół. - Powinieneś już iść.
W jej oczach dostrzegłem
łzy, co rozrywało mnie od środka. Pocałowałem ją w nos,
po czym oparłem swoje czoło o jej.
- Nie płacz, bo jeszcze ja
się rozkleję. - wyszeptałem. - Wkrótce się zobaczymy.
Rose zaśmiała się
delikatnie, wycierając łzy spływające po jej policzkach.
- Wiem.
Poczułem, że i moje oczy
zaczęły niebezpiecznie szczypać. Wziąłem głębszy wdech i
podniosłem jej podbródek, żebym mógł jeszcze raz spojrzeć w tą
zieloną otchłań.
- Postaram się dzwonić
każdego wieczora.
- Daj spokój, Luke. Zmiany
czasowe ciebie wykończą..
- To nic. - przerwałem jej.
- Poradzę sobie.
Kobieta wzięła swoją
drobną rączkę i starła z moich policzków spływające łzy.
- Kocham cię, Rose. -
wyszeptałem. - Będę za tobą cholernie tęsknić.
Dziewczyna zbliżyła się
do mnie i złożyła na wargach ostatni pocałunek. Nie chciałem
stąd wyjeżdżać! Mogłem tak zostać już na zawsze! Niestety
obowiązki mi na to nie pozwalały, co łamało mi serce. Dopiero co
wszystko zaczęło się układać.. Rose odsunęła się, szepcząc
prosto w moje usta.
- Ja ciebie też kocham. -
pociągnęła nosem, dając mi jeszcze jednego, szybkiego całusa. -
A teraz uciekaj, bo spóźnisz się na odprawę.
Skinąłem głową i
spojrzałem po raz ostatni w jej oczy.
- Obiecuję ci, że wkrótce
się spotkamy. - pocałowałem ją jeszcze raz, ściskając jedną z
dwóch dłoni w lekkim uścisku. - I słowa dotrzymam. Do zobaczenia,
kochanie.
- Do zobaczenia. -
odpowiedziała. - Uważaj na siebie.
- Tak zrobię.
Zostałbym tam jeszcze
dłużej gdyby nie nawoływania chłopaków. Posłałem swojej
ukochanej ostatni uśmiech, kierując się w stronę przyjaciół.
Idąc próbowałem zapanować nad wzbieranym się we mnie płaczem.
Przetarłem łzy dłońmi, próbując ukryć je przez kumplami. Głupi
byłem, jeśli sądziłem, że mi się uda. Ashton podszedł do mnie
i poklepał mnie po plecach.
- Głowa do góry, stary. -
wyszeptał. - Nawet się nie obejrzysz, a znów będziesz przy niej.
▼ Rose ▼
Stałam tam i wpatrywałam
się w miejsce, w którym przed chwilą stał Luke. Kiedy odwrócił
się w moją stronę, złożyłam ręce w kształcie serca, mówiąc
bezgłośnie, że go kocham. Chłopak posłał mi całusa, co
przyprawiło mnie o uśmiech na twarzy. To był ostatni raz, kiedy
widziałam swojego ukochanego. Wzięłam głębszy oddech i zaczęłam
się przepychać przez tłumy ludzi, próbując wydostać się z tego
zatłoczonego lotniska. Nagle czyjaś dłoń złapała mnie za
nadgarstek, ciągnąc mnie w swoim kierunku. Zdezorientowana
podniosłam do góry wzrok i zauważyłam swojego przyjaciela. Adrian
miał zatroskaną minę. Nic nie powiedział, nie musiał. Wtuliłam
się w niego i po prostu nie wytrzymałam.. Rozpłakałam się, nie
mogąc do końca poradzić sobie z zaistniałą sytuacją.
- Już dobrze, ślicznotko.
- pocieszał mnie. - Wszystko się jakoś ułoży. A teraz chodź..
Chcę tobie kogoś przedstawić.
Spojrzałam na niego do
góry. Mężczyzna otarł moje łzy ręką, posyłając lekki
uśmiech. Adrian zamierza z kimś mnie zapoznać? Zmarszczyłam brwi
i skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej.
- Kogo?
- Chodź, to zobaczysz.
Zaintrygowana ruszyłam za
swoim przyjacielem, głowiąc się któż taki będzie owym
przybyszem. Wyszliśmy na parking i skierowaliśmy się do jego
samochodu, gdzie stała oparta o maskę niska kobieta z szerokim
uśmiechem na twarzy. Wyglądała na niewinną dziewczynkę, która
niedawno wyszła z liceum. Odwzajemniłam uśmiech i podeszłam się
przywitać.
- To jest moja dziewczyna, Denice.
