środa, 9 grudnia 2015

Chapter Eleven




*Sue*
To nie był na pewno dobry dzień dla mnie. Miałam tyle papierkowej roboty, a do tego mieliśmy umówiony na dziś wywiad z „DarcyH”*, jedną z najbardziej chamskich youtuberek, jaką matka ziemia stworzyła. Do tego nieziemsko obsmarowała Harrego i Luka. Teraz musieliśmy zrobić wszystko, aby to odkręciła.
Najgorsze jednak jest to, że wspomnienie o Harrym prześladowało mnie cały czas. Nie wiem jakim cudem, ale byłam uzależniona od Harrego Styles'a. Uzależniona od tego jak się na mnie patrzy, jak do mnie mówi i jak mnie dotyka. Myślałam, że taki dotyk istnieje tylko w romansach. Rozpływałam się na samo wspomnienie, serce zaczęło mi szybciej walić, brakowało mi tylko do tego całego obrazka, motyli w brzuchu.
To nie było możliwe! Nie mogłam przecież się w nim zakochać! To było zabronione!
-on mi złamie serce -zakryłam twarz dłońmi. Pchałam się w ramiona rozpieszczonego bachora. Wiem, że nie ma na świecie człowieka bez wad, ale Harry był jedną wielką wadą. Naprawdę nie wiedziałam co mam robić.
On był taki piękny...
-Sue? -odwróciłam momentalnie głowę w stronę skąd dobiegał głos. -czemu ty nie śpisz? Dziewczyno jest czwarta rano! -Le, potykając się o swoje porozrzucane ubranie, usiadł obok mnie. Przygarnął mnie mocno do siebie. Poczułam przyjemne ciepło jego ciała i od razu przypomniał mi się Harry. Wtuliłam się jeszcze bardziej w ciało brata.
Le, był cudownym facetem. Kochającym bratem i ponoć zajebistym partnerem w związku. Na pewno mogłam powiedzieć, że był dobrym współlokatorem. Mieszkaliśmy ze sobą od tygodnia, a mianowicie od momentu, gdy jego sąsiadka zalała mu mieszkanie. Teraz oczywiście, nadawało się tylko i wyłącznie do remontu.
-coś cię trapi, kicia -poczułam jak głaszcze mnie po włosach. To było przyjemne, ale jeszcze przyjemniej by było jakby to robił Harry. Cholera! Wszystko mi się z nim kojarzyło -czyżbyś myślała o tym przystojniaku?
Trafił w dziesiątkę, ale czego się spodziewałam po moim bracie, który zawsze potrafił mnie rozgryźć?
-mam dużo na głowie -westchnęłam i zaczęłam bawić się jego włoskami na klatce piersiowej. Obrysowałam paszcze tygrysa na jego piersi -Adrian pobił Lucasa Hemmings'a... -zaczęłam recytować wszystko to co się stało w ciągu minionego tygodnia, oczywiście pominęłam to całe show związane z Styles'em- a do tego, dziś ten wywiad... boję się tej dziewczyny
To byłą prawda. Bałam się Darcy, jak diabeł święconej wody. Była tak podstępna, że mogła wyciągnąć z człowieka jego najbardziej skrywane brudy.
-ej, kicia... będzie dobrze -trochę lepiej zrobiło mi się na sercu. Cieszyłam się, że mam Le przy sobie. Przynajmniej ktoś podtrzymywał mnie na duchu.
*
Obudził mnie brzęczący budzik, gdzieś przy uchu. Pokręciłam lekko głową i jęknęłam z bólu. Od pozycji w której spałam rozbolał mnie kark. Le pochrapywał sobie cichutko, tuż obok mnie. Złapałam za telefon i wyłączyłam budzik.
Ósma
Musiałam wstać i zabrać się za pracę. Spotkanie z Darcy, mieliśmy umówione na trzynastą w moim biurze. Musiałem jednak przygotować jeszcze panów do starcia z tak twardym zawodnikiem. Wczorajsi dziennikarze, to pryszcz przy tej wiedźmie. Czekała nas ciężka bitwa, którą musieliśmy wygrać, jeśli nie to wszystkie starania pójdą w cholerę, a przecież dopiero stawiamy pierwsze kroczki naszej drodze do złagodzenia sprawy. Fani nie uwierzą tym kilku wywiadom. Luke i Harry muszą się pokazywać publicznie razem, ale nie wiem czy są do końca na to gotowi.
