niedziela, 17 kwietnia 2016

Chapter Fourty Nineth


▼ Rose ▼
Wydzwaniałam do Harry'ego, żeby dowiedzieć się czegokolwiek o Sue. Słyszałam w jego głosie, że był na mnie wściekły za męczenie go tym telefonem, ale sam z siebie nigdy by nie zadzwonił, przez co dalej bym się zamartwiała! Luke przez cały czas siedział u mojego boku i wspierał mnie w całej tej sytuacji. Cholera, martwiłam się o nią! Incydent, który między nimi zaszedł, był niejednoznaczny. Sue źle go zinterpretowała i domyślałam się, jak mogła się poczuć. Tylko czy z wszystkich opcji, które były możliwe przy rozwiązaniu tego problemu, musiała wybrać wyjazd do Barbie i Kena? Może i są wspaniałymi ludźmi, ale ich nawyki nie należą do najlepszych.. Cała nadzieja pokładała się w tym, że coś zmieniło się od ostatniego spotkania.
- Dzwonię jeszcze raz.. - rzuciłam, opierając się plecami o klatkę piersiową Luka. - Przysięgam, że jeśli Styles jeszcze tam nie dotarł, to pojadę do niej osobiście.
Blondyn uśmiechnął się blado i pogłaskał mnie po ramieniu.
- Nie martw się. Sue jest dorosła, na pewno nie zrobiła niczego głupiego.
Nie bardzo go słuchałam, ponieważ rozbrzmiał głos w słuchawce.
- Znalazłeś ją? - pytam bez owijania w bawełnę.
- Tak, Rose, znalazłem ją. Pozdrawia cię.
Odetchnęłam z ulgą i z emocji trochę za mocno ścisnęłam dłoń Luka. Zrozumiałam to wtedy, kiedy chłopak syknął z bólu.
- Daj mi ją.. - powiedziałam, jednocześnie rzucając ukochanemu przepraszające spojrzenie.
Zdziwiłam się, kiedy Harry wypełnił moją prośbę. To nie było do niego podobne!
- Cześć, Rose.. - powiedziała niepewnie.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam, starając się zachować spokój. - Możesz mi wytłumaczyć, co to do cholery miało być?
- To skomplikowane.. - zaczęła się jąkać.
- To nie było skomplikowane, tylko głupie. Nie lepiej było tobie obudzić Stylesa i o tym porozmawiać?! Zachowałaś się nieodpowiedzialnie!
- Rose, pamiętasz, że sama uciekłaś do dziadków, kiedy zauważyłaś jak całowałem się z inną? - wyszeptał Luke. - Nie bądź hipokrytką, kochanie.
Pokręciłam głową i skupiłam się na tym, co mówi przyjaciółka.
- Skąd o tym wiesz? - spytała.
- A myślisz, że do kogo przyleciał zdesperowany Harry? - prychnęłam. - Co ja gadam.. Jaki zdesperowany.. On był wściekły! Ashton musiał go przygnieść swoim ciałem, żeby nie zdemolował sali hotelowej.
Luke obok zachłysnął się własną śliną i nachylił, żeby móc coś powiedzieć do telefonu.
- Musisz skrócić mu smycz, Sue!
Spojrzałam na niego gwałtownie i palnęłam go w głowę.
- Hemmings! - wydarłam się.
W słuchawce słyszałam tylko śmiech Sue. Najwyraźniej moją przyjaciółkę rozbawiła zaistniała sytuacja.
- Luke jest z tobą?
- Jeszcze tak.. - westchnęłam. - Wylatuje w nocy z chłopakami.
- Jak się trzymasz? Wszystko w porządku?
Popatrzyłam w oczy wspomnianemu mężczyźnie i uśmiechnęłam się pod nosem z satysfakcją.
- W jak najlepszym. - odparłam. - A jak z tobą i Harrym?
- Teraz już dobrze..
Porozmawiałam z nią jeszcze chwilę, po czym musiałyśmy kończyć naszą konwersację. Niestety panowie zaczęli się nudzić i głośno marudzić nad uchem. Pożegnałam się z przyjaciółką, odkładając telefon na stolik.
- No w końcu! - westchnął Luke, przytulając się do moich pleców. - Teraz mam już ciebie na wyłączność.
Uśmiechnęłam się przekręciłam tak, aby pocałować go w nos.
- Miałeś się pakować do wyjazdu. - wyszeptałam, wstając i łapiąc go za rękę. - Chodź, leniuchu. Jeśli załatwisz sprawę teraz, to później będziesz miał na to odrobinę czasu.
- Chciałam chwilę z tobą posiedzieć.. - jęknął, podnosząc swój tyłek. - Psujesz mi całą zabawę, Rosemarie.
Uśmiechnęłam się i skierowałam w stronę stolika, żeby posprzątać nasz obiad.
- Pomogę ci.. - westchnęłam. - A po robocie będziemy mieć czas tylko dla siebie.