Zaskoczona spojrzałam na
Adriana, nie dowierzając w to, co powiedział. Oczywiście, że
cieszyłam się z jego szczęścia.. Ale czy to nie ten mężczyzna
jeszcze niedawno wyjechał, bo nieszczęśliwie się we mnie
zakochał? No ale w sumie.. To dobrze, że znalazł sobie ukochaną,
która odwzajemni jego uczucie. Uśmiechnęłam się i podałam jej
rękę.
- Rosemarie. - powiedziałam.
- Miło mi ciebie poznać.
Kobieta ścisnęła moją
dłoń, spoglądając ukradkiem na Adriana.
- Mnie również. Dużo o
tobie słyszałam.
- Taa.. - zaśmiałam się.
- Mam nadzieję, że Adi nie przedstawił mnie jako podłą jędzę.
Denice zachichotała pod
nosem kręcąc przy tym głową.
- Nie, gdzieżby znowu.
Chłopak odchrząknął i
stanął między nami, obejmując każdą osobnym ramieniem.
- No, skoro te przyjemności
mamy za sobą, to chciałbym w końcu zobaczyć się z moją rodziną.
- To ty jeszcze tam nie
byłeś? - spytałam, patrząc na niego zszokowana.
Adrian pokręcił głową i
posłał mi jeden ze swoich szatańskich uśmieszków.
- Byłem zajęty
formalnościami dotyczącymi wynajęciem domu.
Zszokowana aż stanęłam
dęba.
- Dotyczącymi czego? -
wyszeptałam.
Adi głośno się zaśmiał,
wywracając oczami.
- No nie mów, że się nie
cieszysz. W końcu będziesz mieć dom tylko dla siebie.
- Noo.. - przetarłam kark
ręką. - Właściwie to przyzwyczaiłam się już do obecności
twojej rodzinki w domu.
Mężczyzna uśmiechnął
się i poklepał mnie po ramieniu.
- Daj spokój. Wiem, jacy
potrafią być upierdliwi. No i mam nadzieję, że Odi nie narobił
za dużo szkód..
- Niee.. - odpowiedziałam,
powstrzymując się od śmiechu. - Był grzeczny.
- To dobrze. - odparł, po
czym zaprosił nas gestem do samochodu. - A teraz zapraszam sąsiadkę
do samochodu.
- Sąsiadkę? - spytałam
podejrzliwie.
- Ahh, no tak. Zapomniałem
powiedzieć, że wynająłem dom tuż obok ciebie.
Uśmiechnęłam się na
myśl, że Adrian będzie moim nowym sąsiadem. Wiem, że będziemy
mogli na siebie liczyć, a odległość między nami nie będzie taka
duża.. Tym bardziej, że każde z nas będzie miało na głowie
jakieś obowiązki. Na przykład mój siostrzeniec, który za
niedługo przyjdzie na świat. Wyszczerzyłam zęby i spojrzałam w
oczy przyjaciela.
- Jak za starych dobrych
czasów, co kumplu? - zagadałam.
Adrian puścił do mnie
oczko, posyłając piękny uśmiech.
- Pamiętasz nasze
szczeniackie powiedzenie? Przyjaźń do grobowej deski i jeden dzień
dłużej.
Skinęłam głową, czując
przyjemne ciepło w serduchu na samo wspomnienie tamtego dnia.
Mieliśmy wtedy po piętnaście lat, a w Adim dopiero co zaczęła
się tworzyć dusza poety. Wtedy wpadł na nasze powiedzonko. Wsiadłam
do samochodu i zajęłam miejsce na tylnym siedzeniu. Przyjaciel
zrobił dokładnie to samo. Odpalając silnik spojrzał w lusterko,
co by mnie zobaczyć.
- Wiesz, poza tym ktoś musi
mieć na ciebie oko zanim powróci twój chłopak. Biorę na siebie tą
odpowiedzialność.
Wspomnienie o Luku sprawiło,
że lekko spochmurniałam. Oczywiście, że będzie mi go cholernie
brakować. Ale wiem, że wytrzymamy tą próbę czasu. Jestem również
świadoma tego, że z takimi wspaniałymi przyjaciółmi jakimi są
Sue i Adrian, poradzę sobie z każdym problemem. No i jest też
Harry.. Śmieszna sprawa. Sue jest dla mnie jak siostra, więc w
jakiś komiczny sposób odczuwałam szwagierską więź między mną,
a Stylesem. Prychnęłam i spojrzałam za okno. Jakie to nasze życie
zrobiło się zwariowane. A to wszystko przez jedną głupią bójkę
dwóch bożyszczy nastolatek, którzy do nas trafili. Dzięki temu
odnalazłam drugą, zagubioną część siebie – Luka Hemmingsa.
Wow, fajny rozdział. Luke wyjechał ... smuteczek
OdpowiedzUsuńAle w końcu wszystko sie ułożyło!!
Duzi jeszcze rozdziałów będzie??
niestety już przed nami został tylko epilog :)
Usuń