Wczoraj wyszłyśmy tylko na chwilę, a jak wróciliśmy, panowie już obrzucali się wyzwiskami. Nie wiem o co im tym razem poszło, ale z tego co było widać nieźle się przy tym bawili.
Może o to właśnie chodziło, to wszystko było dla nich dobrą zabawą!

*Harry*
Nie spałem już od kilku godzin. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Wszystkie moje myśli kierowały się bezpośrednio do ciemnowłosej kobiety. Oddałbym wszystko aby przynajmniej przez pięć minut o niej nie myśleć.
-ileż to można?! -uderzyłem dłonią o stolik. To było już coraz bardziej przytłaczające. Kiedy tylko zamykałem oczy, widziałem ją. Była tak zwyczajnie piękna i to chyba mnie w niej najbardziej pociągało. Nie potrzebowała tych wszystkich sztucznych upiększa czy. Jej naturalność mówiła sama za siebie.
Zaparzyłem sobie kawy, ale zamiast ja wypić wpatrywałem się w nią jak urzeczony. Położyłem głowę na stoliku. Czułem, że to przez co teraz przechodzę to dopiero początek. Miało być ponoć coraz gorzej. Syndromy zakochana, mówił Louis.

*Sue*
Zamknęłam za sobą cichutko drzwi gabinetu. Za drzwiami zgromadziła się większa grupa ochroniarzy. Nie miałam zamiaru popełniać błędu, który popełnił wczoraj któryś z menadżerów chłopaków. Na dzisiejszą okazję zatrudniłam kilku chłopaków z ochrony. Jakby nie fakt, że Darcy obwieściła całemu światu, że dziś ma wywiad z Harrym i Lukiem w MOIM biurze, to wszystko nie byłoby potrzebne. Była dziesiąta godzina, a pod budynkiem zgromadził się tłum fanek. Musiałam wejść tylnymi drzwiami.
Chłopcy mieli się zjawić o jedenastej, a Darcy o dwunastej. Wszystko miało być na żywo,więc nie mieliśmy drugiego podejścia.
Dawno się tak nie stresowałam. Powinnyśmy się z Rose chyba lepiej zastanowić, za nim przejęłyśmy tą sprawę, przecież inni terapeuci nie rezygnowali, od tak sobie. Nikt po prostu nie wytrzymywał presji „kamer”. Ja też zaczynałam tego nie ogarniać.
Usiadłam na fotelu i wzięłam gazetę do ręki. Bałam się jak nie wiem co.
„[...] w czasie konferencji nie było widać między chłopakami jakiegokolwiek konfliktu. Dopełniali swoje wypowiedzi i zachowywali się jak najlepsi przyjaciele, aż ciężko uwierzyć, że parę tygodni temu obije wdali się w bójkę.
Harry Styles , postąpił bardzo odważnie przyznając się do winy, ale czego się spodziewaliśmy... kiedyś z jednym z wywiadów, powiedział, że nigdy nie okłamałby swoich fanów.”
Skrzywiłam się. Przecież to właśnie wczoraj ON oszukał swoich fanów. Ściema roku, nie inaczej, ale przynajmniej mieliśmy już z górki. Mieliśmy gazety i telewizję z głowy.
Drzwi lekko się uchyliły i usłyszałam szum i krzyk. Wstałam gwałtownie, kto do cholery jasnej wpuścił tu te rozwrzeszczane dziewuchy?!
Do gabinetu wbiegł przerażony Luke. Zatrzasnął drzwi i opar się o nie całym ciałem. Wyglądał bardzo śmiesznie. Takiego Luka to ja się nie spodziewałam. Siniak na jego twarzy był dziś bardziej widoczny, ale i tak szło ku lepszemu.
-ratuj -jęknął. Wyglądał jakby się z kimś szarpał. -jakaś wariatka mnie goniła
-myślałam, że lubisz swoje fanki, Lucasie -chciałam się trochę z nim podrażnić.
-ale nie takie, które chcą mnie oskalpować.... -jego wypowiedź przerwało pukanie. -nie otwieraj -podeszłam do Luka i odepchnęłam go od drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Bila, szefa ochrony, którą zatrudniłam.
-przepraszam za utrudnienia, ale któryś ze sąsiadów wpuścił tu dwie dziewczyny... -skinęłam głową, czego mogłam się spodziewać? Znajdowały się tu przecież trzy bura, ktoś zawsze mógł przemycić COŚ pod kurtką.