▼ Luke ▼
Pakowanie moich rzeczy zajęło nam ponad półtora godziny! Nawet nie wiedziałem, że tyle tego wziąłem ze sobą.. Po zakończeniu pracy położyliśmy się na łóżku. Rose wtuliła się w moją klatkę piersiową, spoglądając do góry wprost na moją twarz.
- O czym myślisz? - spytałem.
- O niczym. - odpowiedziała z uśmiechem. - Staram się zapamiętać każdy najmniejszy szczegół twojej twarzy.
Aż człowiekowi zrobiło się cieplej na sercu.. Pocałowałem ją w czoło, przytulając mocniej do siebie.
- Ale wiesz co? - spytała, podnosząc głowę do góry. - Mógłbyś się ogolić.
Moje ciało zaczęło składać się wpół ze śmiechu, a po policzkach poleciały mi łzy.
- Ty to masz wyczucie momentu. - parsknąłem. - Cały romantyzm zniknął w jednej chwili.
Kobieta zaśmiała się pod nosem i złożyła na moich ustach pocałunek.
- Ukryty talent.
- Oo tak, zdecydowanie. - mruknąłem, układając się ponownie na łóżku.
Leżeliśmy tak przez dłuższą chwilę, po czym do pokoju wparowała banda baranów, zwanymi 5SoS. Podniosłem delikatnie głowę, co by nie przeszkodzić Rose.
- A wy tu czego? - spytałem.
Michael podbiegł do nas i usiadł na materacu.
- Musimy już jechać na lotnisko. - wymruczał. - Wiesz jak jest..
Kobieta będąca w moich ramionach westchnęła i spojrzała na niego spod byka.
- A kto powiedział, że ja go wypuszczę? - wymamrotała.
Uśmiechnąłem się pod nosem, na co Ashton podszedł do nas i zrobił coś, co wszystkich zszokowało. Wziął Rose na ręce i zaniósł w kierunku drzwi wyjściowych.
- A kto powiedział, że ty zostajesz? - zaśmiał się Ash.
Wiedział doskonale, że ta opcja odpada. Jednak Irwin to taki nasz śmieszek, co lubi sobie pożartować. Zadowolony ze swojego czynu podszedł na moją stronę materaca. Naszykowałem się już, że i mnie przyjaciel uniesie do góry. Niestety, chłopak machnął ręką i podszedł do pozostałych.
- Ty sam rusz dupę, bo inaczej w krzyżu mi coś strzeli.
Prychnąłem pod nosem i stanąłem na nogi.
- Łaski bez. - prychnąłem.
*
Dwadzieścia minut później staliśmy na lotnisku i czekaliśmy na odprawę. To był moment, którego najbardziej się obawiałem. Pożegnanie z Rose.. Najpierw chłopacy podeszli do mojej ukochanej, żeby dorzucić jakieś cztery grosze od siebie. Pierwszy był Calum, który przytulił ją do siebie i cieszył się jak idiota. Nie wiem, pierwszy raz przytulał dziewczynę? Następny był Ashton, który obejmując ją ramionami, szeptał na ucho jakieś słowa. Dlaczego nie powiedział tego na głos, huh? Ostatnio podszedł Mike, który nie przejmując się otaczającymi nas ludźmi, przytulił ją i wręcz wydarł się do ucha Rose.
- Do zobaczenia, pani psycholog! - westchnął. - Jesteś dla mnie jak siostra, wiesz? Wiecznie są z tobą problemy..
Kobieta rozejrzała się wkoło, żeby zobaczyć czy ktokolwiek tego nie widział, po czym uśmiechnęła się szeroko i poklepała go po policzku.
- Też będę za tobą tęsknić, Mike. - zaśmiała się. - Odwiedź mnie czasem.
Chłopak zasalutował przed Rose, po czym złożył na jej policzku pocałunek.
- O to się nie martw. Nie zamierzam odpuścić.
Po tych słowach odszedł, zostawiając osłupiałą Rose. Podszedłem do niej i wziąłem w ręce jej delikatne dłonie.
- Wow.. - wyrzuciłem z siebie, oglądając się na Mike. - Mam być zazdrosny?
Dziewczyna pokręciła głową, lekko się uśmiechając.
- Nikt tobie nie zagraża. - wzięła głębszy oddech i rzuciła krótkie spojrzenie na moich przyjaciół. - Powinieneś już iść.
W jej oczach dostrzegłem łzy, co rozrywało mnie od środka. Pocałowałem ją w nos, po czym oparłem swoje czoło o jej.
- Nie płacz, bo jeszcze ja się rozkleję. - wyszeptałem. - Wkrótce się zobaczymy.
Rose zaśmiała się delikatnie, wycierając łzy spływające po jej policzkach.
- Wiem.
Poczułem, że i moje oczy zaczęły niebezpiecznie szczypać. Wziąłem głębszy wdech i podniosłem jej podbródek, żebym mógł jeszcze raz spojrzeć w tą zieloną otchłań.
- Postaram się dzwonić każdego wieczora.
- Daj spokój, Luke. Zmiany czasowe ciebie wykończą..
- To nic. - przerwałem jej. - Poradzę sobie.
Kobieta wzięła swoją drobną rączkę i starła z moich policzków spływające łzy.
- Kocham cię, Rose. - wyszeptałem. - Będę za tobą cholernie tęsknić.
Dziewczyna zbliżyła się do mnie i złożyła na wargach ostatni pocałunek. Nie chciałem stąd wyjeżdżać! Mogłem tak zostać już na zawsze! Niestety obowiązki mi na to nie pozwalały, co łamało mi serce. Dopiero co wszystko zaczęło się układać.. Rose odsunęła się, szepcząc prosto w moje usta.
- Ja ciebie też kocham. - pociągnęła nosem, dając mi jeszcze jednego, szybkiego całusa. - A teraz uciekaj, bo spóźnisz się na odprawę.
Skinąłem głową i spojrzałem po raz ostatni w jej oczy.
- Obiecuję ci, że wkrótce się spotkamy. - pocałowałem ją jeszcze raz, ściskając jedną z dwóch dłoni w lekkim uścisku. - I słowa dotrzymam. Do zobaczenia, kochanie.
- Do zobaczenia. - odpowiedziała. - Uważaj na siebie.
- Tak zrobię.
Zostałbym tam jeszcze dłużej gdyby nie nawoływania chłopaków. Posłałem swojej ukochanej ostatni uśmiech, kierując się w stronę przyjaciół. Idąc próbowałem zapanować nad wzbieranym się we mnie płaczem. Przetarłem łzy dłońmi, próbując ukryć je przez kumplami. Głupi byłem, jeśli sądziłem, że mi się uda. Ashton podszedł do mnie i poklepał mnie po plecach.
- Głowa do góry, stary. - wyszeptał. - Nawet się nie obejrzysz, a znów będziesz przy niej.