-Luke, usiądź -miałam mu jeszcze coś do powiedzenia, za nim zjawi się Harry i ta wiedźma Darcy. Poczekałam, aż usiądzie na fotelu. Stanęłam naprzeciwko jego -muszę cię prosić, o to żebyś nie przychodził do mieszkania Rose -wstał momentalnie. Był dużo wyższy ode mnie. Spojrzałam do góry, aby zobaczyć jego twarz. Teraz już nie był przerażony, tylko zły. Uśmiechnęłam się lekko, uderzyłam tam gdzie bolało.
-dlaczego?
-dlatego, że nie możemy sobie pozwolić, już na takie wyskoki -dotknęłam delikatnie palcem jego siniaka na twarzy. Miał inną w dotyku skórę, niż Harry. Przy nim czułam się jakbym dotykała dziecka. Był tak delikatny. Odsunęłam się od niego i usiadłam na drugim fotelu.
Czekałam, aż coś mi odpowie. Otwierał już usta, kiedy drzwi gabinetu stanęły otworem. Ukazując się w nich Harry. Włosy miał związane wysoko na głowie. Ciemne okulary zasłaniały mu oczy, nie wiem po co mu one były skoro, praktycznie mieliśmy zimę.
O dziwo był szeroko uśmiechnięty.
Dziś zamiast rozpiętej koszuli miał na sobie zwykłą ciemną koszulkę. Ciemny płaszcz trzymał w ręku. Brakowało jeszcze: „kochanie, wróciłem”. Przez to sama się uśmiechnęłam. Harry z dnia na dzień coraz bardziej mnie zaskakiwał. Powoli do mnie dochodziło, że miałam złe zdanie co do tego chłopaka.
-kochani, tatuś wrócił -rozpostarł ramiona. Teraz to wyglądał jak idiota. Zachowywał się jakby coś wypił. Boże, jeśli on jest naprawdę pijany?! -dobra, jak nie to nie -odwrócił się, zamknął za sobą drzwi. Siedziałam w osłupieniu i wpatrywałam się drzwi. To chyba był jakiś żart.
Usłyszałam pukanie. Podeszłam niepewnie do drzwi i je otworzyłam. Za nimi ujrzałam Harrego, stał oparty o futrynę. Okulary jak i kurta, gdzieś zniknęły. Jego zielone oczy wpatrywały się w moje. Nagle Harry zrobił coś czego nigdy bym się nie spodziewała. Nachylił się i lekko musnął moje usta.
-witaj, kochanie -ominął mnie i wszedł do środka, a ja? A ja chyba przyrosłam do ziemi. Nie miałam siły się ruszyć. -Hemmings...
-Styles... -w głosie Luka usłyszałam rozbawienie. Oboje się dobrze bawili moim kosztem. O nie... koniec dobrego. Zatrzasnęłam drzwi z hukiem. Ja im zaraz pokażę dobrą zabawę!
Oboje się na mnie spojrzeli.
-pośmiejemy się wszyscy jak Darcy stąd wyjdzie -zmierzyłam ich wzrokiem. Harry oblizał usta i posłał mi jeden z tych swoich uśmieszków zarezerwowanych dla swoich panienek. Czy on myśli, że na coś takiego polecę? -wczorajsze pytania, to był pikuś przy tej kobiecie. Nie możecie się wygłupiać, nie możecie dać po sobie znać, że to co wczoraj mówiliście było ściemą. Najszczególniej ty, Luke i twoje oko -wskazałam na jego żółknącego siniaka.
*
O dwunastej, pojawiła się Darcy, zaprowadziłam ją do gabinetu Rose, gdzie miała się rozgościć. Teraz już maksymalnie się zestresowałam. Była dla mnie nie miła i do tego zadawała dość dziwne pytania. Mogłam się teraz domyślić, jak weźmie w obroty Harrego i Luka.
Weszłam do pomieszczenia, gdzie zostawiłam chłopków. Siedzieli w ciszy, każdy zatopiony w swoim telefonie. Chyba musiałam zabrać się za uzależnienie, Harrego od telefonu.
-no chłopcy, zbieramy dupęcje -machnęłam rękami. Oboje z ociąganiem wstali. -ruszać się, Cruella de Mon czeka za drzwiami -wyszeptałam. Nie chciałam, aby nikt poza nami to usłyszał. Nasz gość mógł sobie to wziąć do siebie i wykorzystać to przeciwko nam.