▼ Rose ▼
Stałam tam i wpatrywałam się w miejsce, w którym przed chwilą stał Luke. Kiedy odwrócił się w moją stronę, złożyłam ręce w kształcie serca, mówiąc bezgłośnie, że go kocham. Chłopak posłał mi całusa, co przyprawiło mnie o uśmiech na twarzy. To był ostatni raz, kiedy widziałam swojego ukochanego. Wzięłam głębszy oddech i zaczęłam się przepychać przez tłumy ludzi, próbując wydostać się z tego zatłoczonego lotniska. Nagle czyjaś dłoń złapała mnie za nadgarstek, ciągnąc mnie w swoim kierunku. Zdezorientowana podniosłam do góry wzrok i zauważyłam swojego przyjaciela. Adrian miał zatroskaną minę. Nic nie powiedział, nie musiał. Wtuliłam się w niego i po prostu nie wytrzymałam.. Rozpłakałam się, nie mogąc do końca poradzić sobie z zaistniałą sytuacją.
- Już dobrze, ślicznotko. - pocieszał mnie. - Wszystko się jakoś ułoży. A teraz chodź.. Chcę tobie kogoś przedstawić.
Spojrzałam na niego do góry. Mężczyzna otarł moje łzy ręką, posyłając lekki uśmiech. Adrian zamierza z kimś mnie zapoznać? Zmarszczyłam brwi i skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej.
- Kogo?
- Chodź, to zobaczysz.
Zaintrygowana ruszyłam za swoim przyjacielem, głowiąc się któż taki będzie owym przybyszem. Wyszliśmy na parking i skierowaliśmy się do jego samochodu, gdzie stała oparta o maskę niska kobieta z szerokim uśmiechem na twarzy. Wyglądała na niewinną dziewczynkę, która niedawno wyszła z liceum. Odwzajemniłam uśmiech i podeszłam się przywitać.
- To jest moja dziewczyna, Denice.
Zaskoczona spojrzałam na Adriana, nie dowierzając w to, co powiedział. Oczywiście, że cieszyłam się z jego szczęścia.. Ale czy to nie ten mężczyzna jeszcze niedawno wyjechał, bo nieszczęśliwie się we mnie zakochał? No ale w sumie.. To dobrze, że znalazł sobie ukochaną, która odwzajemni jego uczucie. Uśmiechnęłam się i podałam jej rękę.
- Rosemarie. - powiedziałam. - Miło mi ciebie poznać.
Kobieta ścisnęła moją dłoń, spoglądając ukradkiem na Adriana.
- Mnie również. Dużo o tobie słyszałam.
- Taa.. - zaśmiałam się. - Mam nadzieję, że Adi nie przedstawił mnie jako podłą jędzę.
Denice zachichotała pod nosem kręcąc przy tym głową.
- Nie, gdzieżby znowu.
Chłopak odchrząknął i stanął między nami, obejmując każdą osobnym ramieniem.
- No, skoro te przyjemności mamy za sobą, to chciałbym w końcu zobaczyć się z moją rodziną.
- To ty jeszcze tam nie byłeś? - spytałam, patrząc na niego zszokowana.
Adrian pokręcił głową i posłał mi jeden ze swoich szatańskich uśmieszków.
- Byłem zajęty formalnościami dotyczącymi wynajęciem domu.
Zszokowana aż stanęłam dęba.
- Dotyczącymi czego? - wyszeptałam.
Adi głośno się zaśmiał, wywracając oczami.
- No nie mów, że się nie cieszysz. W końcu będziesz mieć dom tylko dla siebie.
- Noo.. - przetarłam kark ręką. - Właściwie to przyzwyczaiłam się już do obecności twojej rodzinki w domu.
Mężczyzna uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu.
- Daj spokój. Wiem, jacy potrafią być upierdliwi. No i mam nadzieję, że Odi nie narobił za dużo szkód..
- Niee.. - odpowiedziałam, powstrzymując się od śmiechu. - Był grzeczny.
- To dobrze. - odparł, po czym zaprosił nas gestem do samochodu. - A teraz zapraszam sąsiadkę do samochodu.
- Sąsiadkę? - spytałam podejrzliwie.
- Ahh, no tak. Zapomniałem powiedzieć, że wynająłem dom tuż obok ciebie.
Uśmiechnęłam się na myśl, że Adrian będzie moim nowym sąsiadem. Wiem, że będziemy mogli na siebie liczyć, a odległość między nami nie będzie taka duża.. Tym bardziej, że każde z nas będzie miało na głowie jakieś obowiązki. Na przykład mój siostrzeniec, który za niedługo przyjdzie na świat. Wyszczerzyłam zęby i spojrzałam w oczy przyjaciela.
- Jak za starych dobrych czasów, co kumplu? - zagadałam.
Adrian puścił do mnie oczko, posyłając piękny uśmiech.
- Pamiętasz nasze szczeniackie powiedzenie? Przyjaźń do grobowej deski i jeden dzień dłużej.
Skinęłam głową, czując przyjemne ciepło w serduchu na samo wspomnienie tamtego dnia. Mieliśmy wtedy po piętnaście lat, a w Adim dopiero co zaczęła się tworzyć dusza poety. Wtedy wpadł na nasze powiedzonko. Wsiadłam do samochodu i zajęłam miejsce na tylnym siedzeniu. Przyjaciel zrobił dokładnie to samo. Odpalając silnik spojrzał w lusterko, co by mnie zobaczyć.
- Wiesz, poza tym ktoś musi mieć na ciebie oko zanim powróci twój chłopak. Biorę na siebie tą odpowiedzialność.
Wspomnienie o Luku sprawiło, że lekko spochmurniałam. Oczywiście, że będzie mi go cholernie brakować. Ale wiem, że wytrzymamy tą próbę czasu. Jestem również świadoma tego, że z takimi wspaniałymi przyjaciółmi jakimi są Sue i Adrian, poradzę sobie z każdym problemem. No i jest też Harry.. Śmieszna sprawa. Sue jest dla mnie jak siostra, więc w jakiś komiczny sposób odczuwałam szwagierską więź między mną, a Stylesem. Prychnęłam i spojrzałam za okno. Jakie to nasze życie zrobiło się zwariowane. A to wszystko przez jedną głupią bójkę dwóch bożyszczy nastolatek, którzy do nas trafili. Dzięki temu odnalazłam drugą, zagubioną część siebie – Luka Hemmingsa.

2 komentarze:

  1. Wow, fajny rozdział. Luke wyjechał ... smuteczek
    Ale w końcu wszystko sie ułożyło!!
    Duzi jeszcze rozdziałów będzie??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety już przed nami został tylko epilog :)

      Usuń