-a co to? -Luke, poniósł ze stolika coś czarnego -paralizator -roześmiał się i wycelował prosto w Harrego
-Luke... -zaczęłam. Później tylko zobaczyłam upadające ciało Harrego. Luke z głupim uśmieszkiem potraktował go prądem. -ty idioto... -wyrwałam mu z rąk urządzenie i przyklękłam obok Harrego. wyciągnęłam z jego piersi małe elektrody. Przeraziłam się, bo w ogóle nie dawał oznak życia -Harry... -dotknęłam jego twarzy. Boże, jak miał problemy z sercem!
Nachyliłam się nad nim i wtedy silne dłonie złapały mnie za ramiona i po chwili znalazłam się pod Harrym. Patrzał na mnie, był poważny, miał lekko rozchylone usta. Jego twarz zbliżała się do mojej. Zamknęłam oczy, ale zamiast jego ciepłych ust na moich, poczułam tylko zimny wiatr. Harry wstał gwałtownie. Zobaczyłam tylko jak elektrody wbijają się w pierś Luka. Chłopak zatoczył się i upadł na mój stolik. Wstałam szybko i tym razem to Harremu wyrwałam to ustrojstwo. Podeszłam do Luka i zobaczyłam, że idiota się śmieje.
-to było super... -usiadł, potrząsnął głowa i sam wyrwał elektrody ze swojej piersi. Harry musiał go lekko poczęstować prądem.
Za drzwi prowadzących do biura Rose, wychyliła się Darcy i zaprosiła nas do „siebie”.

*Harry*
Wiedziałem, że przesadziliśmy z tą zabawą z paralizatorem. Widziałem to po minie Sue. W ogóle od samego mojego wejścia nie była zadowolona. Nie wiem co mi strzeliło do głowy, że ją pocałowałem, ale musiałem. To miał być tylko przyjacielski pocałunek, ale ona musiała go odczytać inaczej. Zawaliłem sprawę, cudownie!!
-Harry... -spojrzałem na kobietę, która najwidoczniej od jakiegoś czasu do mnie mówiła. DarcyH... dziewczyna, dzięki której cały internet smarował nas smołą. -czy to prawda, że tak naprawdę pobiliście się o dziewczynę? -otworzyłem szeroko oczy. -mój informator, doniósł, że pobiliście się o Miley Cyrus. -byłem w szoku. Z przerażeniem spojrzałem na Sue, która kręciła głową.
Nagle usłyszałem śmiech Hemmings'a. Nie wiem co go teraz bawiło, ale to nie był odpowiedni moment.
-a niby dlaczego mielibyśmy się o nią pobić? -zapytałem. Musiałem grać na zwłokę... wymyśl coś, Styles... myśl!
-ponoć oboje z nią chodziliście...
-oczywiście, że z nią chodziliśmy -wtrącił się Luke. Wyglądał na bardzo rozbawionego, choć mnie nic nie śmieszyło. Nie wiem co ten dzieciak sobie wyobrażał, ale ja teraz wyobrażałem sobie, że go duszę... -nie ma co tu ukrywać, chodziliśmy z nią... tak jak połowa Disneya. -Darcy spojrzała na niego zdziwiona. O proszę, Luke obrał bardzo dobrą linię obrony. Miał rację, po co zaprzeczać.
-ponoć chodziliście z nią w tym samym momencie...
-super... nie wiedziałem, że chodziłem z nią, w tym samym czasie co Harry -Luke spojrzał na mnie z krzywą miną, a ja się roześmiałem. To wszystko było zabawne -żółwik...

*Sue*
Jeśli mogłabym wybrać dzień, w którym chciałabym umrzeć, to wybrałabym dzisiejszy. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię, kiedy Luke i Harry zaczęli się śmiać. Obiecali mi przecież, że nie będą się wygłupiać. Ale z drugiej strony cieszyłam się, bo ktoś wreszcie utarł nosa, tej wrednej babie.
-ja spadam -Luke zaczął się ubierać -dzięki za niezłe show.
Skinęłam głową, pomachałam mu i wróciłam do swojej roboty papierkowej. Chłopcy mimo tego, że już godzinę temu mogli wyjść, ciągle tu siedzieli. Żaden z nich nie miał ochoty konfrontować się z tłumem.
Harry rozłożył się na kanapie. Usnął z telefonem na piersi. Spojrzałam na zegarek. Była trzecia, więc mogłam pozwolić mu jeszcze na chwilkę drzemki. Podeszłam do niego zabrałam telefon z jego piersi i odłożyłam na stolik. Z kantorka wzięłam koc i przykryłam go nim. Harry wyglądał słodko jak spał. Dotknęłam lekko jego policzka. Bardzo żałowałam, że nie spotkaliśmy się w innych okolicznościach. Uklękłam przy nim, dlaczego nie jest zwykłym chłopakiem? Dlaczego nosi na swoich barkach brzemię sławy?
Nie interesowało mnie to, że był młodszy ode mnie o kilka lat. Wiek tu nie miał nic do gadania, tu chodziło o to czym się zajmuje.
To nie był najlepszy pomysł, aby o tym myśleć. Już raz się zawiodłam na facecie, a czułam, że na Harrym się zawiodę. Chciałam mieć faceta, na którym mogłam polegać, a Harry był wiecznie w trasie, wiecznie kręciły się wkoło niego jakieś kobiety.
Lepsze kobiety, niż faceci...
Wstałam za nim parsknęłam śmiechem. Spojrzałam na śpiącego Harrego.
-to nie może się udać...
Nagle drzwi gabinetu otwierają się. Do środka wpada zdyszany Le. Z jego miny można oczytać, że nie przynosi dobry wieści.
-jeju... -jęknął Harry. Usiadł i rozejrzał się po pomieszczeniu. Pewnie chciał zobaczyć, kto przerywa mu sen.
-Rene, u nas była -wyjąkał. Usiadł obok zaspanego Harrego i przywitał się z nim.
-po co?
-aby przypomnieć o jutrzejszym obiedzie -zacisnęłam zęby. Zapomniałam o tym cholernym obiedzie. Kochałam swoją rodzinę, ale wolałam spotykać się tylko z braćmi. Od kiedy zerwałam z Denisem, matka zrobiła się nieznośna.
-nie mogę -syknęłam i zaczęłam się pakować. Naprawdę nie mogłam, byłam umówiona z Harrym, a przecież nie mogłam odwoływać spotkania. Czas Harrego kosztował MILIONY!
-dlaczego? -zapytał
-mam spotkanie
-z Harrym? -Le odwrócił się do Harrego. Objął go ramieniem. Poczułam się dość dziwnie, dobrze że Harry nie wie co drzemie pod skórą Le. -zaproś go, Harry pewnie się zgodzi...
*
-odwiozę cię -przez ostatnie pięć minut, słyszałam to chyba ze sto razy. Tak naprawdę to chciałam się pozbyć Harrego.
-dam sobie radę... jakoś dawałam sobie rady do tej pory -Harry, pomógł założyć płaszcz.
-teraz jestem ja i ci odwiozę...
-nie trzeba... wiecznie cię nie będzie, więc muszę sobie radzić -wyszłam z biura i przy drzwiach poczekałam, aż Harry zachce zrobić to samo co ja.
-jeszcze się okaże -wymruczał, przechodząc obok mnie. Nie wiedziałam jak odczytać jego słowa. Harry był człowiekiem zagadką. Nigdy nie wiedziałam co myśli w danym momencie.
Czekał na mnie przy swoim wozie. Po jego twarzy było widać, że jest zdeterminowany. I naprawdę zachciałam, aby stał się częścią mojego życia. Chciałabym, aby codziennie na mnie czekał z uśmiechem, ale to nie było realne.
Ja byłam tylko zwykłą psycholog, a on gwiazdą sceny. Jak dla mnie za wysokie progi. Nasz związek od samego początku byłby skazany na klęskę. Co tu dużo mówić, ON nie był znany ze stałych związków... jednakże przecież, go nie znałam.

*
Pół godziny później Harry zatrzymał auto, tuż pod moją kamienicą. Mogłabym się do tego przyzwyczaić. Nie miałam nic przeciwko, aby mnie codziennie odbierał z pracy. Roześmiałam się, gdy wyobraziłam sobie Harrego, lecącego samolotem np. z USA, tylko po to, aby mnie odebrać z pracy.
-do jutra, Harry... -wyszeptałam i otworzyłam drzwi.
-ej, a buzi na dobranoc? -wydymał wargę i udał, że płacze.
-dobranoc, Harry -wysiadłam z auta i nagle naprawdę zaczęłam żałować, że go nie pocałowałam.
-do jutra, na obiedzie -krzyczy za mną, a ja zatrzymuję się automatycznie i widzę jak z głupim uśmieszkiem odjeżdża.

Czy ja go zaprosiłam ?
*************
*DarcyH -youtuberka wymyślona na potrzeby opowiadania. Nie chciałam przyczepiać złych cech do youtuberów, których znam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz